life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Andrew Macdonald: Walka z Systemem i likwidacja zdrajców

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Najsmutniejsze jest to, iż ludzie obserwują nas i nasze poczynania wyłącznie za pośrednictwem mediów. Tak mocno zaleźliśmy Systemowi za skórę, że prasa, radio i telewizja nie mogą już sobie pozwolić na ignorowanie Organizacji czy też umniejszanie znaczenia prowadzonych przez nią działań. Zastosowały zatem inną taktykę i karmią od – biorców przeinaczeniami, półprawdami oraz zwykłymi kłamstwami. Od dwóch tygodni łżą nieustannie, chcąc wmówić ludziom, że jesteśmy wcieleniem zła, zagrożeniem dla wszystkiego, co szlachetne, przyzwoite, wzniosłe i wartościowe. Media wytoczyły przeciw nam najcięższą artylerię, nie poprzestając na właściwej sobie stronniczości w codziennych programach informacyjnych. W weekendowych wydaniach gazet pojawiły się długie artykuły “problemowe”, opatrzone rzekomymi zdjęciami z zebrań Organizacji. Telewizja emituje dyskusje panelowe z udziałem rozmaitych “ekspertów”; słowem, pokazali co potrafią! Niektóre materiały dotyczące nas to po prostu jeden wielki stek niedorzeczności i bzdur, obawiam się jednak, że Amerykanie tak dalece zidiocieli, iż przełkną bezkrytycznie dosłownie wszystko.

Obecne wydarzenia przypominają kampanię prowadzoną przez media w latach czterdziestych przeciwko Hitlerowi i Niemcom; wszystkie te banialuki o fuehrerze – szaleńcu gryzącym z wściekłości dywan, o rzekomych niemieckich planach podboju Stanów Zjednoczonych, o obdzieraniu żywcem niemowląt ze skóry, którą wykorzystywano do produkcji abażurów (z resztek dziecięcych ciałek rzekomo wyrabiano mydło), o porywaniu dziewcząt i zsyłaniu ich do nazistowskich “stajni ogierów”. Żydzi zdołali otumanić Amerykanów, wmawiając im, że jest to czysta prawda. Skutkiem tego otumanienia była II wojna światowa, w której miliony najbardziej wartościowych synów naszej rasy wyrżnęliśmy własnymi rękami, całą zaś Europę Wschodnią i Środkową zamieniono w ogromny komunistyczny obóz karny. Obecnie wydaje się bardzo prawdopodobne, że System zamierza świadomie wzniecić w narodzie histerię wojenną. Pragnie tego dokonać, wyolbrzymiając zagrożenie kraju naszymi działaniami. Pasowano więc nas na nowych Niemców, nadto rząd, posługując się w swojej kampanii metodami psychologicznymi, chce zantagonizować Organizację z resztą narodu. Tak oto System (co nawet przechodzi nasze oczekiwania) mimochodem przyczynia się do rozszerzenia świadomości społecznej. Popularyzuje wręcz cele, o które walczymy.

