Gábor Vona, lider węgierskiej partii Jobbik odpowiedział na kilka pytań redaktora włoskiego magazynu „Eurasia”, prof. Claudio Muttiego, poświęconych bieżącym zagadnieniom i sprawom ideowym.
C. Mutti: Zachodni system medialny prezentuje Jobbik jako partię węgierskiej skrajnej prawicy. Z drugiej strony stawia się Jobbik obok Fideszu, pomimo faktu, iż Fidesz jest partią rządzącą, a Jobbik jest w opozycji. Jakie są wyznaczniki fundamentalne Jobbiku i czym różni się on od Fideszu?
G. Vona: Jobbik definiuje się jako partia narodowo-radykalna. „Narodowy” oznacza, że chcemy reprezentować interesy Węgrów i Węgier, termin „radykalny” definiuje metodologiczne podejście. Sytuacja kraju jest dramatycznie zła, dlatego chcąc dokonać kompleksowych zmian, należy być radykalnym. To co jednak chciałbym w tym kontekście podkreślić, ani komponent narodowy, ani radykalizm nie definiują naszego systemu wartości. Gdybym chciał określić system wartości Jobbiku, powiedziałbym, że jesteśmy konserwatystami. Bronimy tradycyjnych i ogólnoludzkich wartości, stosownie do możliwości we współczesnym, dekadenckim świecie. Fidesz nie jest ani narodowy, ani radykalny, ani tradycjonalistyczny. To partia oportunistyczna i technokratyczna, która zmienia system wartości tak, jak zmienia się bieliznę. To nasza presja po stronie narodowej zmieniała trochę Fidesz, ale nie powinno to nikogo wprowadzić w błąd. Pozostał on w głębi partią modernistyczną i liberalną, której bliżej do socjalistów, niż do nas.
C. Mutti: Te same media w stosunku do Jobbiku używają określeń „populistyczny”, „rasistowski”, „antysemicki” etc., które w języku propagandy politycznej uzyskują znaczenie odmienne od właściwego. Jaka jest przyczyna stosowania ich względem Pana partii?
G. Vona: Cel jest bardzo prosty. Jeśli oligarchia polityczna nie chce lub obawia się dyskusji z nową siłą polityczną, z którą wiadomo że przegra, wtedy najprostszą drogą jest oskarżenie jej o antysemityzm. To oskarżenie jest obecnie czymś najbardziej stygmatyzującym, bardziej niż jakiekolwiek inne. Nie zamierzam się z niego tłumaczyć, gdyż nie ma powodu. W żadnym punkcie naszego programu nie niczego, co mogłoby dyskryminować lub wartościować negatywnie innych ludzi. My mówimy po prostu prawdę o Izraelu, a to nie podoba się wielu ludziom. Fakt, że coraz mniej osób jest zainteresowanych udziałem w tej nagonce przeciwko nam potwierdza, że świat się zmienia. Popularność Jobbiku rośnie, pomimo kłamstw i oszczerstw.
C. Mutti: Zarzut „antysemityzmu” jest używany przez wspierających „Państwo Izrael” w celu demonizacji tych, którzy podważają jego legalność lub po prostu krytykują jego działania. Jakie stanowisko zajmuje Jobbik w kwestii istnienia państwa żydowskiego w Palestynie?
G. Vona: Chociaż powstanie państwa Izreal nastąpiło w niecodziennych okolicznościach, które spowodowały mnóstwo problemów, jesteśmy za ideą dwóch państw, inaczej mówiąc, popieramy prawo Palestyńczyków i Żydów do posiadania własnego państwa. Wspólnota międzynarodowa powinna to rozwiązanie wprowadzić już dawno, jednak jej główne państwa są kontrolowane przez lobby syjonistyczne.
C. Mutti: Jeśli się nie mylę, określa się Pan mianem „eurorealisty”. Co to oznacza? Może Pan wyjaśnić co ma na myśli, gdy mówi o „Europie Wolnych Narodów”, jako alternatywie dla Unii Europejskiej?
