Większość definicji faszyzmu, szczególnie tych ze szkolnych podręczników, zaczyna się słowami: „Ruch skrajnie prawicowy…”. Co natomiast mówi profesor Zeev Sternhell, wybitny znawca faszyzmu, wykładowca Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie? Faszyzm był „projektem alternatywnej nowoczesności, wymierzonym w materializm, pozytywizm, przeciętność społeczeństwa burżuazyjnego i bagno liberalnej demokracji”. Ruchy lewicowe od zawsze starały się umyć ręce i przypisać ideologię wynalezioną przez Benito Mussoliniego do ruchów narodowych. Zeev Sternhell mówi jednak, że faszyzm nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. „Ma swoje źródła zarówno na lewicy, jak i na prawicy”. Jego prawicowym aspektem pozostaje zaś odium do liberalnych swobód, z lewicą łączy go natomiast „fascynacja rewolucyjną przemocą”. To nawiasem mówiąc chyba najgorszy z możliwych zarzutów dla nowoczesnego lewactwa, utożsamianego przecież z ruchami pacyfistycznymi, ekologami i różnej maści „wrażliwcami”, którzy szukają swojego miejsca „na tym tu łez padole” w mniej lub bardziej absurdalnych organizacjach i stowarzyszeniach dojących unijną krowę.
Faszyzm poza tym nie był, jak przyjęło się mówić w stereotypie, wytworem I wojny światowej, ale najbardziej skrajnym wytworem tradycji antyoświeceniowej, sięgającej końca XVIII wieku, krystalizującej się przez cały wiek XIX, a potem eksplodującej na początku XX wieku. Ideologia ta, nazwijmy ją na własny użytek nacjonalistyczno-populistyczną, wyrosła dzięki fermentowi społecznemu po I wojnie światowej, ale jej geneza jest znacznie bardziej złożona. Spiritus movens jej powstania był powojenny ferment społeczny, który najbardziej uwidocznił się we Włoszech po tzw. vittoria mulitate. Włosi przystąpili do I wojny z wielkimi nadziejami. Liczyli na znaczne zdobycze terytorialne kosztem Austro-Węgier i wzrost znaczenia państwa na arenie międzynarodowej. W rzeczywistości skutki wojny okazały się dla Włoch katastrofalne. Armia włoska, nieprzygotowana do wojny i źle dowodzona, poniosła duże straty. Zginęło ponad pół miliona żołnierzy, a około milion zostało rannych. Zdobycze terytorialne okazały się zaś o wiele mniejsze od spodziewanych, gdyż nie udało się anektować Dalmacji i Rijeki. Najpoważniejsze były jednak straty ekonomiczne. Zadłużenie publiczne zaciągnięte przez rząd na pokrycie kosztów wojny było tak wielkie, że jego spłatę zakończono dopiero w latach siedemdziesiątych. Gospodarka włoska nastawiona na produkcję zbrojeniową miała poważne problemy po zakończeniu zmagań wojennych. Gwałtownie wzrastało bezrobocie (zwłaszcza wśród byłych żołnierzy, którzy po I wojnie nie mogli znaleźć pracy). Wybuchały liczne strajki, a wszelkiego rodzaju demagogia trafiała na podatny grunt. Dzięki takim, sprzyjającym okolicznościom popularność zyskał Benito Mussolini, jeden z czołowych działaczy ruchu kombatanckiego i były socjalista. Syn ubogiego kowala, który dokonał rewolucji politycznej, ale nie tykał gospodarki. Genialnym wynalazkiem Mussoliniego był bowiem pomysł, że można oddzielić idee liberalizmu od gospodarki liberalnej. Doktryna Duce nie zmieniła ekonomii liberalnej, natomiast odrzuciła dziedzictwo wolnościowe liberalizmu.
Antysemityzm był zaś idealnym narzędziem werbowania proletariatu i drobnego mieszczaństwa, który obawiał się proletaryzacji. Z tych samych przyczyn Piłsudski odwoływał się do wartości prezentowanych przez PPS, choć wcale nie był socjalistą. Jeśli przyjąć za Sartre’em, że antysemityzm jest namiętnością to Mussolini nim nie był. Kierował się natomiast politycznym interesem, conditio sine qua non udałoby mu się porwać mas. We Włoszech nie istniała przecież „kwestia żydowska”, którą trzeba było pilnie rozwiązać w II Rzeczypospolitej po napływie półtoramilionowej rzeszy „litwaków” uciekających przed carskim reżimem oraz kolejnego miliona Żydów rosyjskich uciekających z kolei przed „bolszewickim rajem”.
