Znany i popularny poeta i pisarz, autor „Blaszanego Bębenka” i laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury z 1999r., zdążył już zniechęcić do siebie zachodnie salony, a pro-izraelskie lobby potrenowało na nim, opanowaną zresztą do perfekcji, sztukę medialnej nagonki. Ma też zakaz odwiedzania Izraela. Wszystko za wiersz „To, co należy powiedzieć” (Was gesagt werden muss) jego autorstwa, opublikowany w kwietniu tego roku przez gazetę Süddeutsche Zeitung, w którym noblista wytknął Izraelowi agresywną politykę i uznał ten kraj za zagrożenie dla świata. W swym nowym tomiku wierszy, Grass idzie na ciosem.
Jego najnowszy zbiór utworów wydany został w zeszłą sobotę i nosi tytuł „Eintagsfliegen” (jętki – w Niemczech tak określa się osoby znane z pojedynczego sukcesu). Jeden z wierszy o tytule „Bohater naszych czasów” napisany został w hołdzie dla Mordechaja Vanunu, izraelskiego naukowca, który w wywiadzie dla London Sunday Times w 1986r. zdradził światu sekrety dotyczące posiadanej przez Izrael broni atomowej. Wkrótce potem został porwany przez żydowskie służby specjalne z Rzymu i przewieziony do kraju, gdzie wtrącono go do więzienia na 18 lat.
Jak twierdzi niemiecki noblista, czyn Vanunu należy do bohaterskich. „On pokazał światu prawdę” – powiedział. Niemieckie media masowo skrytykowały Grassa za „atakowanie” oraz „prowokowanie” Izraela. W podobnym tonie wypowiadały się oczywiście media i prasa w samym Izraelu.
Na podstawie: presstv.ir, jpost.com
Komentarz: Pomimo iż z lewicującym Günterem w wielu kwestiach wypada się nie zgodzić, to jego kontynuacja walki o prawdę w tym jednym temacie, przy całej świadomości szykan, jakie mogą spaść na jego dobre imię, zasługuje na szacunek. Nonkonformizm – oto, co liczy się najbardziej w dzisiejszych czasach.
30 września 2012 o 19:27
Nie może odwiedzać Izraela? Co za chamówa. To, że nie zgadza się z polityką kraju nie oznacza, że nie może pojechać na jego teren na wycieczkę. Rozumiem zakazy wjazdu w celach politycznych, ale takie embargo to lekka przeginka. A co z ich „prawem człowieka”? Prawem do „swobodnego poruszania się”? Jak zwykle, obowiązuje każdego, bo warunkiem, że jest „cacy”.
30 września 2012 o 23:12
Ale Izrael nie jest demokracją zachodnią tylko zmilitaryzowaną dyktaturą napędzaną szowinistyczną ideologią. Mają tam „głęboko” wszelkie wolnościowe frazesy i nigdy się z tym nie kryli.
Izrael – jedyne państwo z koncesją na faszyzm. Chcecie faszyzmu – czas się obrzezać.
30 września 2012 o 23:14
A do tego ta piękna korporacjonistyczno-spółdzielcza idea kibuców….
1 października 2012 o 16:23
Izrael zapewnia demokrację, darmowe szkolnictwo, drogi, dobrobyt, itp., ale tylko dla żydów.
1 października 2012 o 17:53
No akurat kibuce to nie żadna spółdzielczość czy korporacje (chyba że spółdzielczość a la PRL), tylko Państwowe Gospodarstwa Rolne, PGR-y. A do spółdzielczości to podobne jak gen Wrangl do spodni Wrangler.
3 października 2012 o 18:02
No nie wiem. Kibucnicy dzielą owoce pracy między siebie i sami się rządzą.
Nie ma kierowników etc a równość jest faktem. Wiele kibuców powstaje na pustyni z oddolnej inicjatywy jakiejś wcześniej zawiązanej grupy – bez udziału władzy. Z PGRem – jego złodziejstwem, marnotrawstwem i demoralizacją nie ma to wiele wspólnego.
