Niedawno opublikowany został sondaż, według którego obóz zdrady i zaprzaństwa z Volksdeutsche Partei na czele wyprzedził obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Jeszcze nie wiadomo, czy to nie jest jakiś „błąd pilota”, zorganizowany przez stare kiejkuty w służbie BND, czy też zapowiedź przetasowań na politycznej scenie naszego bantustanu – ale najbliższe tygodnie przyniosą jakieś wyjaśnienie. Przetasowanie jest oczywiście możliwe, bo chociaż PiS robi wszystko, co mu każe Nasz Najważniejszy Sojusznik, to nie bardzo mu pasuje z uwagi na pozory konserwatyzmu. Jak bowiem w swoim czasie wypsnęło się Kukuńkowi, że „oni udawali władzę, a my – opozycję”, to w Magdalence ustalono, że partia podzieli się na dwie frakcje, podobnie jak w latach 50-tych, kiedy to obok „Chamów”, pojawiły się „Żydy”. Teraz Żydy już nie mieszają się z gojami. Judenrat „Gazety Wyborczej” wprawdzie zaabsorbowany jest przepychankami o dostęp do żłobu w Agorze, ale kultywując charakterystyczne dla starszych i mądrzejszych zainteresowanie cudzymi pieniędzmi, utworzył nawet specjalny zespół śledzący prezesa Obajtka. Nie jest to chyba zresztą zespół jedyny, bo drugi zajmuje się Kościołem, to znaczy – prawdziwymi bądź spreparowanymi rewelacjami o rozmaitych „skandalach”, a poza tym obmyśla specjalne zalecenia dla młodzieży, co ma śpiewać na imprezach, jak parodiować chrześcijańskie modlitwy („Anioł Pański zmajstrował Pannie Marii”), z satysfakcją donosząc, że młodzież wypisuje się z lekcji religii, „jak tylko może”. To może być nawet prawda, bo – jak kiedyś opowiadała mi córka – na tych lekcjach uczniowie musieli uczyć się imion rozmaitych zdechłych Żydów, tak zwanych „patriarchów” – co należy raczej do historii żydowskiej, niż do religii chrześcijańskiej. Tymczasem aryjskiej młodzieży żydowska historia nie jest do niczego potrzebna, zwłaszcza gdyby w Niemczech jeszcze raz zmienił się etap i zamiast obecnego noszenia Żydów na rękach, padły jakieś inne rozkazy. Toteż kiedy pojawił się pomysł nieznacznego zaostrzenia kar za nie tylko za „obrażanie uczuć religijnych”, ale i za zwyczajne chuligaństwo, polegające np. na zakłócaniu lub nawet przerywaniu nabożeństw w kościołach, w środowiskach judaizujących podniosły się głosy, że to „zamach” na „swobody” i tak dalej. Tymczasem gdyby ktoś próbował rozpędzić modlących się o duże pieniądze w synagodze, to jeszcze tego samego dnia Departament Stanu ostrzegłby, że jeśli sprawcy nie zostaną „surowo ukarani”, to USA podejmą stosowne kroki – jak to było w przypadku nowelizacji ustawy o IPN, z której rząd z podwiniętym ogonem się wycofał. Tymczasem warto przypomnieć, że obraza uczuć religijnych może prowadzić do poważnych następstw – bo taka właśnie była przyczyna buntu sipajów w Indiach w 1857 roku. Ci sipajowie, hinduiści i muzułmanie, byli żołnierzami armii kolonialnej. Skądś pojawiły się pogłoski, że na rozkaz angielskich oficerów, będą musieli rozgryzać ładunki karabinowe owinięte w papier natłuszczony smalcem wieprzowym, albo łojem wołowym. Nie wiadomo nawet, czy pogłoski te były prawdziwe – ale nawet jeśli nie – to wystarczyło, by podnieśli bunt, który Anglicy z trudem stłumili, a w międzyczasie zginęły tysiące ludzi. W tej sytuacji może by Judenrat „Gazety Wyborczej” i „maleńcy uczeni” w piśmie trochę powstrzymali swoją arogancję, bo – jak wiadomo – nieskończona jest tylko cierpliwość Boska.