G. Vona: Nie, to nie pomyłka, faktycznie jestem eurorealistą, zaś biorąc pod uwagę obecną sytuację odpowiada to byciu eurosceptykiem. Dla Unii Europejskiej w obecnej formie nie przewiduję jasnej przyszłości. Dostrzegam, iż zamiast budować ją w oparciu o system wartości odpowiadający europejskiej tradycji, próbuje się uciec od problemów oddając się w śmiertelny uścisk Stanów Zjednoczonych. To zła droga. My Europejczycy musimy wdrażać w życie system społeczny, ekonomiczny i polityczny, który dopasowuje się organicznie do naszych historycznych uwarunkowań. To nie może być wspólnota państwowa typu federalnego; zamiast Stanów Zjednoczonych Europy, popieramy konfederację państw w gestii której znajdują się niektóre sprawy wspólne. Nie powinniśmy osłabiać państw narodowych, przeciwnie, musimy je wzmacniać. Silna rodzina bazuje na sile poszczególnych jej członków, silny naród na silnych rodzinach, silna Europa na silnych narodach.
C. Mutti: W jednym z moich artykułów („Na wschód, Węgrzy!) napisanym w ubiegłym roku dla magazynu „Eurasia” miałem okazję recenzować Pański tekst „Euroazjatyzm, nie euroatlantyzm” (Barikád, 7 czerwca 2012). Czy może Pan przybliżyć idee w nim przedstawione?
Obecna Unia reprezentuję złą drogę, liberalną, która utraciła europejskie wartości porzez adaptację wzorców amerykańskich na niwie kulturowej, gospodarczej i politycznej, zamiast zmierzać we właściwym kierunku. W obecnej trudnej sytuacji, Europa sama musi znaleźć drogę wyjścia, ale tak jak kiedyś powiedziałem, ta droga wiedzie na wschód. Dostrzegam dwa eurazjatyckie filary, które nie tylko my Węgrzy, ale także cała Europa muszą ponownie wziąć pod uwagę. Jednym jest Rosja, a drugim Turcja. W przypadku obu z nich stykamy się z wieloma problemami, gdyż dla niektórych państw europejskich relacje z Rosją napotykają na doświadczenia historyczne i państwowy kapitalizm, zaś w przypadku z Turcją pojawia się kwestia imigracji oraz islamu. Jednak w mojej opinii, są to jedynie zagadnienia, a nie przeszkody. Europa musi zmierzać w tym kierunku. To leży w naszym interesie politycznym, gospodarczym i kulturowym. Dla nas amerykanizm jest śmiertelnym wirusem. Dostaje się on do naszego organizmu, zaburza jego funkcjonowanie, atakuje system odpornościowy i ostatecznie zabija. Im szybciej się go pozbędziemy, tym łatwiejszy będzie nowy początek. A nowy początek jest niezbędny.
Tłumaczenie dla portalu Nacjonalista.pl: Wojciech Trojanowski
Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji.
18 marca 2013 o 15:53
Mój idol, bez dwóch zdań. Człowiek czynu, a jednocześnie autor bardzo intrygujących koncepcji.
Warto zwrócić uwagę na jego poparcie dla „two-state solution”, stosunkowo młodego modelu rozwiązania konfliktu w Palestynie. Moim zdaniem również należy się zastanowić, czy całkowite zniszczenie Izraela jest nie tyle możliwe, co pożądane.. Chyba, że mówimy o jednolitym państwie palestyńskim, w którym Żydzi mieliby zagwarantowaną własną administrację, autonomię, etc. Bo przecież – mówiąc prostym językiem – drugiej wielkiej tułaczki to raczej nie chcemy.
18 marca 2013 o 15:53
Wszystko spoko,ale czy Europa niema zadnej trzeciej drogi niz gówniany Euroatlantyzm,lub Euroazjatyzm?Z tego wiem Gabor Vona na poczatku kongresu jobbiku nawiązał do polityki zagranicznej, gdzie wzbudził ogromną owację publiczności pomysłem zawiązania sojuszu Polski, Węgier i Chorwacji, który miałby być filarem budowania niezależności narodów środkowoeuropejskich.
Czy to nie wystarczy?
