Blisko 60 procent młodych ludzi podejmujących pracę zarobkową, pracuje na podstawie tzw. „umów śmieciowych”. Brak stałego etatu znacząco utrudnia lub wręcz uniemożliwia starania zmierzające do usamodzielnienia się. Groszowe pensje niemal w całości pochłaniają podstawowe opłaty, stąd wiele osób nawet po ukończeniu 30 lat w dalszym ciągu mieszka w domach rodzinnych.
Obecnie ponad połowa ze wszystkich bezrobotnych , których ogólna liczba wynosi 1 863 300 osób (dane za lipiec 2011), to osoby poniżej 34 roku życia. Co druga z nich nigdy nie pracowała zarobkowo. Fatalnej sytuacji nie zmieniają zastępy „młodych-wykształconych”, uzbrojonych w na ogół bezwartościowe dyplomy wyższych uczelni. Obecnie osób legitymujących się wykształceniem wyższym jest ponad dwukrotnie więcej niż jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych. /ZL/
29 sierpnia 2011 o 15:47
Liberalizm w pełnej krasie…
29 sierpnia 2011 o 17:30
Zawsze mogą założyć własne firmy…
29 sierpnia 2011 o 19:49
Ja mogę coś na ten temat powiedzieć ponieważ od roku szukam pracy.
Po pierwsze sądzę że bezrobotnych jest o wiele więcej, owe statystyki wyłącznie opierają się na bezrobotnych zarejestrowanych w UP, które są wyłącznie siedliskiem darmozjadów. Cały czas nie ma na nic pieniędzy, ani na dopłaty dla przedsiębiorców ani na szkolenia ani na staże ani na nic…
Więc rejestrowanie się tam to marnotrawienie czasu.
Po drugie jeżeli myślicie że znajdziecie sobie pracę poprzez agencje pracy to także jesteście w błędzie. Osobiście conajmniej 3 razy w tygodniu chodzę po agencjach i w 90% nie dostają żadnych nowych ofert(są wyłącznie kasy(za 5 zł brutto… ) i wyjazdy zagraniczne, których oferty mogą nawet wisieć pół roku ) , a jak już jakieś są to na jedno miejsce jest tylu chętnych że nie ma szans bez stosowanego farta się na coś załapać. Na słabą ofertę jak się pojawi na jedno miejsce jest zazwyczaj 20-30 osób, na ofertę pracy w budżetówce często na jedno miejsce może być nawet 100 osób… moja znajoma tak miała ostatnio że na jedno miejsce do Urzędu Pracy na jakieś podstawowe stanowisko było 300 chętnych, z tego mieli wybrać jedną
Co do umów to w 99 są to oferty pracy na zlecenie, oferta „umowy o pracę” to super rzadkość, w dodatku ponoć istnieje takie coś że nie można przedłużać umowy więcej niż bodajże 9 razy(czy ileś tam razy, tak czy siak około tej cyfry) …
inna sprawa, jeżeli chcecie pogodzić szkołę z pracą to tym bardziej znalezienie normalnej pracy jest już cudem. Pracodawcy wymagają dostępności nawet 24h(no może poza późnymi godzinami nocnymi…) pod telefon, codziennie zabieranie wolnego, zmiany grafiku, bezpłatne nadgodziny… ostatnio natrafiłem na jedną ofertę pracy na myjni, poza jego „uprzejmością” na poziomie rozkapryszonego bachora, gość jak usłyszał że chcę kontynuować naukę w tym samym momencie wyrzucił bezczelnie moje CV do kosza… powiedział że warunkiem pracy jest przerwanie nauki, za stawkę… 4 zł brutto No cena za która wielodzietna rodzina na pewno się wyżywi za taką „wypłatę”…
No ale wiem, zawsze mogłem „założyć własną firmę!”, tylko jest jedno „ale” ja nie mam wkładu wstępnego by nawet kupić sobie ubranie robocze, dopiero co rozkręcanie interesu… na UP standardowo można „liczyć”… jest program gdzie dostaje się 20 tys na rozkręcenie firmy , ALE trzeba pierw posiadać owe 20tys jako poręczenie, ew. można wsiąść to pod hipotekę, taka firma w dodatku musi przez rok czy dwa przynosić zyski i dobrze funkcjonować, jeżeli interes się nie uda jesteś magicznie bezdomnym
Taka jest rzeczywistość, na to nie poradzą żadne papiery toaletowe napisane przez Misesa ,Goldberta , Tylora i innych „myślicieli”…
30 sierpnia 2011 o 07:46
Dlaczego szanowna Redakcja nie napisze coś o drugiej stronie? O tym, że studentów jest cała masa, a „robić nie ma komu”?
