22 czerwca podlascy aktywiści Narodowego Odrodzenia Polski zorganizowali po raz kolejny pikietę informacyjną poświęconą zagadnieniu lokalnej, zdrowej żywności. Tym razem wybrali się na „Jarmark na Jana”, gdzie rozdawano ulotki i rozmawiano z przechodniami. Akcja cieszyła się dużym zainteresowaniem ludzi odwiedzających jarmark.
O poprzedniej akcji tego typu oraz jej uzasadnieniu można przeczytać TUTAJ.
Kampanię narodowych radykałów opisuje również na swoim łamach „Dziennik Rolniczy” – ogólnopolska internetowa gazeta o tematyce rolniczo-ekologicznej.
Podlascy aktywiści organizują pikiety m.in. w Białymstoku, ponieważ uważają, iż świadomość społeczeństwa na temat tego co je, jest na dosyć niskim poziomie. – Starsi ludzie pamiętają czasy, gdy rolnicy przyjeżdżali do miasta i sprzedawali prawdziwe masło i mleko, ale młodsi wychowali się już na produktach głęboko przetworzonych i nie znają tego smaku. Poza tym jedząc produkty od lokalnych wytwórców wzmacnia się lokalny rynek oraz więzi społeczne, które są podstawą prawidłowego rozwoju dla regionu, a w konsekwencji dla reszty kraju.
Całość TUTAJ.
***
Również 22 czerwca w Białymstoku zorganizowano obchody 95. rocznicy podpisania Traktatu Wersalskiego. Rozpoczęły się one uroczystą Mszą Świętą w intencji Ojczyzny. Po mszy złożono kwiaty pod tablicą poświęconą Romanowi Dmowskiemu – ojcu polskiej niepodległości. Kwiaty złożyła również delegacja Narodowego Odrodzenia Polski.
[email protected]
Strona Dzielnicy Podlaskiej NOP
Wstąp do NOP – wypełnij formularz rekrutacyjny
24 czerwca 2014 o 10:39
Zdecydowanie popieram. Sam mogę określić siebie „mikroprzetwórcą” i sam wiem, jakim zagrożeniem jest nie tylko wielki biznes w przemyśle, nie tylko obcy, ale także i chora, patologiczna wręcz struktura handlu i dystrybucji.
Polska powinna czym prędzej wprowadzić normalne, cywilizowane prawodastwo, takie jak np. we Włoszech, gdzie rolnik sam przetwarza i produkuje wyroby, które potem bezpośrednio sprzedaje, także przez internet.
Handel to inna sprawa, można by pisać i pisać, choć, ciekawostką jest, że połowa handlu w Polsce jest jednak w polskich rękach, w rękach obcych jest głównie tzw „handel nowoczesny”, z tą różnicą, że głównym dostawcą do małych sklepów jest zagraniczny podmiot.
24 czerwca 2014 o 20:57
największe obecne zagrożenie dla narodu polskiego – dewiacje – sponsorowane przez zachodnie korporacje: http://youtu.be/LCZffB7TmUk swietny reportaz
25 czerwca 2014 o 19:54
Gdybyśmy mieli zdrowe silne i przede wszystkim suwerenne państwo, to wystarczyłoby nałożyć cła na te towary, które Polska jest w stanie wygenerować we własnym zakresie, jednocześnie wspierać polskich producentów chociażby właśnie obowiązkowym znakowaniem we wszystkich sklepach produktów:
a) wyprodukowanych w 100% w Polsce, przez 100% firmy z polskim kapitałem,
b) wyprodukowane w 100% w Polsce, jednakże przez firmy z obcym kapitałem.
Sprawa banalna, ale nie dla neokolonialnego rządu.
26 czerwca 2014 o 23:40
@Kresowiak
Absolutne bzdury pan gada, bo to nie mowa o „zwyczajnych” produktach, które można zaimportować z byle skąd, ale o lokalnych, produkowanych „w pobliżu”. Jak można nałożyć cło na Cebularza Lubelskiego czy Wielkopolski Ser Smażony, skoro one są produkowane wyłącznie w miejscach wynikających z nazwy?
Każdy powinien kupować to co mu najbliższe. Cła to chory system ochrony, do niczego nie służący, bo konkurować należy, ale powinno się konkurować właśnie na takie lokalne i regionalne produkty, unikalne, których nigdzie indziej nie ma. Polska jest bogata w regionalne i tradycyjne produkty żywnościowe, problem w tym, że nasze bandyckie państwo bardziej przeszkadza niż pomaga w ich produkcji i dystrybucji oraz promocji.
27 czerwca 2014 o 19:29
@Nikoltowiec
To masz Pan zdecydowanie problemy z czytaniem ze zrozumieniem, Rozwinięciem akcji promowania produktów lokalnych powinno być ( oczywiście nie w sytuacji gdy jesteśmy jednym z województw w UE) nakładanie ceł na produkty spoza granic RP, tak aby jakieś Carefoury i inne zachodnie markeciki nie sprzedawały tego samego cebularza ale o innej nazwie, wyprodukowane z czeskiej mąki, chińskiej cebuli i solu z Rosji. Czy to takie trudne do zrozumienia?
16 lipca 2014 o 15:09
@Kresowiak
Pan ma chyba mylne pojęcie o tym na czym polega system ochrony nazw. Właśnie dzięki certyfikacji, ta produkcja będzie niemożliwa, choć, jak zwykle w teorii. Co mają cła do produkcji produktu regionalnego, skoro jest on prawnie chroniony?