Czy kiedykolwiek słyszeliście o Apostolstwie Modlitwy? Organizacja ta została utworzona we Francji w 1844 roku przez o. Franciszka Ksawerego Gautreleta SI. Celem jej było upowszechnianie nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a w szczególności praktyki codziennego porannego ofiarowania. Z czasem stała się znana jako Liga Najświętszego Serca i między innymi propagowała noszenie odznaki Najświętszego Serca.
Głównym celem Apostolstwa była modlitwa członków za dusze i potrzeby Kościoła. W 1944 roku papież Pius XII oświadczył, że Liga jest „jednym z najskuteczniejszych środków zbawienia dusz”. Apostolstwo, które liczyło wiele milionów członków było również uprzywilejowane posiadaniem wielu odpustów i innych duchowych korzyści służących jego członkom. Jego amerykańska siedziba mieściła się w Nowym Jorku.
W latach osiemdziesiątych XIX wieku Apostolstwo Modlitwy zaczęło publikować comiesięczną ulotkę, w której zapowiadano specjalną intencję papieża na następny miesiąc. Zalecana forma porannego ofiarowania brzmiała następująco: „O Jezu, przez Niepokalane Serce Maryi, ofiaruję Ci wszystkie moje modlitwy, prace i cierpienia tego dnia, we wszystkich intencjach Twojego Najświętszego Serca, w jedności z Najświętszą Ofiarą Mszy Świętej sprawowaną na całym świecie, jako zadośćuczynienie za moje grzechy, w intencjach wszystkich naszych współbraci oraz w ogólnej intencji zalecanej na ten miesiąc”. Ta ogólna intencja była ustalana co miesiąc przez papieża.
No cóż, ta praktyka trwa do dziś, ponieważ „papież” Franciszek na każdy miesiąc określa intencję dla soborowego kościoła. Są one ogłaszane w profesjonalnie wyprodukowanych 3-minutowych filmach. Jednakże tym, co rzuca się w oczy jest przenikający te intencje naturalizm. Zamiast próśb o modlitwę w intencji nawrócenia grzeszników, wytrwania sprawiedliwych i ulżenia duszom czyśćcowym normą stały się intencje takie jak ratowanie środowiska czy zniesienie kary śmierci.
Innymi słowy, doszło do diametralnej zmiany przedmiotu zainteresowań z nadprzyrodzonego na przyrodzony. W rzeczywistości, gdyby chcieć w kilku słowach opisać to, co wydarzyło się od Vaticanum II, można by po prostu powiedzieć, że religia naturalizmu wyparła wcześniejszy nacisk na sprawy nadprzyrodzone. Prawdziwy Kościół katolicki zawsze kładł nacisk na sprawy nadprzyrodzone. Jesteśmy bowiem istotami stworzonymi na obraz i podobieństwo Boże, przeznaczonymi do życia wiecznego. Przyszliśmy na świat z grzechem pierworodnym. Przez chrzest dusza zostaje oczyszczona z tego grzechu i staje się świątynią Ducha Świętego. Celem naszego życia jest utrzymanie tego nadprzyrodzonego stanu łaski uświęcającej, która została nam dana, abyśmy mogli osiągnąć nasze przeznaczenie zjednoczenia z Bogiem na całą wieczność.
Jeśli zdarzy się nam takie nieszczęście, że utracimy ten nieoceniony skarb łaski, musimy go odzyskać poprzez dobrą spowiedź i zachować poprzez życie wypełnione modlitwą, przyjmowanie sakramentów, samozaparcie i unikanie okazji do grzechu.
Nowa religia Vaticanum II przeniosła punkt ciężkości całkowicie na tu i teraz, na życie naturalne. W końcu, skoro wierzą, że praktycznie każdy pójdzie do nieba, po co martwić się takimi negatywnymi rzeczami jak grzech i piekło?
Jako dowód na to, że nie jest to przesadne stwierdzenie, możemy przytoczyć niedawne wypowiedzi Jorge Bergoglio, potępiające ideę prób nawracania kogokolwiek. Na początku swojego „pontyfikatu” Franciszek oświadczył, że prozelityzm (próba nawrócenia kogoś na wiarę katolicką) to „czysta głupota”. Powiedział również, że próba nawrócenia kogoś ze schizmy prawosławnej na katolicyzm jest „wielkim grzechem przeciwko ekumenizmowi”! Teraz posunął się jeszcze dalej. 11 stycznia tego roku, podczas audiencji generalnej, Franciszek stwierdził: „…kiedy widzicie chrześcijan uprawiających prozelityzm, sporządzających listę ludzi, którzy mają przyjść… to nie są chrześcijanie, to poganie przebrani za chrześcijan, ale ich serca są pogańskie. Kościół wzrasta nie przez prozelityzm, wzrasta przez przyciąganie”. Tak więc dla Jorge Bergoglio prozelityzm jest pogański!
