„Wypadki idą szybko i w wielu wyprzedzają myśli. Kto nie nadąży, musi zostać w tyle. Kto zbyt silnie wrósł w przeszłość, w stare metody działania, stare nawyki myślenia, kto boi się własnego cienia, zaś przedmyślą własną ucieka w najciemniejszy zakątek, ten nie znajdzie dla siebie miejsca w szeregach ludzi dzisiejszych. Gdy walą się ściany starej, tandetnej budowy, podpórki nie wystarczą, trzeba rozebrać resztki, odsłonić zdrowe fundamenty i na nich budować gmach przyszłości.” (Tadeusz Gluziński)
Zacznę pesymistycznie – nie będzie żadnej rewolucji narodowej, tudzież przewrotu i innych bajdurzeń, które odmienią zastaną rzeczywistość. Przynajmniej na razie, choć w przypadku ruchu nacjonalistycznego w Polsce powinniśmy operować raczej długimi horyzontami czasowymi. Byłoby to zgodne również z przekonaniem wybitnego francuskiego narodowego rewolucjonisty Francoisa Duprata, które stale podkreślał długoterminowy charakter walki nacjonalistycznej. Nie będzie żadnej rewolucji czy innych gwałtownych przeobrażeń na politycznej scenie, gdyż nie ma organizacji (partii) mogącej odgrywać rolę chociażby polskiej odmiany Frontu Narodowego, a więc profesjonalnej organizacji z szerokim zapleczem i podejściem do polityki adekwatnym do wyzwań XXI wieku i wymagań medialno-kulturalnego otoczenia.
Nie oszukujmy się dziś niebagatelną rolę odgrywają finanse oraz komunikacja, a wbrew zaklęciom ortodoksyjnych „ideowców” nie oznacza to wcale „materializmu”, „zdrady” i rezygnacji z radykalnego programu na gruncie polityki (vide przykłady Jobbiku, Brytyjskiej Partii Narodowej, Frontu Narodowego). Finanse, a więc doskonale zorganizowana gospodarka finansowa wewnątrz organizacji. Komunikacja, a więc umożliwienie jak najszerszej grupie obywateli dotarcie do organizacji i stosowanie w dyskursie i przekazie politycznym języka dostosowanego do współczesnych czasów i wyzwań, a nie będącego odwzorowaniem przedwojennych manifestów tudzież projekcją kolejnych seansów nienawiści (słynne i jakże poetyckie „znajdzie się kij”) lub w przekonaniu autorów innego „radykalnego budzenia sumień”. Zgoda, budować musimy na fundamencie przeszłości, w przypadku ruchu narodowo-radykalnego nie podlega to żadnej wątpliwości. Sztuką i prawdziwym wyzwaniem jest „przetransportowanie” idei naszych wielkich poprzedników w XXI wiek i taka ich modyfikacja, aby w jak najszerszym stopniu dotarły do społeczeństwa i były odpowiedzią na problemy Polski i Europy.
Ambiwalentny stosunek polskich nacjonalistów lub uściślając narodowych radykałów do tych 2 kwestii świadczy o kompletnej ignorancji w sprawach historycznych doświadczeń ruchów politycznych, także tych przedwojennych i odwołujących się do idei nacjonalistycznych. Przecież nawet w organizacjach o proweniencji komunistycznej finansowanie (często zagraniczne) było podstawą dalszej działalności i rozwijania propagandy. Tak samo rzecz przedstawia się z komunikacją. W okresie międzywojennym możemy mówić o mistrzach komunikacji takich jak Benito Mussolini, pomijając fakt, czy lubimy go czy też nie. Jedną z form wpływania na świadomość było także umundurowanie, które dziś niestety przybiera formę grup rekonstrukcji historycznej i świadczy o kompletnym „odlocie” osób je stosujących. W ówczesnych realiach było ono odpowiedzią na zapotrzebowanie epoki, dziś jest zbędnym balastem i w znakomitej większości przypadków kompensacją mizernej formacji ideowej. Owszem można pozostać przez chwilę radykałem dla samego radykalizmu, ale słowo „chwila” jest właśnie kluczem na zrozumienie tego zjawiska w Polsce. Kilka miesięcy lub najwyżej kilka lat „radykalizmu” w postaci manifestacyjnej turystyki, wypisywania „bojowych” hasełek na forach internetowych, i nagle koniec, status „kombatanta” lub wiecznego malkontenta. Przy obecnej formie komunikacji i stosowanego języka, targetem lub grupą docelową, używając pojęć z dziedziny marketingu, w propagandzie nacjonalistycznej wydają się być osoby z przedziału wiekowego 16-24. Jak to przystaje do podstawowych założeń nacjonalizmu i budowania szerokiego ruchu politycznego? Efektem są organizacyjne efemerydy i ciągłe budowanie wszystkiego od nowa.