Co do mnie, mocno podejrzewam, że najgrubsze ryby Systemu uznały, iż w gruncie rzeczy nie stanowimy dla nich większego zagrożenia i wykorzystują nas cynicznie do realizacji pewnych własnych celów, na przykład wprowadzenia kart tożsamości. Wkrótce po zamachu na siedzibę FBI naszej jednostce przydzielono ogólne zadanie uderzania w środki przekazu za pomocą akcji bezpośrednich. Obiektem działań innych jednostek stały się pozostałe macki Systemu. Jeśli jednak ograniczymy się do akcji bezpośredniej, przegramy; oni po prostu nazbyt przeważają liczebnie. W naszym żywotnym interesie leży tedy przekonanie społeczeństwa, że nasze postępowanie jest konieczne i ze wszech miar właściwe. Zlecono nam również prowadzenie działań propagandowych, z czym niestety idzie nam jak dotąd słabo. Prowadzeniem takich działań na obszarze Waszyngtonu zajmują się przede wszystkim Jednostka nr 2 i Jednostka nr 6. Wiadomo mi, że ci z “szóstki” rozrzucili na ulicach całe tony ulotek; wczoraj Henry znalazł nawet jedną na chodniku w śródmieściu. Obawiam się jednak, że posługując się w walce jedynie ulotkami, nie zaszkodzimy zbytnio kontrolowanym przez rząd środkom przekazu. W ubiegłą środę przeprowadziliśmy efektowną akcję propagandową, która jednak zakończyła się tragicznie. Tego samego dnia nasza jednostka wysadziła w powietrze stację telewizyjną, a koledzy z Jednostki nr 6 zajęli rozgłośnię radiową, skąd rozpoczęli nadawanie apelu do narodu o poparcie nas w walce z Systemem. Proklamację tę nagrali wcześniej na taśmie, a po zajęciu studia i zamknięciu sterroryzowanego personelu w niewielkim magazynie założyli miny-pułapki w drzwiach prowadzących do pomieszczenia. Następnie rozpoczęli emisję. Zamierzali natychmiast uciec, przewidywali bowiem, że policja, przekonana, iż przebywają nadal wewnątrz, rozpocznie oblężenie rozgłośni, ostrzeliwując ją z granatów łzawiących. W ten sposób emisja potrwa jeszcze godzinę, może nawet dłużej. Niestety, policja przybyła na miejsce znacznie szybciej niż tego oczekiwali i z miejsca przystąpiła do szturmu. Nasi przyjaciele znaleźli się w potrzasku. Dwaj zginęli w strzelaninie, jaka się wywiązała, a trzeci został ciężko ranny i zapewne nie wyżyje. Komunikat Organizacji szedł w eter przez niespełna dziesięć minut. Były to nasze pierwsze straty w ludziach; Jednostka nr 6 została solidnie przetrzebiona. Ci, którzy ocaleli, dwie kobiety i mężczyzna, zamieszkali tymczasowo z nami. Z uwagi na to, że w rękach policji znalazł się ich kolega, musieli oczywiście porzucić natychmiast swoją dotychczasową kwaterę. W efekcie Organizacja straciła jedną z dwóch maszyn drukarskich, którymi dysponowała na obszarze Waszyngtonu, choć zdołaliśmy ewakuować większość sprzętu poligraficznego i lżejszych urządzeń. Ponadto przejęliśmy ich pickupa, który bardzo się przyda, jeżeli ci troje z “szóstki” mieliby z nami dłużej pozostać.

