Około 1500 nacjonalistów wzięło udział w tegorocznych obchodach „Dnia Honoru” (Becsület Napja) w Budapeszcie. Wydarzenie ma upamiętnić krwawe walki z 11 lutego 1945 roku, kiedy to niedobitki armii węgierskiej i niemieckiej oraz formacje Strzałokrzyżowców próbowały przerwać pierścień oblężenia. Dwa dni później miasto skapitulowało.
Na dziedzińcu zamku w Budzie zebrali się działacze i sympatycy Ruchu Pax Hungarica (Pax Hungarica Mozgalom), Węgierskiego Frontu Narodowego (Magyar Nemzeti Arcvonal), Ruchu 64 Komitaty (Hatvannégy Vármegye Ifjúsági Mozgalom), Betyársereg oraz wielu niezrzeszonych narodowców. W trakcie przemówień podkreślano przede wszystkim poświęcenie obrońców stolicy Węgier przed komunistyczną nawałą oraz zwracano uwagę na swoistą analogię do ówczesnych wydarzeń – dziś również narody Europy zagrożone są przez bezbożny liberalizm i „postęp” zwalczający odwieczne Wartości, których należy bronić do końca. Viktor Béres z Węgierskiego Frontu Narodowego przypominał, iż mając wiarę w Boga, nie musimy się niczego obawiać. „Jesteśmy żywym dowodem, iż są jeszcze Węgrzy w naszej ojczyźnie, którzy się nie zdegenerowali”. Głos zabrał także katolicki kapłan.
Obchody próbowała zakłócić nieliczna grupka „antyfaszystów” oraz zwolenników religii holocaustu.
16 lutego 2014 o 13:20
Niemcy widzą z której strony padł strzał, a kto był sojusznikiem!
Wielkie Węgry, Wielka Polska, Wielkie Niemcy- razem przeciwko bolszewikom!
16 lutego 2014 o 14:58
vonSchwarzau zdrowiótki? Czy ktoś się podszył pod nick? Mnie interesuje czy był ktoś z Jobbiku, jeśli nie to dlaczego.
16 lutego 2014 o 19:27
Do that is your opinión of Jobbik? There are European comrades who accuse them of traitors…
17 lutego 2014 o 18:07
@vonSchwarzau,
Romantyzm internacjoanlistyczny ciągle w modzie, co? „Niemcy widzą z której strony padł strzał”, starsi towarzysze w wierze narodowo-socjalistycznej rozdają surowym spojrzeniem gesty pochwały lub niezadowolenia, a Polacy czy Węgrzy powinni się rumienić ze wstydu lub drżeć? Ja sobie zdaję sprawę, że w czerwcu 1941 r. wielu mogło wierzyć w europejski sojusz antybolszewicki (tak samo szczery jak pat Ribbentro-Mołotow). Ale w 2014 r. chyba jesteś ostatnim Поле́зный идиот na tym froncie.
2 marca 2019 o 14:57
Co to za bełkot?
18 lutego 2014 o 17:42
Historia lubi się powtarzać. Jeśli trzeba będzie walczyć przeciwko eurokomunistom, to powinniśmy się zjednoczyć skuteczniej niż to było w walce przeciwko bolszewikom. Bo z diabłem się walczy, a nie prowadzi debaty i polityczne zagrywki. Bo diabeł jest sprytniejszy.
A nawet jeśli europejskie państwa by się nie zjednoczyły, co oczywiste, to my powinniśmy pójść drogą Aleksandra Czarniewskiego.
19 lutego 2014 o 12:17
Strzałokrzyżowcy, jedna z ciekawszych formacji nacjonalistycznych Europy. Kitartas!