4 października 2012 o 18:45
Nie mam pojęcia, jak to jest z kibucami, więc w ten spór nie wchodzę. Natomiast nie zgadzam się Aguirre z Twoim porównaniem Izraela do faszyzmu, które bardzo rani faszyzm – przynajmniej ten klasyczny, włoski. Gdy Włochy zdobyły Albanię, to nie traktowały Albańczyków jak śmieci vel podludzi, pozwoliły im nawet powołać własne faszystowskie państwo i zagarnąć dla siebie sporne Kosowo (taki psikus w stronę Serbów, co to nie chcieli iść z Osią). Rasizmu właściwego syjonistom w faszyzmie nie uświadczymy.
No i wreszcie co do dyktatury – czy chcemy tego czy też nie, Izrael takową nie jest. Jest dokładnie tym, czym się sam z dumą nazywa: „a democratic, Jewish state”. Demokratyczne państwo żydowskie. Etniczny demokratyzm wykluczający wszelkich obcych z uczestnictwa w kształtowaniu owego systemu. W zasadzie jest to idea zbliżona do pierwotnych zamysłów NSDAP odnośnie „demokracji germańskiej” (zasada fuehrerprinzip została wprowadzona później). Tak więc bardziej doszukiwałbym się tu podobieństwa do wczesnej myśli NS-ów bądź też np. Apartheidu. Z tą różnicą, że Burowie wprawdzie dyskryminowali Zulusów, ale ich nie eksterminowali.
Izrael to rządy większości Żydów, a większość Żydów i większość reprezentujących ich partii nie ma nic przeciwko eksterminacji Palestyńczyków. Na tym polega cały problem.
PS: Ale fakt, to bardzo zmilitaryzowany system. Wręcz „demokracja wojenna” trochę na wzór starożytnych ludów.
5 października 2012 o 18:13
Zgoda, niesłusznie użyłem pojęcia faszyzm w potocznym rozumieniu. Polityka Izraela zdecydowanie bardziej przypomina wzorce hitlerowskie (szowinizm posunięty do fizycznej ekstrminacji), chociaż sukcesja ideowa następuje raczej w odwrotnym kierunku. O pochodzeniu nazistowskiego jabłka z talmudycznej jabłoni pisał już Koneczny.
Natomiast co do innych kwestii, warto zauważyć, że rozwój ekonomiczny Izraela nie wynika tylko z jankeskich dotacji i palestyńskiej krzywdy(które są faktem), ale również z doskonałej organizacji i pracowitości społeczeństwa. Wybaczcie uproszczenie, ale to Żydzi nawadniają pustynię, podczas gdy Arabowie leżą do góry brzuchem. Dzielnice żydowskie są czyste i schludne, w arabskich – brodzi się w śmieciach. Takie są niestety fakty – więc nie warto wierzyć opiniom o kibucach-”pgrach”.
6 października 2012 o 01:06
Pierwszy akapit – pełna zgoda. Choć w sumie Hitler posunął się dalej w praktyce, aniżeli w teorii. W dalszym ciągu to, co przeczytamy w Mein Kampf, Das Zweite Buch, czy Micie Rosenberga jest mniej odrażające od potwornych tekstów Talmudu, czy publicznych wyznań syjonistycznych polityków. Strach pomyśleć, co by było, gdyby Izrael kiedyś stał się geopolitycznym kolosem na miarę Rzeszy.
Jednak co do drugiego, to już bym się zastanowił. Oczywiście słusznie wspominasz o dotacjach jankeskich (jakieś 120 milionów dziennie otrzymuje to śmieszne państewko od Wuja Sama) i palestyńskiej krzywdzie. Z tą organizacją może rzeczywiście być coś na rzeczy. Ostatecznie syjonizm może mieć w sobie element zdrowego nacjonalizmu, więc trzeba byłoby się zastanowić, czy wszystko w nim warte jest negowania i zwalczania. Prof. Finkelstein stwierdził w filmie „Defamation”, że gdyby Izrael „pozbył się amerykańskiego żydostwa i tych podżegaczy wojennych z Beverly Hills”, to mógłby stać się normalnym państwem. Problem polega na tym, że – jak przewidział Hitler w jednej ze swych broszurek z wczesnego okresu działalności NS-owskiej – w razie powstania „światowego centrum żydostwa” w Palestynie, nie dojdzie do żadnej wielkiej emigracji wszystkich Żydów do Kanaanu. Na całym świecie pozostanie (i rozrośnie się) wielka siatka, dla której Izrael będzie pełnić rolę centrum-laboratorium szowinizmu. I owa siatka będzie zapewniać mu międzynarodową legitymizację, wsparcie finansowe, zbrojne, etc. To ten „Międzynaród” czyni Izrael nienormalnym państwem. Gdyby go nie było, Żydzi musieliby układać swoje stosunki z sąsiadami właśnie po sąsiedzku. A tak, to mogą eksterminować, zrzucać biały fosfor na osiedla mieszkaniowe, grozić atakami nuklearnymi i wszystko uchodzi im płazem. Pytanie, czy nie kręcą na siebie bata, przy którym Bat Adolf będzie wyglądać na mały problem.
