life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Adam Danek: „Wartości rodzinne”

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

assadBdayCake_Środowiska katolickie oraz ta część luźno pojmowanej prawicy w Polsce, która się z katolicyzmem utożsamia, mają swoją charakterystyczną retorykę polityczną. Jej wyróżnik to nieustanne odwoływanie się do pojęcia rodziny oraz powoływanie się w sporach politycznych na tak zwane „wartości rodzinne”, wymagające respektu i ochrony.

Krytyka „wartości rodzinnych” wydaje się z pozycji chrześcijańskich, narodowych, patriotycznych i tym podobnych niewyobrażalna. Każdy przecież wie, że rodzina jest ważna i to bardzo. Nikt normalny jej nie atakuje. Próby delegitymizacji rodziny – jako źródła norm społecznych – podejmują jedynie środowiska lewicy obyczajowej (poprawniej zwane też „lewicą majtkową”), rozpowszechniając obraz rodziny jako kłębowiska przemocy domowej, pedofilii i wszelkich możliwych patologii, które powinno zostać poddane demokratycznej kontroli, realizowanej według zaleceń i pod nadzorem lewackich „organizacji pozarządowych”. A z tymi ludźmi i ich zamierzeniami niewątpliwie trzeba walczyć. Rodziny nie należy jednak utożsamiać automatycznie z „wartościami rodzinnymi”, jak coraz częściej dzieje się i na polskim gruncie, ponieważ oznacza to wejście w podsuwaną z zewnątrz pułapkę myślenia. Pozornie niepodejrzana retoryka „wartości rodzinnych” kryje w sobie bowiem o wiele więcej, niż tylko obronę oczywistych prawd moralnych.

Sam zwrot „wartości rodzinne” jest kalką z amerykańskiego języka polityki (family values). Niby nic w tym zaskakującego, bo przecież w naszym kraju wszyscy od prawa do lewa, dotknięci typowo polskim kompleksem niższości, starają się wkładać wysiłek głównie w małpowanie mód intelektualnych i politycznych z Zachodu, zamiast próbować twórczej kontynuacji rodzimych tradycji intelektualnych i politycznych lub wymyślić coś samemu.

Znany amerykański ekonomista Edward Luttwak zwrócił uwagę, że retoryka „wartości rodzinnych” nie wiąże się bynajmniej z rzeczywistym konserwatyzmem. Po wyborczym zwycięstwie „Billa” Clintona w USA Demokraci posługiwali się nią równie często, co wcześniej Republikanie. Nawet tak bezbarwny ideowo partyjny lider, jak centrowy, liberalny socjaldemokrata „Tony” Blair i jego laburzyści po przejęciu władzy w Wielkiej Brytanii włączyli retorykę „wartości rodzinnych” do swojego stałego repertuaru, wiernie naśladując w tym wcześniejsze liberalne ekipy rządowe Johna Majora i Margaret Thatcher, którym z deklarowanego konserwatyzmu została już tylko nieuzasadniona nazwa stronnictwa.

Luttwak zauważył też, że we współczesnej polityce retoryka „wartości rodzinnych” na ogół idzie w parze z liberalnym programem ekonomicznym (deregulacji i prywatyzacji). Nie jest to przypadek. Propagowanie mniej lub bardziej schematycznie pojmowanych „wartości rodzinnych” ma być lekarstwem na wszystkie – liczne – przejawy anomii, stanowiące normalny element kultury gospodarczej „wolnego rynku”, którym w żaden inny sposób poza gadaniem o znaczeniu rodziny (np. za pomocą instrumentów polityki społecznej) nie wolno przeciwdziałać w ramach liberalnej zasady „nieingerencji państwa”. Zachęcanie społeczeństwa do praktykowania „wartości rodzinnych” ma zaleczyć ubytki w tkance społecznej powodowane przez wyścig szczurów („konkurencyjność”), karierowiczostwo („możliwość samorealizacji”), wykorzenienie („mobilność na rynku pracy”), zniszczenie regularnego trybu życia („dyspozycyjność”), konsumpcjonizm („dobrobyt”), egoizm i chciwość („przedsiębiorczość”), rozpad więzi („wolny wybór”), komercjalizację („rentowność” lub „wartość rynkowa”) i tym podobne zjawiska, którym sprzyja „uwalnianie gospodarki”, a które zagrażają istnieniu i prawidłowemu funkcjonowaniu organicznych wspólnot, w tym rodziny. „Wartości rodzinne” stały się wręcz rewersem liberalnej polityki gospodarczej. Za ich pomocą ekonomiczni liberałowie mają nadzieję rozwiązać problemy, które sami wywołują.