28października. Ostatniej nocy przyszło mi wykonać najbardziej odstręczające zadanie, z jakim się zetknąłem w ciągu czterech ostatnich lat, czyli odkąd wstąpiłem do Organizacji. Uczestniczyłem w egzekucji odszczepieńca. Harry Powell był dowódcą Jednostki nr 5. Tydzień temu, Dowództwo Terenowe Waszyngtonu nakazało jej likwidację dwóch najbardziej ohydnych i hałaśliwych orędowników wielorasowości, zamieszkałych na naszym obszarze – księdza i rabina, współautorów szeroko spopularyzowanej petycji do Kongresu, w której domagali się przyznania specjalnych przywilejów podatkowych małżeństwom mieszanym. Tymczasem Powell odmówił wykonania polecenia. Zawiadomił DTW, że jest przeciwny dalszemu stosowaniu przez nas przemocy, a jego jednostka nie będzie więcej uczestniczyć w żadnych, jak to określił, aktach terroryzmu. Został natychmiast schwytany przez naszych, wczoraj zaś wezwano, żeby każda jednostka podlegająca DTW (w tym Jednostka nr 5) wyznaczyła po jednej osobie. Utworzony w ten sposób trybunał polowy miał go osądzić i wydać wyrok. Ponieważ ci z “dziesiątki” nie mogli przysłać nikogo, spotkaliśmy się więc w jedenaście osób (ośmiu mężczyzn i trzy kobiety) z oficerem DTW w magazynie znajdującym się w piwnicy sklepu z upominkami, który należał do jednego z naszych “legałów”. Ja reprezentowałem Jednostkę nr l. Oficer krótko i zwięźle przedstawił zarzuty. Delegat z “piątki” potwierdził następnie fakty: Powell nie tylko odmówił wykonania rozkazu, lecz również zabronił tego podwładnym. Ci na szczęście nie dali posłuchu jego namowom. Oskarżonemu umożliwiono następnie obronę. Mówił przez dwie godziny; niekiedy któreś z nas przerywało mu, zadając pytanie. To, co powiedział, porządnie mną wstrząsnęło, ale, jestem tego pewien, ułatwiło również podjęcie ostatecznej decyzji. Powell okazał się “odpowiedzialnym konserwatystą”, fakt przyjęcia go do Organizacji, a na dodatek mianowania dowódcą jednostki, świadczy nie tyle o nim, co o nas. Oto i jego główny argument: wszystkie działania terrorystyczne szkodzą nam i całemu społeczeństwu, albowiem “prowokują” System do podejmowania coraz ostrzejszych środków odwetowych. O, zrozumieliśmy go doskonale! Przynajmniej ja uznałem, że go zrozumieliśmy. Tyle że on sam niczego nie pojmował. To znaczy nie pojmował prostej zasady, jednym z zasadniczych celów stosowania terroryzmu politycznego, zawsze i wszędzie, jest zmuszenie władz do stosowania przemocy, przez co stają się one coraz bardziej represyjne. Prowadzi to do alienacji części społeczeństwa i wzbudza życzliwość dla terrorystów. Innym celem terroryzmu jest wywołanie w społeczeństwie niepokoju przez pozbawienie ogółu ludności poczucia bezpieczeństwa, jak również wiary we wszechmoc władz. W miarę jak Powell kontynuował, rosła w nas pewność, że jest on konserwatystą, nie zaś rewolucjonistą. Z jego wywodów wynikało, że jedynym celem Organizacji powinno być wymuszenie na Systemie wprowadzenia pewnych reform, nie zaś doszczętne i radykalne zniszczenie go, a następnie ustanowienie zasadniczo odmiennego ustroju. On sam został przeciwnikiem Systemu, ponieważ musiał płacić zbyt wysokie podatki. (Nim zmuszono nas do zejścia do podziemia, był właścicielem sklepu z towarami przemysłowymi.) Potępiał System za pobłażanie Czarnym, gdyż przestępstwa i zamieszki nie służyły jego interesom handlowym, a także za skonfiskowanie broni palnej, gdyż pistolet zapewniał mu bezpieczeństwo. Przedstawił więc argumenty egocentrycznego libertarianina, który za kardynalne zło uznaje ograniczanie przez rząd inicjatywy i przedsiębiorczości. Któryś z nas zapytał go, czy zapomniał, co Organizacja powtarza aż do znudzenia – że celem prowadzonej przez nas walki jest ocalenie białej rasy, a wolność jednostki stanowi jedynie kwestię podrzędną, wtórną wobec tamtego zadania. Powell odparł, że strategia przemocy nie służy ani naszej rasie, ani indywidualnej wolności. Odpowiedź ta wykazała ponownie, że Powell nie rozumiał ani w ząb, do czego naprawdę dążymy. Jego początkowa aprobata dla stosowania przemocy w walce z Systemem miała za podłoże naiwne przeświadczenie, które dałoby się wyrazić słowami: “no, do jasnej cholery, teraz damy tym draniom popalić!”. Gdy jednak System, zamiast pójść na ustępstwa, jął coraz mocniej dokręcać śrubę, dowódca “piątki” powziął przeświadczenie, iż nasza strategia terrorystyczna do niczego dobrego nie doprowadzi. Nie potrafił po prostu uznać, że dążąc do obranego celu nie możemy pozwolić sobie na zboczenie z drogi tylko po to, by cofnąć się do jakiegoś wcześniejszego etapu dziejów. Osiągnąć zaś ów cel możemy wyłącznie przezwyciężając przeszłość i wykuwając nową przyszłość; w procesie tym wyłącznie nam, nie zaś Systemowi, przypadnie wyznaczenie kierunku. Dopóki jednak nie wyrwiemy steru z łap Systemu, a potem nie wyrzucimy za burtę tego złowieszczego sternika, nawa państwowa będzie kontynuować swój nie – pewny i niebezpieczny rejs, unosząc się na rozhukanych falach, które mogą ją w każdej chwili przewrócić i zatopić.