Faszyzm w wydaniu Mussoliniego był zarówno antyliberalizmem, jak i antymarskizmem. Z marksizmu przyjął kult przemocy i koncept rewolucji, ale nie jego racjonalizm. Co istotne, faszyzm, przejmując ideę rewolucji zmodyfikował ją. Komuniści w 1917 roku rozumowali w kategoriach rewolucji XIX-wiecznej – rewolucji dokonującej się poprzez zmianę stosunków ekonomicznych. Natomiast ruch faszystowski dokonał rewolucji inaczej – włączając proletariackie masy do ciała narodu. W faszystowskich Włoszech wszyscy nosili te same mundury, wszyscy byli równi. Pan Bonomi i goniec pana Bonomiego ręka w rękę defilowali na ulicach, śpiewając nacjonalistyczne pieśni. Hierarchia się jednak nie zmienia, a różnice nie zacierają. Pan Bonomi pozostaje Bonomim, a jego goniec gońcem. Rodzi się jednak przekonanie, że wszyscy są sobie równi jako członkowie jednego narodu. Istnieje równość krwi, ale ta równość krwi nie pociąga za sobą równości ekonomicznej. Wrażenie sprawiedliwości i braku wyzysku było jednak powszechne.
Tę doktrynę Mussolini zapożyczył od Henriego de Mana, przewodniczącego belgijskiej partii socjalistycznej w latach dwudziestych, twierdził, że wbrew temu, co głoszą marksiści, wyzysk nie jest zjawiskiem ekonomicznym, lecz psychologicznym. Jeżeli jesteśmy przekonani, że pracujemy dla dobra ojczyzny, nie ma żadnego znaczenia, jakie miejsce zajmujemy na drabinie społecznej. Zasada ta prędko stała się iskrą zapalną gwałtownie rosnącej popularności ideologii faszystowskiej, która w połączeniu z doskonale przemyślaną demagogią oraz skrajnym populizmem pociągnęła masy do Marszu na Rzym w 1922 roku, a później do pochodu po całej Europie z „misją naprawy świata” w czasie II wojny światowej.
MJW
1 stycznia 2011 o 04:25
Krótko zwiężle i na temat
Racja w szkole wygląda to tak że nazizm i narodowy radykalizm wrzucają do jednego wora o nazwie Faszyzm, oczywiście nie raczą sobie zawracać głowy dokładnym wyjaśnieniem czym dokładnie jest faszyzm, dla nich nie ma różnicy pomiędzy Mussolinim a Hitlerem a ostatnio dowiedziałem się nawet że Franco to taki sam faszysta jak Hitler tylko że katolicki…….
Na obronę Narodowego Radykalizmu powołuje się na czyny naszych braci z okresu II RP, Jan Mosdorf zginął w obozie pomagając żydom, ten faszysta ten hitlerowiec ten bandyta, dziwne prawda ? Jak mawiał nie świętej pamięci Joseph Goebbels im większe kłamstwo tym ludzie łatwiej w nie uwierzą, kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, czyżby Goebbelsowskie cytaty były zgodne z naszym dzisiejszym położeniem bo jeśli tak to pewnego dnia kłamstwa zawalą się pod własnym ciężarem, a prawda powstanie i miejmy nadzieje że jak najszypciej.
3 stycznia 2011 o 07:54
Gospodarczo faszyzm był „miksem ekonomicznym”, jednocześnie występując przeciwko podstawowym zasadom socjalizmu i kapitalizmu. Tekst dobry bo krótki i w pewnym sensie wyczerpuje omawiany temat. Jedyne ale jakie mam to łączenie terminów ‚narodowy’ i ‚populistyczny’ bowiem jest to miks słowny którym lewica lubi non-stop wycierać gębę środowiskom narodowo – prawicowym. Oczywistym jest ze większość ruchów / myśli / systemów politycznych (wszystkie ?) bazuje na populizmie danego czasu. ‚Chleba i igrzysk’ jak to mawiano w Rzymie…. Pozdrawiam.