Łączność między „wartościami rodzinnymi” a liberalizmem tkwi jednak głębiej. Ich propagatorzy sugerują na ogół, że tylko rodzina jest nośnikiem „wartości” (czyli, raczej, norm – moralnych czy społecznych). A co nim w takim razie nie jest? Przede wszystkim – państwo, a także jego poszczególne instytucje, jak publiczna szkoła czy wojsko. Oto wróg obrońców „wartości rodzinnych”. Według nich rodzina jest jedynym – poza ewentualnie Kościołem – przekaźnikiem wartości i dlatego państwo ma się nie wtrącać do procesu ich przekazywania. Państwo ma co najwyżej zapewnić rodzinie możliwość skorzystania z pewnych usług, na przykład posłania dzieci do szkoły. I też tylko możliwość. Jeżeli rodzina nie zechce, nie musi z tej możliwości korzystać, bo na przykład wybierze home-schooling, popularny w środowiskach szermujących „wartościami rodzinnymi” (zapatrzonych w idee ze świata anglosaskiego do tego stopnia, że nawet nie próbują przetłumaczyć ich nazw na język rodzimy).

Retoryka „wartości rodzinnych” zdradza w ten sposób swą właściwą, liberalną treść. Ma pozbawiać legitymizacji wszelkie wspólnoty szersze niż rodzina. A i samo pojęcie rodziny redukuje w praktyce do zachodniej, wielkomiejskiej „rodziny nuklearnej” (rodzice, małoletnie dzieci i nic więcej), bo mowa jest w niej jedynie o prawach rodziców i więziach rodziców z dziećmi – ale na przykład już nie o prawie osób starszych do opieki i materialnego wsparcia ze strony dorosłych dzieci i innych krewnych w wieku produkcyjnym, czyli o ciążącym na tych drugich obowiązku świadczenia takiej opieki, który w razie jego niewypełnienia powinien podlegać zewnętrznej egzekucji (przymus – zmora liberałów).

Optyka ta jest historycznie i socjologicznie błędna. W społeczeństwach tradycyjnych dzieci zawsze wychowywało środowisko szersze, niż tylko rodzice (bo struktura rodziny była znacznie bardziej rozbudowana). Ponadto młodzież przeznaczoną do stanu duchownego wychowywał klasztor lub seminarium (instytucja nowicjatu), przyszłych rycerzy i damy – dwór, przyszłych uczonych – uniwersytet (in loco parentis), przyszłych rzemieślników – cech (na tym polegało terminowanie, które nie ograniczało się bynajmniej do technicznej nauki zawodu) i tak dalej. Nie sposób nie wspomnieć również o wychowawczej roli odgrywanej w stosunku do młodych ludzi przez armię, na co w Polsce kładziono nacisk jeszcze przed II wojną światową. Piłsudczyk Tadeusz Hołówko w swojej głośnej książce „Oficer polski” (1920) poświęcił wiele miejsca wyjaśnieniu, dlaczego w wojsku narodowym oficer musi być nie tylko przełożonym żołnierzy, ale przede wszystkim ich wychowawcą. Wprawdzie młode łajzy gotowe zapisać się na dowolne studia, byle uciec przed służbą, oraz mieszczuchy przerażone perspektywą zrobienia „kotów” z ich rozpieszczonych synalków zawsze lubiły epatować swoich rozmówców opowieściami o przypadkach demoralizacji w szeregach wojska i oczywiście przypadki takie od zawsze zachodziły, ale należy pamiętać, że wbrew ich twierdzeniom tego rodzaju patologie nie są przejawem normalnego ducha armii, podobnie jak patologiczna rodzina (też odwieczne zjawisko) nie jest przejawem normalnego ducha rodzinnego.