My nie zatrzymamy statku ani na moment, nie odwrócimy też jego kursu. Płyniemy wśród podwodnych skał i mielizn, toteż nim wyjdziemy na czysty i wolny od przeszkód nurt, jeszcze nie raz solidnie nami zatrzęsie. Być może miał słuszność, utrzymując, że przyjęliśmy błędną taktykę, lecz kwestię tę rozstrzygnie ostatecznie reakcja społeczeństwa na nasze działania. Niemniej jednak przekonania Powella, jego sposób myślenia i ogólny światopogląd były z gruntu złe i szkodliwe. Gdy słuchałem jego wywodów, przyszedł mi na myśl pisarz tworzący u schyłku XIX wieku, Brooks Adams. Podzielił on społeczeństwo na dwie grupy: ludzi ekonomicznych i ludzi duchowych. Powell należał bezsprzecznie do tej pierwszej kategorii. Ideologie, ostateczny cel walki, fundamentalna sprzeczność pomiędzy światopoglądem Systemu a naszym – odmawiał temu wszelkiego znaczenia. Filozofię Organizacji uznawał, by tak rzec, za zwykłą agitkę służącą zwerbowaniu jak największej liczby nowych członków. Nasze zmagania z Systemem uznał wyłącznie za konflikt sił – i tylko tyle. Jeśli nie zdołamy zniszczyć przeciwnika, być może należałoby go zmusić do zawarcia z nami kompromisu. Kiedy zacząłem zastanawiać się, ile osób w naszych szeregach cechuje podobny styl myślenia, aż zadrżałem! Okoliczności zmusiły nas do nazbyt szybkiego wzrostu liczebnego. Zabrakło czasu, byśmy wszyscy rozwinęli w sobie wręcz religijny stosunek do celu, jaki nam przyświeca, i do naszych doktryn. Miałoby to tę zaletę, że osobnicy w rodzaju Powella byliby zawczasu demaskowani i eliminowani. Jeśli zaś o niego chodzi, cóż, nie mieliśmy innego wyboru. Nie tylko okazał nieposłuszeństwo; zaprezentował się jako człowiek w najwyższym stopniu niepewny. Oto jeden z nas, na dobitkę dowódca jednostki, dyskutuje z podwładnymi o możliwości ułożenia się z Systemem w chwili, gdy rozpoczynamy z nim otwartą wojnę…

W tej sytuacji istniało tylko jedno rozwiązanie. Ośmiu mężczyzn pociągnęło słomki, po czym trzech z nas, w tym również ja, utworzyło pluton egzekucyjny. Kiedy Powell zrozumiał, że za chwilę zginie, spróbował ucieczki. Został jednak skrępowany, a ponieważ zaczął krzyczeć, trzeba go było również zakneblować. Zawieźliśmy go do lasku znajdującego się dziesięć mil na południe od Waszyngtonu. Po wykonaniu wyroku zakopaliśmy ciało. Powróciłem do naszej kwatery kilka minut po północy, lecz nie mogłem zasnąć. Jestem przygnębiony, straszliwie przygnębiony.

Andrew Macdonald

Fragmenty „Dzienników Turnera” ukazywały się w “Szczerbcu”, czasopiśmie Narodowego Odrodzenia Polski.

Pismo do nabycia:
http://www.archipelag.org.pl/ oraz na Allegro

hunter


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

17 Komentarzy

  1. „Powell okazał się “odpowiedzialnym konserwatystą” (…) Oto i jego główny argument: wszystkie działania terrorystyczne szkodzą nam i całemu społeczeństwu, albowiem “prowokują” System do podejmowania coraz ostrzejszych środków odwetowych. (…) Tyle że on sam niczego nie pojmował. To znaczy nie pojmował prostej zasady, jednym z zasadniczych celów stosowania terroryzmu politycznego, zawsze i wszędzie, jest zmuszenie władz do stosowania przemocy, przez co stają się one coraz bardziej represyjne. Prowadzi to do alienacji części społeczeństwa i wzbudza życzliwość dla terrorystów.”
    „Z jego wywodów wynikało, że jedynym celem Organizacji powinno być wymuszenie na Systemie wprowadzenia pewnych reform, nie zaś doszczętne i radykalne zniszczenie go, a następnie ustanowienie zasadniczo odmiennego ustroju. On sam został przeciwnikiem Systemu, ponieważ musiał płacić zbyt wysokie podatki. (Nim zmuszono nas do zejścia do podziemia, był właścicielem sklepu z towarami przemysłowymi.) Potępiał System za pobłażanie Czarnym, gdyż przestępstwa i zamieszki nie służyły jego interesom handlowym, a także za skonfiskowanie broni palnej, gdyż pistolet zapewniał mu bezpieczeństwo. Przedstawił więc argumenty egocentrycznego libertarianina”
    Moje cytaty są długie, ale ten cytowany fragment tekstu daje najwięcej do myślenia, bo tyczy się też Polski.

    • Co dotyczy Polski? Czy chodzi ci o rak libertarianizmu?

    • Tzn. raka, poprawnie pisząc.

