1. Nędznym ja, kiedyż się wyrównać może krzywizna moja z prawoistością Twoją? Ty, Panie, miłujesz pokój samotni, ja ruch mnogości; Ty milczenie, ja wrzawę; Ty prawdę, ja próżność; Ty szukasz blasku czystości, ja w ślad nieczystości idę. Cóż więcej, Panie? Ty iście dobry, jam zły; Ty miłościwy, jam bezbożny; Tyś święty, jam nędzny; Tyś sprawiedliwy, jam niesprawiedliwy; Tyś światłość, jam ślepy; Tyś życiem, jam umarły; Tyś lekarstwem, jam chory; Tyś wesele, jam smutek; Tyś najwyższą prawdą, jam wszechstronna marność, jak każdy żyjący człowiek. Biada mi! Cóż więc powiem, o Stwórco, cóż? Usłysz mnie, Stworzycielu, jam Twoje stworzenie, już ginę; stworzeniem Twoim jestem, już umieram; dziełem Twoim jestem, już do nicości schodzę. Robotą Twoją jestem; ręce Twoje, Panie, uczyniły mnie i ulepiły; ręce, mówię, one, które za mnie przybite były gwoździem; dzieła rąk Twoich, Panie, nie odtrącaj; spójrz, błagam, na rany rąk Twoich. Oto na rękach Twoich, Panie Boże, napisałeś mię: odczytaj ono pismo i zbaw mię. Owóż do Ciebie to wzdycham stworzenie Twoje, Stwórcą jesteś, przetwórz mię; do Ciebie wołam, ja twór Twój: życiem jesteś, ożyw mię; do Ciebie wznoszę oczy, Ja, dzieło Twoje: sprawcą jesteś, odnów mię. Przebacz mi, Panie, niczym bowiem są dni moje.
2. Cóż jest człowiek, aby mógł do Boga mówić, Stworzyciela swego? Przebacz mi, iż mówię do Ciebie, daruj słudze Twemu, który się waży przemawiać do takiego Pana: w potrzebie prawo ustaje. Boleść mnie przynagla, bym mówił; nieszczęście, które znoszę, zmusza mię, bym wołał; chory jestem, lekarza wzywam; ślepy jestem, do światła biegnę; umarły jestem, do żywota wzdycham. Tyś lekarz, Tyś światło, Tyś życie: Jezusie Nazareński, zmiłuj się nade mną; Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną; zdroju miłosierdzia, usłysz, co do Ciebie wołam, ja niemocny. Światłości, która mimo przechodzisz, czekaj na ślepego, podaj mu rękę, aby przyszedł do Ciebie i w światłości Twojej oglądał światło. Życie żywiące, przywołaj umarłego. Cóżem ja jest, który rozmawiam z Tobą? Biada mi, Panie; przepuść mi, Panie: jam trup gnijący, strawa robactwa, naczynie cuchnące, pastwa płomieni. Cóżem ja jest, który rozmawiam z Tobą?Biada mi, Panie! Przepuść mi, Panie! Nieszczęsnym ja człowiek, człowiek, mówię, z niewiasty zrodzony, żyjący krótki czas, przepełniony mnogimi nędzami; człowiek, mówię, uczyniony na podobieństwo marności, przyrównany głupim bydlętom i już podobny im.
3. Cóż wtedy jestem? Otchłań ciemności, ziemia nieszczęsna, syn gniewu, naczynie godne zelżywości, zrodzony przez nieczystość, żyjący w nędzy, mający umrzeć w uciśnieniu. Biada mnie nędznemu! Cóżem jest? Czymże będę? Naczynie gnoju, skorupa próchna, pełna, smrodu i odrazy; ślepy biedak, nagi, wielu potrzebom podległy, nieznający wejścia swego ani wyjścia, nędzny i śmiertelny; którego dni jako cień przemijają; którego żywot jako cień miesiąca znika, jako kwiat na drzewie rośnie, wnet więdnie; już kwitnie, już usycha; życie moje, mówię, życie kruche,życie nietrwałe, życie, które im więcej rośnie, tym więcej go ubywa; im bardzie się posuwa, tym bardziej się ku śmierci zbliża; życie zawodne i ciemne, pełne sideł śmierci już się weselę, już się smucę; raz jestem silny, to znów niemocny; ninie żyję, a wnet jestem umierający dopiero co wyglądam szczęśliwy i już nieszczęsny; już się śmieję, już płaczę i tak wszystkie rzeczy niestałości podlegają, iż nic godziny jednej -w jednym stanie nie trwa. Tu bojaźń, tam drżenie; tu głód, tam pragnienie; tu ciepło, tam zimno; tu mdłość, tam ból wzbiera; tych ściga śmierć niewczesna, która w tysiąc sposobów codziennie porywa nieszczęsnych ludzi niespodzianie. Tego zabija gorączką,owego boleściami uciska; tego morzy głodem, tamtego gubi pragnieniem; tego chłoną wody, ów ginie w zasadzce; tamtego płomień niszczy, owego zęby dzikiego zwierza pożerają; ten żelazem zabity, tamten trucizną zgładzony; inny nędzne życie kończy z nagłego przerażenia. A nadto całą wielką nędzą jest to, iż, gdy nic nie jest tak pewne jak śmierć,nie wie jednak człowiek końca swego i gdy mniema, że stoi, rozbija się i pełznie nadzieja jego. Nie wie bowiem człowiek, kiedy, gdzie lub jakim umrze sposobem, a wszakże to pewne jest, iż mu trzeba umrzeć.
4. Oto, Panie, jak wielka jest nędza człowieka, w której jestem i ani się lękam; jak wielkie utrapienie, które znoszę i nie boleję, ani do Ciebie wołami! Wołać będę, Panie, zanim przeminę, bym też nie przeminął,lecz w Tobie pozostał. Powiem tedy, powiem nędzę moją; wyznam przed Tobą podłość moją, nie będę się wstydził. Wspomóż mię;siło moja, przez którą się podniosę; wesprzyj mię, mocy moja, przez którą się ostoję, przyjdź, światło, przez które ujrzę; objaw się, chwało, przez którą się uweselę; ukaż się, życie, w którym żyć będę, o Panie, Boże mój.
św. Augustyn z Hippony
2 września 2018 o 13:24
Przepiękny tekst. AMDG!