20 października, setka młodych mężczyzn i kobiet zrzeszonych w nowej francuskiej inicjatywie narodowej - Génération Identitaire – zjechała się do miejscowości Poitiers by oddać hołd europejskim wojownikom poległym z arabską armią w obronie naszej cywilizacji i wiary. Działacze GI dostali się na dach lokalnego meczetu i wywiesili transparenty swojej organizacji, widoczne dla przechodniów. Nie obyło się bez interwencji… straży pożarnej oraz medialnego rejwachu o „neonazistach”.
Dla samych indentytarystów manifestacja miała na celu wyrażenie sprzeciwu wobec masowej imigracji i etnicznej czystki, jakiej rodowici Francuzi doświadczają od dekad we własnym kraju. Cytat za stanowisko organizacji:
Przez tą ważną akcję, Génération Identitaire chce znajdować się na pierwszej linii frontu w walce o naszą tożsamość.
1300 lat temu, Karol Młot powstrzymał Arabów pod Poitiers w heroicznej bitwie, która ocaliła nasz kraj od islamskiej inwazji. Był to 25 października roku 732. Dziś żyjemy w roku 2012, a wybór pozostał taki sam: żyć jako ludzie wolni albo zginąć. Nasze pokolenie nie będzie patrzyć, jak jego naród zanika wskutek obojętności. Nie będziemy Indianami w Europie. Z tego miejsca, ważnego symbolu przeszłości i męstwa naszych przodków, nawołujemy do pamięci i walki!
(…)
Nasza walka się właśnie rozpoczęła, apelujemy do młodych Europejczyków, by stali się sukcesorami własnego losu oraz by dołączyli i wsparli gwardię młodzieży, która stoi na baczność.
Niech cała Europa usłyszy nasze wołanie: Rekonkwista!
21 października 2012 o 20:24
Pięknie! Bardzo powoli i nie wiem czy nie za późno ale trzeba stanowczo stwierdzić że EUROPA SIĘ BUDZI!
21 października 2012 o 21:07
Brawo Francuzi!
22 października 2012 o 15:28
Ci Francuzi to młodzi ludzie,nowe pokolenie które widzi że najważniejszą sprawą jest zapewnienie tożsamości narodowej .Brawo!
22 października 2012 o 21:04
A u naszej młodzieży wciąż roi się od lemingów
26 października 2012 o 03:45
Gdy nie ma co włożyć do garnka, o rewolucję najłatwiej. Czy da się, nie czekając na to? Musimy rozbudzać świadomość i edukować ludzi, aby oparli się lewackim głupcom.
30 października 2012 o 22:28
@straybow
„Gdy nie ma co włożyć do garnka, o rewolucję najłatwiej.”
Mit nad mitami. W Chile ludziom brakuje wody i żadna rewolucja nie wybucha. Sam brak dobrobytu lub nawet powszechna nędza nie tylko nie katalizują nagłych przemian, lecz mogą je wręcz hamować. Marks nawymyślał swoich rewolucyjnych bzdur, bo był burżujem (i Ż…), na którego harował wierny uczeń – Engels. Jego mózg był dobrze odżywiony, żeby produkować rozmaite teorie, no i przede wszystkim miał na to sporo czasu wolnego. Kiedy ma się problem z utrzymaniem rodziny i wiecznym brakiem czasu/pieniędzy, to się nie myśli o żadnej rewolucji.
Natomiast co innego, gdy nagle i relatywnie szybko spadnie poziom dobrobytu. Gdyby np. francuskie społeczeństwo nagle utraciło wszystkie swe (zanikające i tak, lecz powoli i niezauważalnie) luksusy, to bylibyśmy świadkami drugiej Wielkiej Rewolucji. A tak to „jakoś leci”…
20 czerwca 2019 o 15:49
Dokładnie – rewolucja nie zależy od poziomu życia ludzi, rewolucja zależy od gwałtownego załamania się poziomu życia większej grupy ludzi (nie pojedynczych osób).
Poza tym rewolucja jest bardziej prawdopodobna w krajach bogatych, gdzie poziom życia ludzi spadł, lecz nadal jest wysoki niż w społecznościach przyzwyczajonych do życia w slamsach.
To jest kwestia zaburzenia społeczeństwu jego dotychczasowego życia, do którego jest przyzwyczajone, nie poziomu rozwoju społecznego.