Kilkadziesiąt tysięcy osób (według niektórych źródeł nawet ponad 100 000) wyszło na ulice Dublina, zaprotestować przeciw programowi drastycznych cięć budżetowych, jakie zamierza zafundować Irlandczykom rząd oraz Unia Europejskiej. Mieszkańców Zielonej Wyspy, pogrążonej w kryzysie przez „nienasycony” sektor bankowy, czekają naprawdę ciężkie chwile. Scenariusz powtórki wypadków z Grecji bardzo prawdopodobny.
Protesty uliczne zorganizowały irlandzkie związki zawodowe. Jest to sprzeciw wobec zapowiadanego na 7 grudnia upublicznienia szczegółów „programu naprawczego”. Rząd w Dublinie, pod naciskiem Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zobowiązał się przyjąć „pomoc” w wysokości 90 miliardów euro. Dla obywateli, przede wszystkim tych najbiedniejszych, rządowe „zaciskanie pasa”, oznaczać może, podobnie jak w przypadku Greków: większe podatki, niższe emerytury, wstrzymanie płac…
Protesty przeciw rządowym cięciom miały miejsce także w stolicach Austrii oraz Włoch.
Na podstawie: onet.pl
28 listopada 2010 o 14:55
Czemu skutki reform mają odczuwać zwykli ludzie. Banki i giełdy nie odczuły skutków kryzysu. Ja uważam że na giełdy należy nałożyć specjalny podatek. Firmy i spółki oprócz funduszy emerytalnych raz miesiącu płacą 1 % od swoich dochodów.