Z jednej strony „rodzina nuklearna”, którą można inaczej nazywać rodziną szczątkową, jest za słaba, by samodzielnie sprostać całościowemu wychowaniu dzieci. Do realizacji tego zadania potrzebuje pomocy innych grup i instytucji. Dowodzi tego jej niewydolność i rozpad po pozbawieniu jej zewnętrznych podpór wskutek demontażu starszego, tradycyjnego porządku społecznego. Z drugiej strony rodzice wcale nie mają „prawa do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”. Własne przekonania indywiduów mogą być dowolne, także szkodliwe czy głupie, więc bynajmniej nie muszą być z definicji respektowane. Tymczasem dzieci powinny zostać wychowane zgodnie z religią przodków, tradycją, narodowym obyczajem i etosem państwowym*. Rodzina, Kościół i państwo mają wspólnie wychować człowieka, którego życiowy wysiłek będzie kiedyś przynosił pożytek całej społeczności, a nie wyłącznie jemu samemu czy wyłącznie jego domownikom. Rodzina, Kościół i państwo muszą więc wspierać się wzajemnie, zamiast na siłę traktować się jako konkurenci.

W swej istotnej wymowie „wartości rodzinne” to tylko liberalny egoizm przeniesiony dla niepoznaki z „jednostki” na okrojoną, zminimalizowaną rodzinę. Tak oto liberalizm przerabia się na „konserwatywny liberalizm”, czyli na liberalizm pokryty dla kamuflażu cienką, przepuszczalną warstewką pozornego konserwatyzmu społecznego. „Wartości rodzinne” okazują się więc kolejnym awatarem zaczerpniętej z gruntu amerykańskiego, chimerycznej formuły „liberalizm gospodarczy, konserwatyzm obyczajowy”. Formuła ta musi zaś za każdym razem ponosić fiasko, ponieważ – wbrew gołosłownym zapewnieniom jej głosicieli – zawiera fundamentalną sprzeczność: konsekwentny liberalizm gospodarczy musi wieść do odrzucenia wszelkiego konserwatyzmu, a konsekwentny konserwatyzm społeczny musi wieść do odrzucenia wszelkiego liberalizmu, w tym ekonomicznego. I każdy zwolennik „liberalizmu gospodarczego, konserwatyzmu obyczajowego”, o ile nie jest głupcem, dochodzi w końcu do punktu, w którym musi opowiedzieć się po stronie jednego, a przeciw drugiemu z członów tej pokracznej diady. Ważnym zadaniem ruchu narodowo-społecznego w Polsce jest wymiecenie z krajowego obiegu idei zarówno „wartości rodzinnych”, jak i całej reszty „konserwatywno-liberalnego” chłamu, a zastąpienie ich postulatami autentycznego konserwatyzmu.

Adam Danek

* Uważam za wskazane konsekwentne stosowanie pojęcia etosu państwowego, bez uciekania się do często spotykanych eufemizmów „patriotyczny” czy „obywatelski”.

Tekst pierwotnie ukazał się na Xportal.pl


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

5 Komentarzy

  1. ”Good article” If ”degeneration” is still throbbing at this rate… All legacy left to us in Heritage our ancestors, will be fully ”Extinct” If us! the Patriots! not the We avoid, since we are ”Cutting edge” last for avoid the catastrophe and chaos we are currently living…

  2. Kolega Adam jak zwykle w formie, jeśli chodzi o tego typu tematykę. Bardzo wartościowe, nieszablonowe podejście.

  3. Nauczanie domowe to w obecnych czasach wcale nie tak zła opcja, a wręcz przeciwnie…

  4. Autor popularnego, konserwatywnego vloga o wychowywaniu dzieci – Jan Cyraniak – krytycznie odniósł się do tekstu Danka:
    http://konserwatyzm.pl/artykul/10821/adam-danek-lub-tradycjonalizm—wybor-nalezy-do-ciebie

  5. Są dwie możliwości:
    1. p. Danek odnalazł w liberalizmie samego diabła?,
    2. p. Danek zastawił pułapkę na idee rodzinne we wszystkich zakątkach myśli społecznej.

    Obydwie możliwości służą mu do wykazania, że „jednostka niczym”, jak pisał poeta Majakowski w czasach nasilenia się sowieckiego, internacjonalistycznego nacjonalizmu. Internacjonalistyczny nacjonalizm – oto wynalazek!!!
    No, dobra, ale co ma być lepsze od tych „wartości rodzinnych”, które p. Danek pozbawia racji bytu?

Odpowiedz na D. Anuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*