A co do Arabów – nie wiem, skąd się wzięła kwestia brudu w arabskich dzielnicach, niemniej jednak gdy pojedziesz do jakiegokolwiek arabskiego kraju, to pod tym względem odniesiesz bardzo pozytywne wrażenie. W kulturze islamu jest bardzo czysto. Ostatecznie to oni myją tyłek, zamiast go w ohydny sposób podcierać (choćby i z użyciem GW)
6 października 2012 o 12:01
W pełni się zgadzam, że Izrael to państwo dysfunkcyjne – a do tego łajdackie. Natomiast faktem jest, że Arabowie w rywalizacji ekonomicznej czy cywilizacyjnej z Żydami wypadają blado. Żydzi zazieleniają i uprawiają takie miejsca, w których Arabowi nie chciałoby się „zaparkować wielbłąda”. Nie wiem czy wiesz, ale Syria i Liban handlują z Żydami płodami rolnymi z kibuców !
Byłem w krajach arabskich, znam też kilku Arabów, dużo rozmawiałem z ludźmi, którzy w tych stronach spędzili kawał życia i tamtejsza gospodarka jest … specyficzna. Nie chodziło mi o higienę osobistą, co do której oczywiście masz rację To oczywiście kwestia etnicznego charakteru, który ciężko wartościować. Porównanie Arabów i Żydów to jak zestawienie np Greków i Niemców. W sumie Grecy sympatyczniejsi, ale wolelibyśmy mieć ekonomię grecką, czy niemiecką ?
7 października 2012 o 00:02
No to mamy interesującą dysputę i bardzo dobrze
Z tą rywalizacją ekonomiczną też przyznam, że mnie zaskakujesz – przecież Żydzi znani są z malwersacji na tle finansowym, z żerowania na innych nacjach, z zawodów kategorii: pośrednik, bankier, mediator, negocjator, lichwiarz Może to, co mówię, to czysty antysemityzm, a może po prostu fakty. A może jedno i drugie. A może się mylę? Tego do końca nie wykluczam. Ale przyznam, że obraz Żydów uprawiających uczciwie rolę i produkujących na własną rękę to dla mnie trochę egzotyka. Choć w sumie starożytni Izraelici jeszcze coś tam robili własnym rękoma i nie wyręczali ich we wszystkim kananejscy niewolnicy.
Ostatecznie powodem, dla którego polscy narodowi radykałowie (jak również narodowi socjaliści w Niemczech czy faszyści w Italii) preferowali ruch syjonistyczny zamiast ortodoksyjnego judaizmu było to, iż jawił się on jako swoista odnowa, próba reorganizacji Żydów w duchu narodowym, nauczenia ich solidnej pracy i last but not least – stworzenia własnej ojczyzny (koniec diaspory); podczas gdy, ortodoksi tylko utrwalali negatywny stereotyp Żyda „tułacza”, darmozjada i krwiopijcy, któremu nie spieszno do Ziemi Świętej, czy na Madagaskar, bo wśród gojów było mu lepiej i wygodniej, uprawiać lichwę i się nie martwić przyszłością. Zresztą syjonistyczni pionierzy pokroju Herzla otwarcie mówili o „problemie żydowskim” w Europie i o tym, że antysemityzm jest reakcją na tenże problem.
