Postulat czystości rasowej świadomie akceptowany jest przez niewielu, znacznie więcej osób odczuwa potrzebę pielęgnacji odrębności rasy w sferze podświadomej. Z drugiej strony – coraz liczniejsze rzesze młodzieży, otumanione lewacką propagandą, nie zwracają na kategorie rasowe żadnej uwagi. Jak to często bywa w świecie uśpionej ludzkości – postawy dotyczące tej kwestii przybierają charakter skrajności: jawnej bądź tajonej wrogości wobec obcych ras albo wręcz fascynacji związkami międzyrasowymi. Czy nie istnieje jakaś rozsądniejsza droga?
Słyszy się dziś niemało o korzyściach płynących z mieszania się ras: ma ono powodować wzbogacenie puli genetycznej, w którym widzi się swoistą ewolucję (doskonalenie) genotypu. Dzieci różniących się rasowo rodziców przejmują niejako najlepsze cechy każdej rasy, dzięki czemu ich organizmy okazują się statystycznie silniejsze. To argument z serii: mieszajmy kultury, będziemy mogli wybrać z każdej co najlepsze. Pytanie tylko – czy dana rasa skorzysta na wybieraniu czegokolwiek z kultury innej rasy, skoro tworzy piękną i pod każdym względem harmonijną całość? Czy rasa może ewoluować tylko w styczności z innymi rasami? Czy mieszanie się ras rzeczywiście przyspiesza dynamikę ewolucji?
Jeśli chodzi o kultury – sprawa jest jasna. Miksowanie kultur nie zrodziło żadnej nowej jakości, przeciwnie – przyniosło wyłącznie nijakość. Brak rodzimych, kulturowych wytycznych spowodował zagubienie się ludzkości w oceanie egzotycznych impulsów, z którego nie potrafi już wydobyć najcenniejszych kropli. Z genetyką będzie podobnie. Dobór najmocniejszych cech obojga rodziców to proces naturalny – przyroda zawsze wyselekcjonuje dla potomstwa to, co najbardziej wartościowe. Zaznaczyć należy, iż chodzi tu nie tylko o właściwości fizyczne, lecz także intelektualne i duchowe.
Aby dobrze zrozumieć konsekwencje mieszania się ras, trzeba pojąć zasadnicze różnice między nimi – dyferencje cielesne to zaledwie początek tematu. Spłycone, materialistyczne postrzeganie rzeczywistości sprawia, że własności duchowe poszczególnych ras przestają być respektowane. Dziedziczenie sprowadza się do genetyki – co jednak ma nam obecnie do zaoferowania ta nauka? Otóż 90% naszego DNA uznała ona za „genetyczny śmietnik” (junk DNA). Rośliny owego „niepotrzebnego” DNA posiadają zaledwie 2%. Zakrawa to na redukcję człowieka do roli przypadkowego nieporozumienia. Zwierzęta i rośliny wydają się przy tym nieporozumieniem o wiele mniejszym!
Problem w tym, że w pojęciu nauki mieści się jedynie ta część DNA, która odpowiada za przekazywanie cech fizycznych, częściowo intelektualnych oraz za kodowanie białek. Pozostałe 90% decyduje o zdolnościach duchowych – o głębokim pojmowaniu kultury i łączności z Wszechświatem. I tutaj różnice między rasami są o wiele wyraźniejsze.
Wojna rasowa to element wojny genetycznej. Paradoksalnie – polega ona na zaprzeczeniu odmienności rasowej tudzież propagacji poglądu o zaletach mieszania się ras. Celem tej wojny jest pozbawienie ludzkości swoich duchowych korzeni, przede wszystkim zaś – zniszczenie białej rasy.