30 sierpnia 2011 o 10:36
Dlaczego szanowny użytkownik stan nie skorzysta z opcji „dodaj tekst” i sam nie napisze kilku zdań? Swoją drogą żyjemy chyba w dwóch różnych krajach.
30 sierpnia 2011 o 13:16
Jeśli Zbyszku mieszkasz w Polsce to w jednym. :]
W Polsce naprawdę trudno znaleźć kogoś do pracy na stanowiska tj. malarz, stolarz, murarz, zbrojarz itp. itd. Za to są rzesze „filologów”, „politologów”, czy „socjologów”, który nie chcą się spocić i rąk zbrudzić. Nie ma się więc co dziwić, że dla nich nie ma pracy. Rzecz jasna w ich mniemaniu oni mają świetny zawód, a pracodawcy powinni prosić ich, by akurat wybrali ich…
30 sierpnia 2011 o 14:12
@stan
„W Polsce naprawdę trudno znaleźć kogoś do pracy na stanowiska tj. malarz, stolarz, murarz, zbrojarz itp. itd.”
Jak dają 1000 zł na miesiąc i umowę o dzieło czy zlecenie to wybacz. Fachowcom trzeba płacić konkretne pieniądze i oferować dobre warunki w umowie, bo inaczej zawsze będą wyjeżdżali na zachód do pracy.
Znam sporo ludzi, co skończyli filologie, ekonomie czy inne takie, a zasuwają właśnie jako malarze, murarze, itp. bo dobrze płacą w tych zawodach.
30 sierpnia 2011 o 14:35
Stan, upraszczasz potwornie. Gadka o „francuskich pieskach” po historii czy politologii, którzy boją się pracy fizycznej to jak dla mnie bajka. Jak dotąd więcej spotkałem ludzi, którzy mimo wyższego wykształcenia (nawet w trakcie przewodu doktorskiego), wykonują prace „brudzące ręce”. Bo i goście po kierunkach humanistycznych parają się takimi zajęciami jak spawacz czy budowlaniec. Szczególnie na Podkarpaciu, gdzie mieszkam, możesz bez trudu znaleźć magistra – operatora tokarki, czy magistra – spawacza. Owszem, z pewnością istnieją pewnie i tacy, co to każdą inną pracę poza przekładaniem papierków w biurze czy archiwum traktują jako „niegodną”, jednak moim skromnym zdaniem stanowią oni mniejszość. Może jestem w błędzie, bo patrzę teraz przez pryzmat Polski „B”, więc o warunkach na rynku pracy we Wrocławiu czy Poznaniu się nie wypowiadam
Inną sprawą są tzw. „fabryki magistrów”. Tutaj zgoda – system szkolnictwa wyższego absolutnie nie jest pomocny dla przyszłych pracowników.
30 sierpnia 2011 o 17:49
@stan generalizujesz i uogólniasz
30 sierpnia 2011 o 21:19
Bodek:
W swoim poście sam sobie odpowiedziałeś.
O to mi właśnie chodzi. Większość, a przynajmniej połowa młodych ludzi idzie na studia podczas, gdy Polska i cała UE cierpi na brak fachowców po szkole zawodowej. Dlaczego, więc pchają się na studia…?
P.S.: Lepiej być bezrobotnym niż niż pracować za 1 000 zł? Nie lepiej pracować za tysiaka i jednocześnie szukać innej pracy?
Zbyszek:
Chodziło mi bardziej o postawę typu „nie po to studiowałem X lat, by teraz pracować w Biedronce / na budowie” niż o dosłowne „brudzenie rąk”.
Arbeiterus:
Jeśli mogę wiedzieć, jakie masz wykształcenie?
31 sierpnia 2011 o 00:02
Jasne, że lepiej mieć tego tysiaka, ale taka praca jaka płaca- jak mawia przysłowie. Malarzem, murarzem, zbrojarzem nie tylko po zawodówce można być.
Dlatego się nie pchają do zawodówek bo ich po prostu prawie nie ma, a jak są to zawody mają nieprzystosowane do rynku.
Stan uogólniasz i tyle.
31 sierpnia 2011 o 00:25
@stan
W trakcie studiów na politechnice
31 sierpnia 2011 o 07:28
A ja Ci na Twoje przysłowie (bardzo głupie, bo to normalne, że podwyżki nie dostaje osoba nie dająca z siebie wszystkiego lub wręcz):
„patrz wpierw na oddawanie zasług, nim spojrzysz na zysk”
Nie ma zawodówek? Żartujesz? Dotąd zawodówki miały problem ze znalezieniem chętnych do nauki…
Arbeiterus:
To się nie dziw, że nikt nie chce Cię przyjąć na stałe.