John Fitzgerald Kennedy to jeden z najbardziej znanych amerykańskich prezydentów. Zginął w zamachu 22 listopada 1963 roku. Do dziś zleceniodawcy nie pozostają znani. Warto przypomnieć, że Kennedy 4 czerwca 1963 roku wydał dekret o numerze 11110. Zgodnie z poleceniem Białego Domu departament skarbu miał wypuścić certyfikaty (banknoty) na całe posiadane przez Stany srebro. Tylko taki papier mógł być środkiem płatniczym. Odbierał Rezerwie Federalnej (FED) prawo do emitowania „pustego” pieniądza, bez realnej wartości. Po prostu na rynku nie mogło być więcej pieniądza niż ilość, która miała pokrycie w srebrze, a całość miał kontrolować rząd federalny. Dekret prezydencki nr 11110 był z punktu widzenia FED wyjątkowo niebezpieczny. Nie tylko oznaczał jej koniec, ale i krach części banków inwestycyjnych. To jedyne rozporządzenie, które nie zostało wykonane. Po śmierci prezydenta wręcz zignorowano jego istnienie. Banksterzy o garbatych nosach działają dalej….
JFK mógł narazić się pewnemu lobby nie tylko za swój dekret, ale także opinie zawarte w swoim pamiętniku na temat Adolfa Hitlera, które wyraził w trakcie powojennej (1945) wizyty w dawnych rezydencjach przywódcy III Rzeszy:
Kto odwiedził oba te miejsca, może sobie bez problemu wyobrazić, jak Hitler z nienawiści, która go teraz otacza, za kilka lat stanie się jedną z najbardziej znaczących postaci, które kiedykolwiek żyły. Jego bezgraniczna ambicja – dodawał – dla jego kraju uczyniła go zagrożeniem dla pokoju w świecie, jednak posiadał coś tajemniczego w sposobie życia i rodzaju śmierci, co go przetrwa i dalej będzie dojrzewać. Był z materiału, z którego powstają legendy.
Na podstawie: nacjonalista.pl/foxnews.com/forbes.pl
15 października 2018 o 21:59
Może i Kennedy chciał w tej jednej kwestii dobrze, ale czy to nie on zlikwidował segregację rasową (bardzo niedobrze)?