Narodowy radykalizm nie jest niestety tak inwazyjny jak liczne „nowoczesne postępowe” idee współczesnego syfu. Wskazuje na to, iż porzucenie wiary, patriotyzmu przez osobę z narodowej, konserwatywnej rodziny na rzecz np. lewactwa czy ateizmu raczej nie dziwi. Z kolei przypadek odwrotny zdarza się rzadziej i wzbudza zainteresowanie. A przecież jak Stalin, wychowany przez pobożną matkę, uczył się w seminarium duchownym, a został wielkim komunistą, to dlaczego nie może to działać w drogą stronę?
Jedną z przyczyn ekspansywności antycywilizacyjnych idei jest bezwstydność wyznających je, brak ryzyka przy tym oraz ogólna dostępność argumentów demoliberałów. Lewak przy każdej okazji zaczyna bez żenady ujawniać swoje zdanie oraz usiłuje przekonać rozmówce, jaki to nacjonalizm jest zły, głupi, bezsensowny, straszy powtórką holocaustu. My niestety mamy trudniej. By sięgnąć po fakty (a nie półprawdy!) świadczące na naszą korzyść, nie możemy szukać ich w popularnych mediach, podległych syjonistycznemu lobby. One cały czas próbują udowodnić słuszność „najlepszego systemu stworzonego do tej pory przez ludzi – demokracji liberalnej”. Poza tym, niebezpiecznie jest bezpośrednio ujawniać swe przekonania w niektórych sytuacjach. Najlepiej jest więc spędzać dużo czasu na lekturze, aby znaleźć obiektywne fakty, dotyczące ciemnych stron „jedynej, postępowej ideologii”.
Moim zdaniem, w tym celu powinniśmy świętować jak najwięcej rocznic tryumfów Polaków, o których teraz mało kto pamięta. Przez to Polacy czują, iż nie potrafią wygrywać, lecz najwyżej „przegrywać z honorem”. To nie sprzyja rozwojowi dumy narodowej. Świętujmy takie dni jak 27 września (rocznica bitwy pod Kircholmem w 1605 r.), 28 kwietnia (rozbicie najazdu tatarskiego w 1512 r. pod Łopusznem), 13 czerwca (zdobycie Smoleńska w 1611 r.) czy 10 kwietnia (hołd pruski). Na tej ostatniej szczególnie by mi zależało, ponieważ byłoby to też na przekór sekcie smoleńskiej, której guru chciałby tylko odzyskać stanowisko namiestnika Kraju Przywiślańskiego.
Uważam jeszcze, iż jednym z grożących Ruchowi niebezpieczeństw jest stanie się „słitaśnym” (o słitaśnym katolicyzmie już pisałem). Coraz częściej rezygnuje się z tej części naszego dziedzictwa, co „się źle kojarzy”. Chodzi mi m.in. o salut rzymski. Tym, co uważają go za nazistowskie pozdrowienie odsyłam tu, zaś jeśli ktoś boi się kłopotów z prawem, to jest tchórzem. Palikot ośmielił się zapalić skręta przed Sejmem, a my boimy się zasalutować przy składaniu kwiatów? Podobno ostatni raz zrobiliśmy to kilka lat temu.
Innym przejawem słitaśnienia (albo spedalania) jest nieśmiałość występowania przeciwko fałszywym patriotom spod znaku prawicy. Dużo „narodowców” upatruje nawet w okrągłostołowych i traktatolizbońskich politykach sojusznika lub „mniejszego zła”. Przez to w podkreślaniu antyprawicowości niektórzy widzą zrażanie do siebie sprzymierzeńców. Jednak nie można dla sojuszników stawać się kimś innym. Albo jesteśmy prawdziwymi NR, albo przyłączamy się do podrobionych patriotów w moherach.
Deng Xiaoping powiedział mądrze: „Ustępstwa prowadzą do większych ustępstw”. Jeżeli pozwolimy rozcieńczyć narodowy radykalizm, staniemy się tym, co LPR, PiS czy za granicą Szwedzcy Demokraci, którzy zrezygnowali z nacjonalizmu na rzecz „społecznego konserwatyzmu”. Oznacza to ukłony w stronę dewiantów oraz stwierdzenie, iż „narodowość ma się w sercu”.
Z mojego tekstu wynika, że i my mamy możliwość uzyskiwania „konwertytów”. W tym celu należy a) „pokazywać się” ludziom jak najczęściej, b) nie dać się rozcieńczyć, „zesłitaśnić” czy spedalić kompromisowością. Od zła odróżniają nas prawda oraz bezkompromisowość.
5 listopada 2012 o 21:16
”jeśli ktoś boi się kłopotów z prawem, to jest tchórzem”
Nie zawsze. Bywa, ze ma sie po prostu zbyt duzo do stracenia, szczegolnie jesli chodzi o rodzine. Nie pisze juz tu o przeszlych czasach wojen, okupacji itd. ale o codziennosci. Nie kazdy bylby gotowy poswiecic wlasna rodzine o cos, co i tak by nie osiagnelo efektu, jesli chodzi o dzialanie na pojedynke. Zycie nie jest takie proste, jakby sie wydawalo.
