Od zakończenia II wojny światowej repertuar wojen wzbogacił się znacząco: obok tradycyjnych wojen zwykłych przybyły więc „ruchy wyzwoleńczo-narodowe”, „misje pokojowe” a ostatnio – „wojny hybrydowe”. Odróżnić jedne od drugich jest coraz trudniej. Poza tym: czy „misje pokojowe” lub „wojny hybrydowe” mieszczą się jeszcze w granicach „zimnej wojny”, czy już „gorącej wojny”? Od kiedy liczy się wojnę za „zimną”, a od kiedy za „gorącą”? Czy od chwili, gdy padnie pierwszy trup? Ale w dzisiejszym świecie trupy padają niekoniecznie na klasycznym polu bitwy: w czasach globalizacji cały świat jest polem „zimnej i gorącej wojny”. Na przykład nie było żadnej wojny między USA a Iranem, ale prezydent Trump wydał rozkaz zabicia irańskiego generała Sulejmana, który wykonano. Wcześniej prezydent Barack Obama rozkazał zabić Ahmada Mansura, szefa państwa afgańskiego w latach 2015-16. Dwa zabójstwa „ hybrydowe”?…
To, co dzieje się dziś na granicy polsko-białoruskiej nazywane jest wojną hybrydową. Hm. O ile wiadomo z historii – oblegający Głogów Niemcy też używali cywilów-zakładników, których przywiązywali do machin oblężniczych. Podczas Powstania Warszawskiego zdarzały się też takie historie… Dziś taką „machiną oblężniczą” bywają ruchy migracyjne. Zakładnicy nie są wprawdzie rekrutowani przymusowo, bo zgłaszają się sami (za wyjątkiem delegatów służb specjalnych), jednak cel organizatorów takich oblężeń jest podobny: zdobyć albo zdestabilizować oblegane państwa. Białoruscy bezpieczniacy zarabiają na przemycie tych ludzi do polskiej i litewskiej granicy, a na tych granicach KGB testuje: na ile UE i NATO zdeterminowane są i politycznie spójne w obronie tych granic? Na ile ich zaatakowani hybrydowo członkowie zdolni są zmobilizować swe siły, logistycznie uporać się ze zorganizowanym atakiem emigrantów? Ci emigranci-zakładnicy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że usiłują przekraczać granice nielegalnie – są więc współwinnymi współuczestnikami w tej wojnie hybrydowej, w przeciwieństwie do zakładników spod Głogowa, czy pędzonej przed niemieckimi lufami ludności cywilnej w Warszawie.
…A co by się stało, gdyby ministrowie obrony narodowej i spraw wewnętrznych Polski i Litwy (członkowie NATO) zakomunikowali oficjalnie, że upoważnili podległe sobie służby do reagowania ogniem na wszelkie próby nielegalnego przekraczania granicy? I gdyby padły takie strzały? Oczywiście – szantażyści, „wrogowie hybrydowi”, podnieśliby wielki klangor, że oto „rząd polski strzela do niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci”. Jednak politycy, którzy obawiają się takiego szantażu godzą się w istocie na eskalację tej emigracji… Z wszystkimi jej możliwymi konsekwencjami – czy aby nie gorszymi od śmierci jednego emigranta od kuli pogranicznika?… Od polityków wolno wymagać odpowiedzialnej odwagi.
Dziwi jednak, że działania podejmowane wobec Polski przez Brukselę z politycznej inspiracji Berlina nie zostały jeszcze nazwane w mediach wojną hybrydową! Interpretowanie bełkotliwych zapisów Traktatu Lizbońskiego wedle niemieckiej, politycznej wykładni, wszelkie te polityczne orzeczenia TSUE i „oceny” stanu demokracji, a to praworządności, a to sytuacji zboczeńców w Polsce i związek z tymi „ocenami” berlińskich gróźb – czyż nie są tylko inną formą wojny hybrydowej wobec Polski, niż ta, rosyjsko-białoruska groźba graniczna?
Jeśli tak jest, to powiedzieć można, że rok 1939 powtarza się dzisiaj w formie wojny hybrydowej. Z zachodu atakuje Berlin, ze wschodu – Moskwa, rękami Łukaszenki. Co więcej – w formie hybrydowej powtarza się i zachowanie naszych dotychczasowych sojuszników – Paryż już skapitulował hybrydowo przed Berlinem, Brytyjczycy swym brexitem hybrydowo „okopali się” na swej wyspie, a Józio Biden – jak Roosvelt w 1945 – oddał hybrydowo Europę wschodnią pod kuratelę już nie samej Rosji, ale i jej strategicznego dziś partnera – Berlina.
Zaryzykowałbym ostrożnie twierdzenie, że „demokracja” dzisiaj to w ogóle forma rządów bardzo hybrydowa, skrywająca pod podszewką coraz więcej totalniactwa, a pod szyldem „praw człowieka i obywatela” ów człowiek wyzuwany jest coraz bardziej ze swych praw naturalnych. Demokracja współczesna jako hybryda totalniactwa?
Ba! Jak pamiętamy – ledwo ulubiony żigolo Angeli Merkel powrócił do ojczystego kraju zaraz wezwał swą opozycję do zerwania wszelkich związków z obozem rządzącym. Żadnej fraternizacji! – wołał w swym płomiennym orędziu – Zerwijmy wszelkie związki!
A tu imieniny Mazurka – i wspólna popijawa… Opozycja też hybrydowa?
Marian Miszalski
Źródło: http://marianmiszalski.pl
22 października 2021 o 19:56
Inspirowane Michalkiewiczem.