Na dowód, że nie było to przejęzyczenie, 19 stycznia Watykan opublikował tekst wywiadu, którego Franciszek udzielił 15 grudnia hiszpańskojęzycznej publikacji Mundo Negro. Co szokujące, w wywiadzie tym stwierdził, że prozelityzm jest „najcięższym grzechem, jaki może popełnić misjonarz”! Tak, dobrze przeczytałeś. Tak więc teraz, dla głowy soborowego kościoła, próba nawrócenia kogoś na wiarę katolicką jest nie tylko czystą głupotą, nie tylko pogaństwem, ale także największym grzechem, jaki można popełnić. Niewiarygodne.
Aby wyjaśnić, że nie była to tylko retoryczna hiperbola, 19 stycznia „papież” Franciszek przyjął dwie delegacje: ekumeniczną delegację z Finlandii i grupę buddystów z Kambodży. Zapewnił Finów (składających się głównie z luteran i innych niekatolików), że wszyscy jesteśmy zjednoczeni przez chrzest, a ich matki i ojcowie w wierze protestanckiej patrzą na nich z nieba. Nie trzeba się nawracać. Buddystom Franciszek mówił o „ekologicznym nawróceniu”, które ma miejsce, gdy „zostaną nazwane ludzkie korzenie obecnego kryzysu środowiskowego”. Potępił „brak solidarności z sąsiadami i brak szacunku dla środowiska”.
To naprawdę niewiarygodne, jak daleko ta nowa religia Vaticanum II odeszła od Ewangelii Jezusa Chrystusa. Przed wstąpieniem do nieba Pan Jezus powiedział swoim Apostołom: „Idąc na cały świat głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 15-16). Wypełniając to polecenie, święty Kościół katolicki zawsze starał się prowadzić dusze do prawdziwej wiary. Gorliwi misjonarze, często za cenę życia, opuszczali dom, rodzinę i kraj, podróżując w najbardziej niesprzyjających okolicznościach do odległych krajów, aby tam zdobywać dusze dla Chrystusa. Byli świadomi nie tylko słów naszego Pana, ale także obietnicy świętego Jakuba: „Kto sprawi, że się nawróci grzesznik z błędnej drogi swojej, zbawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów” (5, 20).
Taki był zawsze duch prawdziwego Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa. To właśnie z tego powodu kraje katolickie zakazały protestantom propagowania ich błędów. Widzimy to nauczanie w liście napisanym przez papieża Leona XIII w 1900 roku do M. Pietro kardynała Respighi, wikariusza generalnego Rzymu. Papież ubolewał w nim i potępiał wysiłki protestantów mające na celu propagowanie ich błędów:
„Przy wielu okazjach przekazywaliśmy wiernym napomnienia, rady i ostrzeżenia, aby przestrzec ich przed wielorakimi próbami, które sekty wszelkiego rodzaju, pochodzące z obcych krajów, podejmowałyby tutaj pod parasolem praw publicznych, aby szerzyć w duszach wiernych truciznę zaprzeczenia i błędu. Na podstawie faktów jest teraz wszystkim dobrze znane, że plan wymyślony przez heretyckie sekty, wielopostaciowe emanacje protestantyzmu, ma na celu podniesienie poziomu niezgody i religijnego buntu na półwyspie [Włochy], ale przede wszystkim w tym szlachetnym mieście”.
Cały list papieża Leona XIII, z którego właśnie zacytowaliśmy krótki fragment, jest wart uważnego przeczytania. Duch tego papieskiego nauczania (i całego wcześniejszego nauczania prawdziwych Wikariuszy Chrystusa) stoi w diametralnej opozycji do fałszywego nauczania Vaticanum II na temat wolności religijnej – a mianowicie idei, że każdy ma prawo od Boga do wyboru religii, którą będzie wyznawał. Koncepcja ta jest ewidentnym absurdem, ponieważ jakże Bóg mógłby dać komuś prawo do wierzenia w błąd, który jest sprzeczny z Jego własną istotą, ponieważ Bóg jest prawdą? Fałszywi papieże, wierni swoim heretyckim soborowym naukom, nadal promują ten błąd na całym świecie. Krótko mówiąc, promują nową religię, religię pozbawioną nadprzyrodzoności, religię naturalizmu.
ks. Benedict Hughes CMRI
Źródło: ultramontes.pl
12 maja 2024 o 20:58
A ludzie dalej mają Bergoglio za katolickiego papieża.Niewiarygodne!Jeśli ktoś chce być katolikiem to w dzisiejszych czasach jest tylko jedna możliwość aby nim zostać:sedewakantyzm.Dlatego,że taki błazen nie może być papieżem.Ludzie,którzy się uporczywie trzymają Bergogliowego rydwany SW II,mylnie interpretują pewien zapis w Biblii,mówiący o tym,że bramy piekielne nie przemogą Kościoła.Tak,nie przemogą.Ale na to aby nie przemogły,wystarczy aby na całym świecie pozostał choć jeden (jeden!) katolik,a nie,że wrogowie Kościoła katolickiego nie będą w stanie przeniknąc do niego aby go zniszczyć od środka.Dobrze,że już nie jestem katolikiem więc już nie muszę się tym martwić,ale jak ktoś poszukuje prawowiernie katolickich materiałów w internecie to polecam Most Holy Family Monastery braci Dimond’ów.