Już 1 maja 2011 roku Niemcy i Austria otworzą swoje rynki dla pracowników z Polski. Eksperci ostrzegają, że nadchodząca fala emigracji w swych skutkach będzie gorsza dla polskiej emigracji, niż ta sprzed sześciu lat.
Niemiecki rynek pracy odczuwa co raz większe braki. Już teraz potrzebne jest tam 36 tys. inżynierów i 20 tys. informatyków. Brakuje również budowlańców, pielęgniarek, opiekunów osób starszych. Co miesiąc w skali Niemiec ubywa 1,2 tys. osób w wieku produkcyjnym, co czyni polską falę emigracji bardzo atrakcyjną.
Jednak w Polsce również potrzebni są wykwalifikowani pracownicy. Mimo to Polskie Ministerstwo Pracy jest przekonane, że złych skutków otwarcia niemieckiego rynku pracy nie będzie. Między innymi dlatego, że nasza gospodarka rozwija się w przyzwoitym tempie, rośnie zatrudnienie i płace, bezrobocie spada.
Z drugiej strony, mówi się o otwarciu polskiego rynku pracy dla Ukraińców, Białorusinów, Turków i Chińczyków
1 października 2010 o 10:49
Niestety, tego typu ‚emigracje’ naszych wspolrodakow, pokazuja, ze olbrzymia czesc naszego Narodu lubi byc pomywaczami, sprzataczkami, opiekunami podcierajacymi tylki starym niemcom albo angolom.
Czesto sa to ludzie po studiach – ale widac, lepiej tam byc nikim, niz w Polsce byc dumnym Obywatelem, mniej zarabiajacym, ale za to szanowanym.
1 października 2010 o 11:48
„Dumny Obywatel” – koń by się uśmiał. Tego „dumnego” obywatelstwa to najchętniej bym się zrzekł…
A co do bycia kimś/nikim, to wcale nie zależy od miejsca zamieszkania.
Zresztą jak taki obywatel po studiach tam sprząta, to tu robiłby to samo, ewentualnie zostałby „dupą” albo telemarketerem. Sam nie wiem co gorsze.