18 marca 2013 o 16:01
Vona pisze o eurazjatyckich filarach, na które należy zwrócić uwagę i omawia je pokrótce w kontekście wyzwań. Wybacz, ale zamykanie się na 2-3 „najfajniejsze państwa” jest dziś niemożliwe. Zresztą, w gruncie rzeczy, nigdy nie było. Wzbudzające owacje hasła o przyjaciołach z Polski i Chorwacji to jedno, realizm polityczny to drugie. Trzeba mieć konkretny plan rozwijania polityki międzynarodowej, trochę bardziej zaawansowany niż „z tymi mamy zgodę, a tamtym ch. w d.”. Jestem przekonany, że Vona wie, co mówi.
18 marca 2013 o 16:37
Brawa dla niego widać, że człowiek wie co mówi i wie czego chce. Tylko ten „euroazjatyzm” pewnie się czepiam ale dla mnie to źle brzmi. Skoro Trzecia Droga to na całego także jako coś pomiędzy atlantyzmem i euroazjatyzmem
18 marca 2013 o 19:47
Nikt logicznie myślący raczej nie przewiduje zniszczenia Izraela bo to by się automatycznie wiązało z masową emigracją Żydów do Europy i USA. Jakkolwiek, trzeba stanowczo popierać pomysł istnienia Palestyny i Izraela obok siebie naciskając na ten drugi aby się ostatecznie wycofał z terenów palestyńskich. Narazie to działa na zasadzie że Żydzi powoli przejmują Palestynę.
18 marca 2013 o 19:51
Sigurd dzieki
Dokładnie mam takie same zdanie jak ty.
Ale zeby ten euroazjatyzm ie wygladał jak euroatlantyzm.
Bo jak wiemy w euroatlantyzmie niema równej wspołpracy panstw.Wszystko kreci sie wokół najwiekszego mocarstwa w atlantyzmie czyli NATO.Tam gdzie jakas obrzezana suka z jakiegos banku swiatowego nakaze zebysmy napadli.To armie euroatlantyckich gojów tam ida bez namyslu.Wiec niemiałbym nic przeciwko euroazjatyzmowi,pod warunkiem zeby to nie wygladało jak w atlantyzmie.Bo to tylko by była zmiana orientacji na wschód
18 marca 2013 o 19:52
Przepraszam za spam,ale pomyłka
Wszystko kreci sie wokół USraela,a nie NATO.
19 marca 2013 o 00:02
Jobbik to piękny ruch! Ich zorganizowanie i wyjątkowo nieustępliwe lanie syjonizmu po mordzie zasługuje na najwyższe uznanie, to fakt!… Ale żeby Turcja? Rosja? Widać w tym trochę po pierwsze dawne błędy turanizmu, a po drugie naiwne odczytywanie intencji i charakteru władzy Putina (czy w ogóle każdego innego ruskiego włodarza). Raczej nie tędy droga.
I niech ich ktoś wreszcie uświadomi, że z Turkami (i innymi Azjatami) nie mają nic wspólnego! To tak jakby Polacy mieli szukać pokrewieństwa z Irańczykami lub Hindusami, bo mówią indoeuropejskimi językami i też słoneczka w sztuce ludowej mieli. (Zresztą to w sumie złe porównanie, bo w przypadku Turków i Madziarów, to nawet to rzekome pokrewieństwo lingwistyczne jest wielce naciągane)
20 marca 2013 o 01:19
Jeśli w Turcji dojdzie do jakiejś rewolucji będzie to potencjalny sojusznik dla wolnych narodów ale puki co tam większość rządu jest tak turecka jak u nas rządzą Polacy.
20 marca 2013 o 19:19
No to jest konkretny nacjonalista, a nie jak te klauny z „ruchu narodowego” co to chcą wzmacniać przekaz opozycji parlamentarnej i tańczyć z gwiazdami. Brawo Vona!
27 marca 2013 o 13:45
Póki co to klauny z „ruchu narodowego” jeżdżą do Vony i jego kolegów i starają się tworzyć realne pole do dyskusji i współpracy.
9 kwietnia 2013 o 10:07
Klauny nie mają jaj. Ale niech jeżdżą, może się czegoś nauczą.