Nie da sie nigdy jednoznacznie ocenic, ze jest sie zdrajca, konfidentem czy tchorzem (tu w szczegolnosci jesli chodzi o przeszlosc). Nie da sie rowniez jednoznacznie ocenic, czy rzeczywiscie bylo sie heroicznym bohaterem. Z glebszym zastanowieniem to pierwsze nie wyklucza drugiego. Mozna byc patriota. Nie kazdy czlowiek jest tak odwazny. A przeciwstawienstem odwagi nie musi byc zawsze tchorzostwo.
”a) „pokazywać się” ludziom jak najczęściej, b) nie dać się rozcieńczyć, „zesłitaśnić” czy spedalić kompromisowością. Od zła odróżniają nas prawda oraz bezkompromisowość.”
Szczera prawda :). Oby tak oczywista rowniez dla wiekszosci spoleczenstwa :).
Pozdr. :).
9 listopada 2012 o 17:28
Ten powyższy komentarz opiera się na liberalnym relatywiżmie,gdzie wszystko ma wiele prawd i nic nie jest jasne i absolutne.Moje zrozumienie Narodowego Odrodzenia jest że jest akurat dokładnie odwrotne,mianowicie- Prawda,warta tego świetego słowa jest jedna.Kompromisy,relatywizm,rozwadnianie babskim strachem jest dla naszych oponentów.
9 listopada 2012 o 17:57
Do powyzszego komentarza -
szczerze Ci powiem, iz nie.
Nie kazdy byl w stanie poswiecic zycie wlasnej rodziny – w czasie wojny, okupacji, powstan itd. Bywali nimi na ogol ludzie slabsi psychicznie. Nie oznaczalo to jednak doglebnego upadku wartosci.
Dzisiaj rowniez, nie kazdy bylby w stanie sprzeciwic sie ogolnej idei. A wiesz czyja to zasluga? Mediow i sztucznych realiow rzeczywistosci.
Ja osobiscie tego nie pochwalam, ani nie przylaczam sie, jednak znam pare takich osob.
Co do mojej poprzedniej wypowiedzi – nie tyle chodzilo mi o przylaczenie sie do jakiejs akcji, czy marsz 11 listopada.
- Nie, nie opiera sie na liberalnym relatywizmie – to nacjonalizm i patriotyzm z historii wielu bohaterow (bezposrednio lub z opowiesci).
-ani nie ma wielu prawd. Prawda jest prosta – Bog, Honor, Ojczyzna.
- tak, prawda jest warta swietego slowa i jest jedna – warta wielu poswiecen i wyrzeczen,
- kompromisy, relatywizm ani ten ”babski strach” tez nie. Nie ma tu miejsca na te rzeczy.
Kierujmy sie wartosciami, ktore towarzyszyly Bohaterom.
Pozdr.
28 listopada 2012 o 00:19
„Jeżeli pozwolimy rozcieńczyć narodowy radykalizm, staniemy się tym, co LPR, PiS czy za granicą Szwedzcy Demokraci, którzy zrezygnowali z nacjonalizmu na rzecz „społecznego konserwatyzmu”.”
A to PiS się kiedykolwiek deklarował jako partia mająca coś wspólnego z nacjonalizmem?
28 listopada 2012 o 21:14
jj56 – taka deklaracja byłaby zbyt radykalna. ŻADNA większa partia nie zdecyduje się połączyć swoich idei z nacjonalizmem, przynajmniej obecnie, gdyż zapewne mogłaby stracić zbyt wiele. Dlaczego? Powód jest prosty, sposób myślenia społeczeństwa, gdzie nacjonalizm zrównany jest z holokaustem i Hitlerem. Wszystko to zawdzięczamy mediom i osobom, którym szczególnie zależało na wynarodowieniu Polski. I nic dziwnego, że jeśli któryś z polityków zadeklaruje chęć zrównania Polski z europejskim prawem spotka się z większym poparciem, niż polityk wyrażający chęć znacjonalizowania kraju.
29 listopada 2012 o 16:48
@Zuzanna
Oczywiście masz rację, zdaję sobie z tego sprawę, ale też nie o to mi chodziło. Miałem na myśli pytanie, dlaczego Waclawius wymienił PiS w jednym szeregu z LPR. Oczywiście, po latach spędzonych w Sejmie tej drugiej partii możemy powiedzieć, że jest tak samo nic nie warta, jak ta pierwsza, ale o ile część LPR-owców miała jakiś związek z ruchem narodowym, czy to będąc wcześniej w MW, czy po prostu odwołując się do jego dziedzictwa, to o pisiorach tego rzec się nie da.
29 listopada 2012 o 19:04
Wymieniłem te partie w jednym szeregu, ponieważ łączy je wspólna cecha: udają jedynych prawdziwych patriotów, a postępują łagodnie mówiąc inaczej.
29 listopada 2012 o 19:15
Tak, wiem. Bo przeciez PiS nigdy tego nie deklarowal. Nie przekreslalabym jednak nigdy PiSu. To naprawde dobra alternatywa. Najlepsza z reszty partii. Nie jest to tak, ze PiS jest ”nic nie warty”. Do zmian potrzebna jest wiekszosc, ktorej nie bylo. Dodatkowo brakowalo spoleczenstwu ”pewnosci”. Co zakonczylo sie tak, jak wiemy