A co do etnicznego charakteru – no cóż, nie mam pomysłu jak to inaczej ugryźć, więc czepię się kwestii stricte rasowych. Zdaje się, że pochodzący głównie z Europy północno-wschodniej Aszkenazyjscy Żydzi po prostu zaabsorbowali sporą domieszkę krwi słowiańskiej/germańskiej, dzięki czemu wygrywają w rywalizacji ekonomicznej z bardziej semickimi i śródziemnomorskimi od nich Arabami. Tę dychotomię rasową widać np. na przykładzie Włoch. Południowa część tego kraju, doświadczona najazdami Saracenów (i pozostawionym przez nich materiałem genetycznym) dyszy w pogoni za Północą, doświadczoną najazdami Barbarossy, mającą zresztą u siebie sporą niemieckojęzyczną mniejszość.
Co do Greków – z całym szacunkiem dla towarzyszy z XA, ale jednak większość z nich stanowi dolną granicę tego, co określiłbym mianem człowieka rasowo aryjskiego Niestety tureckie, niszczycielskie wpływy zrobiły swoje. A Niemcy jak Niemcy – nawet NRD miało porządną ekonomię i nie można w tym wypadku wszystkiego zwalić na solidne dofinansowania z ZSRR, żeby „ostatni bastion na zachodzie” się nie buntował. Putin otrzymawszy z centrali KejDżiBi rozkaz powrotu z Drezna do Leningradu był zrozpaczony, że opuszcza mimo wszystko cywilizowane miasto
Czyli niestety, trochę to pesymistycznie układam, ale zdaje się, że rasa jest kluczem do zrozumienia mechanizmów ekonomicznych. Czysto nordyccy Skandynawowie (o wiele bardziej nordyccy od np. nordycko-alpejsko-dynaryckich Niemców) mają tak znakomitą gospodarkę, że żyje im się dobrze i jeszcze stać ich na niezwykle kosztowne państwa socjalne, utrzymujące miliony kolorowych nierobów. Jak to wyjaśnić, jeśli nie za pomocą rasy?!! Jak wyjaśnić, że Islandia, na której teoretycznie NIE DA SIĘ ŻYĆ, ma tak dobrą organizację gospodarczą? Przecież gdyby wysiedlić Islandczyków na Wybrzeże Kości Słoniowej, a mieszkańców Wybrzeża wysłać do Islandii, to ci drudzy padliby tam z głodu po trzech tygodniach. Zaś po czterech latach usłyszelibyśmy pewnie o cudzie gospodarczym na Wybrzeżu Kości Słoniowej.
PS: No można jeszcze to tłumaczyć klimatem. Ponoć im zimniej, tym paradoksalnie lepiej, bo krew lepiej krąży i ludzie są mniej letargiczni, a bardziej chętni do pracy. Tyle, że specjalnie nie widać tego po imigrantach w Oslo…
7 października 2012 o 16:57
No cóż, kształtowanie cech narodowych, czy jak kto woli rasowych, odbywało się na przestrzeni czasu dużo większej niż trwa multikulturalny eksperyment na Zachodzie, więc nie dziwne, że sam fakt przeprowadzki do zimnej krainy nie czyni człowieka pracowitszym…
Idąc jednak za Chestertonem, który teorię ras miał w „głębokim” poważaniu, uważam, że bardziej chodzi o ideę, która spaja społeczeństwo, a ściślej mówiąc o religię. Barbarzyńska Europa od św. Tomasza dostała zielone światło na rozwój naukowy (zgodność poznania rozumu i wiary, a cywilizowany świat islamu w tym samym momencie dostał na nią szlaban (teoria dwóch prawd Awerroesa). Islam zatrzymał się w średniowieczu, Europa ruszyła z kopyta.
Potem był protestantyzm – z doktryną predystynacji. Człowiekowi „wytypowanemu” przez Boga do zbawienia wiodło się dobrze już na ziemi – stąd kult pracy i sukcesu – żeby załapać się do tych wybranych. Niemcy i Skandynawia to kraje protestanckie. Prawosławie to właściwie czysta duchowość plus cezaropapizm. Nauka, technika, ekonomia na szarym końcu listy priorytetów – vide Grecja. Katolicyzm jest oczywiście w okolicach sensownego złotego środka – Polska, Włochy etc. To oczywiście koszmarne uproszczenia z mojej strony, ale forma dyskusji je usprawiedliwia.
Co do Żydów – to dla mnie oczywiste – to prostu nowy podbój ziemi Kanaan – są na to gotowi od setek lat. Choć tym razem już bez błogosławieństwa Jahwe.