    • Owszem, chodzi mi o raka libertarianizmu oraz to, że za reprezentantów polskiego nacjonalizmu uważani są karierowicze pokroju Winnicki, Kowalski, Bosak etc oraz szuria spod znaku Jabłonowskiego, czy niegdyś Bubla. Pierwszy przypadek został opisany w ostatnim numerze Szturmu w artykule o dwóch nacjonalizmach

    • Nie jestem typem „czytelnika”, ani „mola książkowego”, ale sobie poczytam ten artykuł w wolnej chwili, ot tak dla jaj, z ciekawości.

    • Gut artykuł, w zasadzie to zgadzam się z wszystkimi jego tezami, z wyjątkiem typowo modernistycznej krytyki postulatu depolityzacji kobiet.

    • Ten wirus feminizmu obecny w tzw. „nacjonalizmie szturmowym” jest dość osobliwym dziwactwem, rodzajem jakieś dziwnej fanaberii, nie wiem nawet z czego wyrastającej. Feministyczne wyzywanie zwolenników tradycyjnych ról płciowych od „mizoginów” to też jakiś absurd i paranoja.

    • Jeśli chodzi o moje poglądy na kwestię kobiet to społeczeństwo powinno dążyć do uformowania nadczłowieka występującego wśród obu płci i taki nadczłowiek musi mieć myślenie polityczne, kolektywistyczne (jednak nie w bolszewickim sensie) i musi być zdyscyplinowany – oczywiście nie są to jedyne cechy nadczłowieka.
      Pomijając moje poglądy to wydaje mi się, że u szturmowych nacjonalistów może być to pewien wpływ CasaPound

    • Nie jestem fanem słowa nadczłowiek (wolę słowo bohater, albo bojownik, albo heros, albo rycerz, albo wojownik, albo nawet żołnierz – cokolwiek, każde z tych słów lepiej wyraża tradycyjny ideał mężczyzny niż „nadczłowiek”), ale mniejsza już z tym. Czy ta kobieta-nadczłowiek ma wyglądać tak:
      http://2.bp.blogspot.com/-wF7r0gCe3eQ/T8akIWfQ9ZI/AAAAAAAAAWA/FhGpN_RrBdc/s1600/muskel.jpg
      :D :D :D

    • Cóż osobiście taki ideał kobiety-amazonki jakoś mi nie przypada do gustu, nie żebym był mizoginem, czy seksistą, czy chciał kogokolwiek dyskryminować. Raczej tylko by uznawano naturalne różnice. Ale mniejsza z tym. Jak się chce dziołcha bawić w Joannę D’Arc to jej nie zakażę, ani o te głupoty nie chcę się spierać nawet.

    • Nie chodzi mi o powstanie babochłopów bez jaj XD. Ale jednak jestem zwolennikiem umiarkowanej ‚eugeniki’ dla wzmacniania gatunku ludzkiego i dotyczy to obu płci i nie jestem zwolennikiem dyskryminowania, czy eliminowania słabszych. Chcę zaangażowania społecznego wszystkich obywateli, bo jestem zwolennikiem czegoś, co nazywam „społeczeństwem totalnym”, ogółem swoje poglądy ustrojowe już przedstawiałem gdzieś – władza centralna wyłaniana na drodze selekcji i demokracja bezpośrednia w samorządach. Sam jestem mężczyzną, ale osobiście śmiać mi się chce i gardzę zarówno postawami feminizmu, jak i szowinizmu (rozumianego jako męski ekwiwalent feminizmu) i żenują mnie wszelkie konflikty damsko-męskie, wydaje mi się, że u niektórych postulat odebrania praw politycznych kobietom jest przejawem bycia ciotą-płaczkiem (nie kieruję tych słów w Twoją stronę, po prostu zauważyłem to u niektórych, a co do feminizmów i szowinizmów to wspomniałem o szerszym kontekście tej kwestii)

    • Co do słowa nadczłowiek to nie jest to synonim do słowa bohater, nadczłowiek ma szersze, ale również bardziej szczegółowe znaczenie – czyli bohater może mieć pewne wady, których nie ma nadczłowiek, a bohaterstwo nie musi dotyczyć całego życia, nadczłowiek jest nim permanentnie

    • Co do naturalnych różnic to oczywiście że istnieją, moje poglądy na temat kobiety w społeczeństwie lokują się pomiędzy tymi uznawanymi za tradycyjne, a wczesnym sufrażyzmem, czyli jestem za prawami politycznymi dla kobiet, ale z zachowaniem cech kobiet.