Słowianie, najczystsi potomkowie starożytnych Ariów, nazywani są rasą Światła. Znajduje to swoje odzwierciedlenie w dziejach ludzkości, ale i w strukturze genetycznej. Biali ludzie (o ile nie została u nich zaburzona męska linia dziedziczenia) posiadają 16 spirali DNA. U ludzi żółtych spirali jest 12, u ludzi czerwonych – 9, u czarnoskórych – 6. Stąd biorą się koncepcje supremacji białej rasy: ludziom tym coś, gdzieś „dzwoni” – na skutek kompleksów ubierają jednak to w schematy „rasy panów”. Szesnaście spirali DNA oznacza możliwość najszerszego spojrzenia, wzniesienia się świadomością do perspektywy kosmicznej. Możliwość zgodnego życia z wszystkimi innymi rasami. Nie powinno to dawać powodu do wywyższania się, przeciwnie: rodzić winno świadomość odpowiedzialności. Inkarnacja w ciele białego człowieka obliguje do krzewienia boskiej mądrości i miłości. Dlatego siłom zła tak bardzo zależy na zniszczeniu białej rasy.
Ktoś powie: ależ spotykamy tylu uduchowionych ludzi, może niekoniecznie wśród rasy czarnej, ale wśród Hindusów, Chińczyków, Japończyków… Naturalnie, poziom duchowego rozwoju zależy od potęgi duszy, jaka wcieliła się w dane ciało. W rasowych predyspozycjach chodzi bardziej o kosmiczne przeznaczenie związane z kulturą narodową i wypływającymi z niej jakościami. Duchowy wzrost nie jest bowiem tylko ścieżką indywidualną (jak chciałoby wielu egoistów wychowanych na zachodniej literaturze ezoterycznej).
Cykle zachodzące we Wszechświecie przypominają rozrzucanie i zbieranie kamieni. Dlatego istotnym wydaje się uzmysłowienie sobie, że wszystko ma swój czas i przebiega zgodnie z Boskim Planem. Mieszania się ras nie należy traktować jako narodowej tragedii i zwiastuna zagłady. To nasza lekcja. Przemieszało się już sporo krwi – teraz przyszła pora na porządkowanie. Nie będzie ono polegało na czystkach etnicznych, prawdopodobnie nie pojawi się też zakaz tworzenia międzyrasowych małżeństw. Droga do ładu prowadzi poprzez odbudowę narodowej kultury i krzewienie aryjskiej świadomości. Wszak również w obrębie własnej rasy powinniśmy czytać język przyrody: dobierać się w pary według podobieństw przymiotów cielesnych i duchowych, utrwalać rodowe cechy. W ten sposób z biegiem lat, poprzez segregację genów, powstaną wyraziste plemiona o niepowtarzalnej specyfice, dla których z pewnością znajdzie się miejsce i rola do wypełnienia na Ziemi i w kosmosie.
Działajmy zatem wszyscy na rzecz odrodzenia naszej rasy, współczesnych plemion – i całej ludzkości.
Żdan Borod
3 maja 2019 o 17:56
„Z drugiej strony – coraz liczniejsze rzesze młodzieży, otumanione lewacką propagandą, nie zwracają na kategorie rasowe żadnej uwagi”
A ja w zasadzie zetknąłem się w całym swoim otoczeniu z obojętnością na rasowy patriotyzm niezależnie od wieku osób, których znam, nawet kolega działający w MW niejednokrotnie mi powiedział, że „rasa nie ma znaczenia”.
Raz z siostrą mojego ojca dyskutowałem na ten temat to powiedziała, że „ważniejsze jest to, by partner/partnerka była tego samego wyznania (katolickiego)”. Jako katolik życzliwie patrzący na ruch tradycjonalistów katolickich w zareagowałem w myślach na to – LOL.
Religia jest ważniejsza od kwestii rasowych, ale w kwestii doboru partnerki (pomijając jej osobowość) jeśli miałbym wybór pomiędzy przykładowo 1. czarnoskórą katoliczką, a 2. białą muzułmanką z Bośni lub Tatarkę z Podlasia wybrałbym drugi wariant, ale to moja osobista opinia.
Z drugiej strony mój „racialism” (w polskim niestety nie ma odpowiedniego słowa oddającego w pełni kontekst tego terminu) nie polega na wierze w wyimaginowaną czystość rasową, bo każdy jest w mniejszym lub większym stopniu wymieszany, co nie znaczy, że gatunek ludzki nie dzieli się na 3 odrębne rasy oraz na typy mieszane lub wyróżniające się tych ras.