Niejeden z czytelników pamięta zapewne z lat szkolnych ciekawy szczegół historyczny: spór humanistów niemieckich z dominikanami o Jana Reuchlina. Było to na sześć lat przed wystąpieniem Lutra. Reuchlin – czytaliśmy w podręczniku szkolnym – znakomity hebraista, wykazał nieukom dominikańskim, średniowiecznym fanatykom, że wbrew ich oskarżeniom Talmud nie zawiera nic ubliżającego dla religii chrześcijańskiej. Rozdrażnieni mnisi zaatakowali z kolei wielkiego uczonego, humaniści zaś stanęli ławą w jego obronie i rozpoczęła się walka, która rozproszyła mroki średniowiecza na rzecz myśli wolnej, na chwałę Renesansu…
Otóż cała ta historia jest sfałszowana od początku do końca. Oskarżenia dominikanów były prawdziwe, szacowni humaniści byli nieukami, obdarzonymi jedynie publicystycznym temperamentem i tupetem w stylu W. Rzymowskiego, zaś Reuchlin?… Ten rzeczywiście znał hebrajszczyznę i pierwotnie przyznawał, że Talmud bluźni Chrystusowi, Matce Boskiej i całemu chrześcijaństwu, zdanie swe jednak gwałtownie zmienił skoro Żydzi powołali go na eksperta i z niewątpliwą złą wiarą (według wszelkiego prawdopodobieństwa z motywów finansowych) bronił Talmudu przed spaleniem.
Aż po dzień dzisiejszy jednolity front pisarzy żydowskich uparcie przekonywa wszystkie narody chrześcijańskie, że Talmud nie zawiera napaści na chrześcijaństwo. „Oświadczamy – pisali w 1882 r. rabini wiedeńscy, że Talmud w ogóle nie zawiera nic chrześcijanom wrogiego”. Zdanie to przyjmują na wiarę liczni pisarze nieżydowscy, inni zaś sądzą, że rzecz nie warta w ogóle uwagi, skoro z Talmudem liczą się i znają go jedynie ciemni chasydzi, ale nigdy inteligencja żydowska.
Mniemanie to jest błędne. Talmud jest świętą księgą nie tylko dla chałaciarza, handlującego zajęczymi skórkami, nie tylko dla pobożnego multimilionera Eliasza Mazura, lecz i dla światłego profesora Schorra ze stołecznego uniwersytetu, dla wytwornego rabina Wize z New Yorku, przyjaciela Wilsona i Roosevelta, dla genialnego fizyka Einsteina i dla wodza francuskiego proletariatu, Bluma.
Czy Talmud zawiera jednak ustępy, znieważające religię chrześcijańsńką? To już zależy od wydania. Od 1578 roku druki talmudyczne są z reguły niepełne, a to z obawy przed chrześcijanami. „Pod karą klątwy – orzekli rabini w XVIII wieku – zakazujemy wam drukować w przyszłych wydaniach Miszny lub Gemary, cokolwiek odnosi się w sensie dobrym lub złym do Jezusa Nazareńskiego i wstawiać w to miejsce kółko. Ma to ostrzegać, rabinów i nauczycieli, że winni młodzież uczyć tych ustępów tylko ustnie, dzięki tej ostrożności uczeni spośród Nazareńczyków nie będą mieli już pretekstu do atakowania nas na ten temat”.
Przyszedł jednak czas – po wojnie europejskiej – kiedy Żydzi przestali się obawiać czegokolwiek. Cóż mogło im grozić w Rosji Trockiego i Zinowiewa, w Niemczech weimarskich Rathenau’a, we Francji Mandlów i Blumów, w Anglii Rotszyidów i Readingów, w Polsce Aszkenazych i Wiślickich, w Palestynie lordów Samuelsów! I oto Żydzi przystępują do pełnego wydania Talmudu: „Talmud Babli we Jeruszalemi”, zawierającego wszystkie, opuszczane uprzednio inwektywy przeciw chrześcijaństwu. Sześć tych ogromnych tomów wychodzi – o ironio! – w r. 1932 w Lipsku. Jednocześnie Józef Klausner, profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie wydał książkę: „Jeszu ha nocri” (Jezus Nazareński), w której zamieszcza wszystkie teksty Talmudu, dotyczące Chrystusa. Książkę tę drukował w przekładzie polskim tygodnik syjonistyczny: „Nasza Opinia”. Druk ten został jednak przerwany, gdyż nawet nasza zdumiewająco cierpliwa wobec Żydów cenzura poczęła konfiskować odcinek za odcinkiem ze względu na niesłychane bluźnierstwa.
Dziś otrzymaliśmy do ręki wierne tłumaczenie tych ustępów Talmudu, dokonane w 1892 roku przez księdza Justyna Pranajtisa, profesora hebraistyki w petersburskiej akademii duchownej, rzymsko-katolickiej. Ściślej mówiąc, jest to przekład z tłumaczenia łacińskiego, skonfrontowany powtórnie z tekstem hebrajskim.
