Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
M. Winterbottom, na podstawie kontrowersyjnej książki Naomi Klein (autorki bestsellerowego „No Logo”) stworzył obraz obnażający prawdę o tym, jak wolnorynkowe recepty made in USA podbiły świat, bezlitośnie wykorzystując poddane amerykańskiej terapii szokowej kraje i narody. Film, podobnie jak i książka przekonuje, że mit niewidzialnej ręki rynku skrywa ponurą rzeczywistość korporacyjnych monopoli, klasowej dominacji i zbrojnych ingerencji.
Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
22 czerwca 2012 o 22:42
Film obejrzałem.
I pierwsza refleksja jest taka, że jego promowanie na portalu na pewno przełamuje niesłuszny stereotyp ciasnoty umysłowej polskich narodowych radykałów.
Natomiast druga refleksja jaka mi towarzyszyła od pierwszych minut to potwierdzenie ciasnoty umysłowej amerykańskich lewaków, którzy stroją się na tęgie umysły.
Film bowiem w efekciarski sposób próbuje na nowo opowiedzieć historię starą jak świat, a przynajmniej stara jak legenda o Romulusie i Romusie. Śmieszne wydaje się dorabianie psychologicznej teorii deprywacji do tego, że imperializmy poszerzają swoje strefy wpływów i uzależniają swoje prowincje (kolonie).
Ponadto film jest wybitnie tendencyjny. Dowiadujemy się bowiem o krwawym dyktatorze Pinochecie, którego junta chodzi na pasku Chicago Boys i Nixona, a którego pierwszą ofiarą był sprawiedliwy trybun ludu Allende. Nie dowiemy się jednak, że Allende był agentem KGB, beznadziejnym prezydentem, który doprowadził Chile na sraj nędzy.
Oczywiście dla amerykańskich wojowników przeciwko systemowi na pewno pouczający jest sam fakt istnienia państwa Chile w Ameryce Południowej.
Następnie przy wątku Żelaznej Damy pojawiają się kolejne dwie rażące mianipulacje. Dowiadujemy się, że Tatcher po objęciu urzędu Premiera rozpoczyna relizować model chlijski. No na miłość boską. Można nie lubić angielskiej Partii Konserwatywnej, ale ta akurat nie potrzebowała żadnych inspiracji południowoamerykańskich rozwiazań gospodarczych, bo to na Wyspach powstawał kapitalizm, wolny rynek itd. A zestawienie Falklandów i sugerowanie, że to jakieś zapędy imperialne, żeby podporządkować sobie jakąś kolonie tak, jak Stany Zjednoczone podporządkowywały sobie kraje Ameryki Łacińskiej, to już cios poniżej pasa. Motywacja była zupełnie inna i wynikała nie z kapitalistycznej choroby, ale z konserwatystycznych pobudek. Ponadto kupy się nie trzyma cała ta teoria Chicago Boys, bo Tatcher bój o Falklandy stoczyła z argentyńską juntą (co prawda już bez Videli, ale ciągle juntą). Na tle tego wszystkiego dowiadujemy się, że Gorbaczow to mąż stanu i zwolennik Trzeciej Drogi (oczywiście na modłę Galbraitha, a nie ITP).
Z samego filmu nie sposób dowiedzieć się, na czym polega zagrożenie kapitalizmu. A odpowiedź wydaje się być prosta: zagrożeniem nie jest światowy spisek Fridmana i jego Chicago Boys tylko zwykła ludzka słabość i małość, która prowadzi przez chciwość do upadku.
Dlatego też polecam od siebie zdecydowanie lepszy film, który pokazuje problem koncentracji kapitału, dyktaturę korporacji, zagrożenia dla państwa narodowych:
http://www.youtube.com/watch?v=kq6xLsywlcM.
I na koniec taka refleksja estetyczna: ta Naomi Klein była całkiem atrakcyjną Żydóweczka w młodości,ale teraz mocno się zestarzała.
22 czerwca 2012 o 22:46
p.s. książki nie przeczytam.
19 sierpnia 2012 o 15:57
@Tarczewski,
Z tego co wiem, to po kilkudziesięciu latach wspaniałego pinoczetyzmu w Chile są setki tysiące ludzi pozbawionych domów, tysiącom brakuje podstawowych środków do życia (toczą boje z międzynarodowymi, wolnorynkowymi, wspaniałymi firmami o wodę), garstka bogaczy posiada większość ziemi, biedni biednieją na potęgę, bogaci się bogacą na potęgę. Winny Allende? Taaa.
Co do Tatcher – właśnie bardzo dobra analogia z przenoszeniem modelu chilijskiego na Wielką Brytanię. Wcześniej bowiem brytyjski wolny rynek służył za modus operandi wyzyskującego imperium, które eksploatowało miliony kilometrów kwadratowych na rzecz zysku (i ograniczonej redystrybucji wśród klas niższych) na samych wyspach. Teraz dominium zniknęło, więc rodzimi kapitaliści od czasów Tatcher wyzyskują swoją własną, białą klasę robotniczą. Skądś trzeba przecież wysysać krew.