Wróćmy jednak do sondaży i wzmożonej aktywności zarówno socjalistów bezbożnych z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i socjalistów pobożnych z obozu „dobrej zmiany”. Działalność misyjną podjął Naczelnik Państwa, podobnie jak Parteigenosse Donald Tusk, który najwyraźniej przystąpił do realizowania scenariusza BND: „ulica i zagranica”. „Zagranica” robi co może, wykorzystując w prowadzonej od początku roku 2016 wojnie hybrydowej przeciwko Polsce wszystkie instytucje Unii Europejskiej, a jednocześnie widzimy mobilizację „ulicy”, zarówno w postaci wściekłych „obrońców demokracji”, jak i płomiennych szermierzy praworządności, którzy podczas burd dają wyraz swemu pragnieniu, żeby „jebać PiS”. To trochę niedobrze, że stare kiejkuty i ich konfidenci nie mają już kogo „jebać” i próbują bliskich spotkań III stopnia z PiS-em, ale jakże inaczej, skoro „kobiety” też tylko patrzeć, jak „zastrajkują”? Ciekawe, jak luminarze straszliwej wiedzy, co to odkrywają rozmaite „płcie” i „orientacje”, nazwą orientację zorientowaną na „jebanie PiS-u”?
Ale w tym pozornym szaleństwie kryje się metoda. Obydwa obozy właśnie zaczynają emocjonalnie rozhuśtywać swoich wyznawców, żeby na przyszły rok, kiedy zostanie oficjalnie proklamowana kampania wyborcza, opinia publiczna była doprowadzona do polaryzacji i zmuszona do wybierania między obozem zdrady i zaprzaństwa, a obozem płomiennych dzierżawców, czyli między dżumą, a tyfusem – bo przecież, niezależnie od tego, kto w tym starciu zostałby zwycięzcą, nic by się w Polsce nie zmieniło, poza oczywiście ekipą, która przez następne cztery lata będzie moczyła sobie pyski w melasie. Okazuje się, że pierwszorzędni fachowcy dobrze to sobie rozplanowali, dzięki czemu przez ostatnie 32 lata demokracja rozpala u nas ludzkie emocje do białości, a tymczasem stare kiejkuty, za pośrednictwem swojej rozbudowanej agentury, po staremu kręcą całym państwem, wydając je na łup jeśli nie jednemu, to drugiemu Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi.
Inna sprawa, że u Sojuszników też to i owo się zmienia, a skoro tak, to tamte zmiany prędzej czy później muszą przekładać się również na sytuację w naszym nieszczęśliwym kraju. Na przykład obecna ekipa amerykańska już nie może wytrzymać, żeby wszystkie państwa zależne od USA wpędzić w amok podobny do tego, w jaki Amerykę wpędza Partia Demokratyczna. Zewnętrznym wyrazem tego pragnienia jest flaga używana przez sodomczyków i gomorytki, zawieszona z rozkazu pana ambasadora Brzezińskiego na gmachu ambasady amerykańskiej w Warszawie. Skoro tak, to nieomylny to znak, że Naczelnik Państwa może być coraz bardziej niewygodny dla Naszego Najważniejszego – a czołgi i inne uzbrojenie to równie dobrze potrafi przecież kupić pan Hołownia, którego na razie trzymają w rezerwie. Nie tylko zresztą Naczelnik – bo żydowska gazeta dla Polaków produkuje donosy jeden za drugim, tym razem przy pomocy pana Pankowskiego, który niestrudzenie demaskuje myślozbrodnie – tym razem z inspiracji Putina – co pokazuje, że pan Pankowski wie, co w trawie piszczy i czym dzisiaj może udelektować sponsorów. Czy jednak mimo zgryzot, jakich przysparza Naczelnik Państwa Naszemu Najważniejszemu, dopuści on do podmiany na stanowisku lidera sceny politycznej naszego bantustanu Donalda Tuska i jego Volksdeutsche Partei?
Stanisław Michalkiewicz
Tekst ukazał się w tygodniku „Najwyższy Czas!”.
10 sierpnia 2022 o 13:26
Wolałbym, żeby Jaruzel wytępił solidaruchów i dupokratów za pieniądze CIA, wtedy poszlibyśmy drogą Chin lub stopniowego wypierania resztek marksizmu na rzecz nacjonalizmu, a nie bycia przydupasami WEF/ONZ/USA/EU/WTO/666/etc.
10 sierpnia 2022 o 13:28
PRL miejscami bywał bardziej nacjonalistyczny niżeli III Rzydopospolita. Jak to mawiał pan z wąsikiem – z marksisty można zrobić dobrego narodowego socjalistę, z succialdupokraty już niekoniecznie