Z cyklu, jak demoliberalni politycy „dbają” o przyszłość Polaków. Fundusz Rezerwy Demograficznej powstał w 2002 roku i przez lata miał być zasilany pieniędzmi ze składek ubezpieczonych oraz z tzw. prywatyzacji państwowego mienia. Zebrane tam środki finansowe miały być wypłacane obecnym 40- i 50-latkom, kiedy przejdą na emeryturę. Wszystko po to, by odciążyć Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, który z roku na rok jest w coraz gorszej kondycji. Z pieniędzy zgromadzonych w funduszu mieliśmy zacząć korzystać po 2020 roku, a do tego czasu miał on uzbierać blisko 200 mld zł. Tymczasem obecny stan to zaledwie 17,9 mld zł. Dla porównania ZUS co miesiąc wydaje na emerytury ok. 10 mld zł…
Okazuje się, że obecny reżim zaczął korzystać ze środków zgromadzonych w FRD już w 2010 roku, gdy politycy zabrali z niego 7,5 mld złotych, aby ratować wypłaty dla obecnych emerytów. W kolejnych latach „znikały” kolejne sumy - w 2011 r. – 4 mld zł, w 2012 r. – 2,8 mld zł, a w 2013 r. – 2,5 mld zł.
Od 1 marca 2015 roku emerytury w III RP wzrosły dla 90% świadczeniobiorców o kwotę 36 zł.
Na podstawie: fakt.pl
2 marca 2015 o 11:59
No, ale tak to jest, jak się zrezygnowało w 1988 – ’89 r. z szeroko pojętej polityki przemysłowej i socjalnej (zwłaszcza chodzi mi tu o budownictwo mieszkaniowe). Można wiele zarzucać PRL – owi, ale nigdy nie było problemów z wypłatą emerytur i budową nowych zakładów pracy. Gdyby jeszcze oddawano je robotnikom i co jakiś czas je dotowano, to nie byłoby „Solidarności”, prywatyzacji i przystępowania do UE i NATO. Dokonano jej decentralizacji, a centralny pion, który warunkował całościowy rozwój kraju, nie istnieje od 1996 roku albo nie funkcjonuje tak, jak powinien (RCSS).