    • Mniejsza już o drugorzędne kwestie praw politycznych, czy inne kwestie ustrojowe. Co do cioty-płaczka – mi raczej słowa te przywodzą mi na myśl feministów czyli płciowych egalitarystów płci męskiej. Chodzi mi o pantoflarski typ mężczyzny, typ samca beta (po niemiecku jest takie fajne słowo jak Frauenversteher – czyli dosłownie „mężczyzna rozumiejący kobiety” i nie jest to komplement :D ), który nie ma za grosz dumy męskiej, lubi gadać o prawach kobiet, o tym jak kobiety są dyskryminowane, o ich ciężkiej sytuacji, o tym że są równe i wogóle patriarchat to przesąd, dyskryminacja i mizoginia, wogóle powinien być równy dostęp do wszystkiego, a jakiekolwiek męskie monopole to przejaw nienawiści do kobiet itd. – czy to nie jest przejaw „strategii seksualnej” mężczyzny słabego, który myśli, że tą swoją żałosną retoryką wkupi się w łaski dziewczyny, która mu się podoba, inaczej niż silny mężczyzna, który stara się zaimponować dziewczynie swą siłą, charakterem, energią, inicjatywą, odwagą cywilną, stanowczością, zaradnością itd. a nie zabawnym ględzeniem o równości (moje własne doświadczenie to potwierdza – nigdy nie kryłem się ze swymi „heretyckimi” patriarchalnymi poglądami i wielokrotnie z różnych ust – męskich i kobiecych, słyszałem, że jeśli tak będę mówił, to „nigdy nie znajdę dziewczyny” XD) Oczywiście dzisiaj te sprawy są całkowicie źle rozumiane, ludzie mają mózgi przeprane egalitarystyczną propagandą i zaraz wyzywają od „mizoginów” każdego kto myśli samodzielnie. Mi absolutnie nie chodzi o przedmiotowy stosunek do kobiet, ani o to by zwalać na nich winę za całe zło osobiste i społeczne, nie chodzi mi o żadną mizoginię, a takie zjawiska jak np. słynne MGTOW uważam za równie chore, równie antyrodzinne, antynarodowe, anty-białe jak płciowy egalitaryzm. Chodzi mi o holizm, o uznanie nie tylko naturalnych różnic (psychicznych, fizycznych, różnic zadań, obowiązków itd.) płci, ale i ich komplementarności (nie przeciwstawności), o wzajemne uzupełnianie się męskiej dumy i kultu kobiety, wartości heroicznych i macierzyńskich. Z różnic płynie hierarchia, ale to oczywiste, mowa o hierarchii społecznej, duchowo patrząc płcie są równe w swej godności.

    • Prawa polityczne to rzecz drugorzędna, sprawą pierwszej wagi jest przywrócenie osobnych szkół dla chłopców i dziewcząt.

  2. Tytuł mógłby brzmieć: „Walka z systemem i likwidacja korwinistów” :D

    „Przedstawił więc argumenty egocentrycznego libertarianina, który za kardynalne zło uznaje ograniczanie przez rząd inicjatywy i przedsiębiorczości. Któryś z nas zapytał go, czy zapomniał, co Organizacja powtarza aż do znudzenia – że celem prowadzonej przez nas walki jest ocalenie białej rasy, a wolność jednostki stanowi jedynie kwestię podrzędną, wtórną wobec tamtego zadania.” – to jest właśnie kluczowa różnica między białymi nacjonalistami a libertarianami. Dlatego właśnie ci drudzy nie mogą być uważani za sojuszników.

    „Gdy słuchałem jego wywodów, przyszedł mi na myśl pisarz tworzący u schyłku XIX wieku, Brooks Adams. Podzielił on społeczeństwo na dwie grupy: ludzi ekonomicznych i ludzi duchowych. Powell należał bezsprzecznie do tej pierwszej kategorii. Ideologie, ostateczny cel walki, fundamentalna sprzeczność pomiędzy światopoglądem Systemu a naszym – odmawiał temu wszelkiego znaczenia.” – celne podsumowanie libertarianizmu.

  3. Kultowe „Dzienniki Turnera”. Kiedyś można je było kupić w dystrybucjach NOP, teraz jedynie na Allegro lub w jakimś antykwariacie. Może pojawi się wznowienie?

Odpowiedz na Wewelsburg Anuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*