Naprawdę mam wrażenie, że zamiast nazwy Rzeczpospolita Polska, nasz kraj powinien się nazywać Rzeczpospolitą Paradoksów. Otóż zadziwiły mnie niedawne słowa ministra finansów, pana Jacka Rostowskiego, kiedy wypowiedział się na temat planów gospodarczych rządzącej koalicji dnia 12 października. Wszyscy wiemy, że plan zakłada wydanie ponad 800 miliardów złotych i według ministra jest to zrównoważony plan rozwoju. Brzmi mocno, prawda?
Jednak to nie jest odpowiedź, dlaczego było to zadziwiające. Wcześniej, 6 września pan minister stwierdził, że propozycje budżetowe zaproponowane przez PiS, czyli wydanie 60 miliardów złotych to klasyczna piramida finansowa i są to propozycje dwukrotnie przewyższające deficyt w budżecie. Nie jestem pewien, jak pozostała część rodaków, ale widzę tu pewną niekonsekwencję. Idąc pierwotną logiką ministra należałoby przyjąć, że propozycja Platformy jest relatywnie bardziej szkodliwa dla państwa, niż pomysły opozycji. Jednak tak się nie dzieje. Dlaczego? Mam pewną teorię. W końcu to była propozycja PO, więc wiadomo, że minister uzna ją za dobrą, ponieważ o własnych propozycjach się źle nie mówi, a o opozycji można powiedzieć co się chce. Pytanie tylko, jak długo jeszcze rozwój gospodarczy Polski będzie uzależniony od podobnych procederów. Gospodarka nigdy nie powinna być zależna od tego, kto jest w danej partii przyjacielem kogo. Politycy powinni kierować się dobrem Rzeczypospolitej. Tyle teoria. Jak jest, widać gołym okiem.
Kolejna sprawa, która sprawiła, że zacząłem poważniej zastanawiać się nad nieciekawą sytuacją naszego świata jest przyznanie pokojowej nagrody nobla unii europejskiej. Do tego jeszcze motywy jej przyznania. Pierwszy raz usłyszałem, że unia od 60 lat przyczynia się do procesu pokoju, pojednania, demokracji i praw człowieka w Europie. Jeżeli ktoś w Komitecie Noblowskim chciał usłyszeć gromki i szyderczy śmiech, nie przeliczył się. Zwłaszcza taki śmiech byłby pełnoprawny wśród obywateli Hiszpanii, na której ulicach toczą się burdy, wśród mieszkańców Grecji, gdzie w parlamencie zasiadają socjaliści, a cała strefa euro zaczyna się rozpadać. Oczywiście znajdują się tacy, którzy bardzo się cieszą z powodu przyznania nagrody, jak na przykład Monika Richardson, która na swoim twitterze, szczyci się, że jest europejką, natomiast tym, że jest z Polski już zapomina. Podobnież jak twierdzi, że tylko ścisła integracja z unią jest lekarstwem na kryzys. Zaraz. Jak to? A co maja powiedzieć ci, którzy właśnie przez ścisłą integrację z tym tworem chorego socjalizmu mają właśnie problem z kryzysem i coraz mniejsze nadzieje na zażegnanie go? Takimi ciekawymi, ale bezmyślnymi spostrzeżeniami kończy się jednostronne patrzenie na unię europejską.
No cóż, obawiam się, że podobnych atrakcji jeszcze długo będziemy świadkami i wcale nie wyjdzie nam to na dobre.
15 października 2012 o 16:13
Napisałeś „unia europejska” małymi literami specjalnie? Taki sposób na znieważenie
16 października 2012 o 00:11
Jak najbardziej. Coś takiego jak unia moim zdaniem nie zasługuje na jakąkolwiek wielką literę, ze względu na spustoszenie, jakie sieje w obrębie swoich granic. No i to chyba najprostszy sposób, aby pokazać co myślę o tej organizacji, bez wykorzystania więcej niż dwa słowa, które składają się na ten twór.