Książka ta jest po prostu wstrząsająca. Nie sposób zacytować ani słowa z tego, co Talmud pisze o Chrystusie i Przenajświętszej Marii Pannie: są to rzeczy zbyt potworne. Ale książkę tę powinien przeczytać każdy kapłan katolicki, każdy wierzący katolik i wreszcie każdy (prawosławny, protestant, a nawet człowiek niewierzący), który ma taki czy inny sposób czci Pana Jezusa lub choćby szanuje godło Męki Pańskiej na szczytach świątyń i na rozstajach dróg. Książkę tę powinni czytać ci wszyscy, którzy z całą naiwnością opowiadają się za tolerancją „wszystkich wyznań” i poszanowaniu „każdej religii”. Każdą religię można szanować, ale nie talmudyzm, który nie szanuje żadnej. Każde wyznanie można tolerować, nawet zapewnić mu swobodny rozwój – ale nie talmudyzmowi, który żadnego nie toleruje, a już najmniej wiarę Chrystusową. Przeczytanie książki ks. Pranajtisa otwiera nam oczy na potworność faktu, że wyznawca Talmudu jest równouprawnionym z nami obywatelem Polski, że w Lublinie obok Uniwersytetu Katolickiego mieści się wyższa uczelnia talmudyczna (t. zw. „jeszybot”), ściągająca słuchaczy z całej Europy, że w szkołach powszechnych rabin, wynagradzany z pieniędzy państwowych uczy bachorów żydowskich nienawiści do chrześcijaństwa i chrześcijan.
Religii należy się szacunek. Ale czy każdej? Gdy rządy kolonialne tępią gdzieś w centrum Afryki rytualny kanibalizm, kulty falliczne, istnienie tajnych sekt, wyznających odwróconą moralność – Europa widzi w tym triumf cywilizacji i kultury nad barbarzyństwem i zbrodnią. Dlaczego w imię tej samej kultury i cywilizacji ta sama Europa ma być obowiązana do tolerowania kultu, sprzecznego z naszymi pojęciami moralnymi? Można szanować religię mojżeszową, która, choć niedoskonała, była poprzedniczką chrześcijaństwa. Ale jedynymi wyznawcami religii mojżeszowej są karaimi, w ciągu stuleci szczuci i mordowani przez Żydów. Żydów ukształtowała inna religia: talmudyzm, religia dalsza od zakonu Mojżesza niż chrześcijaństwo, bliska zaś kultom fenickim i asyryjskim, religia faryzeuszy, grobów pobielanych, dzieło ludzi, zroszonych świadomie i dobrowolnie krwią Odkupiciela świata.
Możliwe, że kogo z czytelników zdziwi namiętny ton tego artykułu. Proszę tedy przeczytać książkę księdza Pranajtisa, człowieka świątobliwego i pełnego miłości chrześcijańskiej, apostoła Turkiestanu, który niósł słowo Boże w namioty potomków Dżengis Chana. Proszę przeczytać znakomicie opracowany obszerny wstęp do książki (55 stron). Rewelacje bijące jak obuchem w głowę na każdej bez przesady stronie muszą wytrącić każdego z równowagi. Opis metod, użytych dla zgnębienia ks. Pranajtisa, zwalczanego oszczerstwem, denuncjacją przed Ochraną, umierającego wreszcie w r. 1917 w przekonaniu, że został otruty – są wstrząsające. Starsi przypomną sobie przy tym, a młodsi dowiedzą o procesie Bejlisa, głośnym w 1911 roku. W procesie tym ks. Pranajtis jako ekspert sądowy dowiódł prawdziwości oskarżeń o mord rytualny.
Książka, o której mówię powinna znaleźć się w każdym domu polskim, zanim ją Żydzi wykupią i zniszczą. Powinna przechodzić jako depozyt z pokolenia w pokolenie, wręczana synowi przez ojca w dniu ukończenia pełnoletności. Jest to lektura przykra, okropna nawet. Ale gorzkie lekarstwo lepiej może uleczyć, niż osłodzona pigułka.
Jan Mosdorf
29 marca 2023 o 18:04
Życiorysy Jana Mosdorfa, Tadeusza Gluzińskiego i Henryka Rossmanna.
https://www.nacjonalista.pl/2010/11/05/daniel-pater-zyciorysy-dzialaczy-obozu-narodowo-radykalnego/
.
Jan Mosdorf przyszedł na świat w 1904 r. w Warszawie. Egzamin maturalny złożył w 1922 r. w gimnazjum im. J Zamoyskiego. Naukę kontynuował na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego, studiując filozofię i historię. Od początku studiów podjął aktywną pracę społeczną i polityczną w narodowych organizacjach akademickich Młodzieży Wszechpolskiej i Narodowym Związku Akademickim. Szybko dał się poznać, jako wybitny mówca i ideolog……