Brak radykalnych zmian w tych dwóch sferach, a więc komunikacji i finansach, skutkuje niemożliwością wykrystalizowania się formacji na wzór tych zachodnioeuropejskich i brakiem profesjonalizacji, która jest niezbędna do osiągnięcia sukcesów w polityce, sukcesów, które osiąga się nie dla siebie, ale dla Wartości konstytuujących życie każdego świadomego nacjonalisty. Obecna sytuacja jest także znakomitą pożywką dla przeróżnych kuriozalnych grupek, które nie mając punktu odniesienia, powstają jak grzyby po deszczu, a ich jedynymi osiągnięciami jest posiadanie strony internetowej na bezpłatnym serwerze i oczywiście wodza w wieku kilkunastu lat. Barometrem jakości komunikacji ruchu nacjonalistycznego w Polsce ze społeczeństwem staje się kuriozalny zwrot w stronę „anonimowości”, właściwy dla grup przestępczych lub niejawnych stowarzyszeń, a nie ruchów politycznych. Sprzyja temu niewątpliwie rozwój mediów elektronicznych (internetu) i możliwość „bezpiecznego” wylewania swoich frustracji, żalów i „radykalnej” kontestacji, która nie idzie w parze z tworzeniem czegokolwiek alternatywnego.
Na zakończenie sprawa najważniejsza – cel. Wydaje się, iż całe spektrum ruchu nacjonalistycznego ma ochotę osiągać cele na różnych płaszczyznach poza tą najważniejszą – polityczną. Mamy „wychowawców” (od tego jest chyba rodzina, szkoła i ewentualnie Kościół?), „teologów”, „społeczników” (dla świadomego katolika to chyba rzecz oczywista), „specjalistów ds. zagadnień od pasa w dół”, „specjalistów ds. umundurowania” (jakie to nowoczesne), „pomnikowców i cmentarników” etc., a brak osób, które powiedzą w końcu: Dajemy sobie kilka lat na zbudowanie podmiotu, który będzie chciał osiągać cele w polityce, a nie kolejnej „charytatywno-harcersko-różańcowej” grupy, która dla wielu jest tylko młodzieńczą przygodą i okazją do realizacji osobistych ambicji. Przekonanie, iż jest to realne nie podlega wątpliwości, a przykłady z Europy, także z mniejszych od Polski państw (Węgry), to potwierdzają. Dotarcie dziś z radykalnym przesłaniem do społeczeństwa musi wiązać się z radykalną przemianą świadomości i metod. Bez tego ruch nacjonalistyczny będzie w dalszym ciągu oazą dla przeróżnych frustratów zwalających wszystko na Żydów lub nieprzystosowanych społecznie jednostek, które ciężkimi butami i przynależnością do grupy leczą swoje kompleksy i brak woli zmieniania rzeczywistości. Brak jasno sprecyzowanych celów politycznych skutkuje powstaniem de facto grup happeningowych oraz całymi tabunami młodych gniewnych narodowych radykałów (sic!) lub szerzej nacjonalistów realizujących cele konserwatywnego liberalizmu, monarchizmu i Bóg wie czego jeszcze, a wszystko to z wiarą w „nową jakość” i przekonaniem o poważnym traktowaniu przez adresatów tych „politycznych zalotów”. Tymczasem ta relacja nie odbiega od normy postępowania z „użytecznymi” i nie zmienią jej toczone z rewolucyjnym zapałem kampanie na forach internetowych.
Nie jest moją intencją odgrywanie roli jakiegoś mentora, którym nie jestem i nie zamierzam być, gdyż w moim przekonaniu w życiu są znacznie ciekawsze i przyjemniejsze rzeczy. Jednak odrzucenie triumfalizmu i samozadowolenia w przypadku tzw. ruchu w Polsce to niezbędny element radykalnej oceny rzeczywistości i przynajmniej próba podjęcia działań w kierunku odwrócenia niekorzystnych trendów. Pojawiają się mimo wszystko pozytywne sygnały, zwłaszcza na niwie „kulturalno-oświatowej” (literatura, profesjonalne czasopisma, inicjatywy kulturalne) i z tego należy się cieszyć. Z pewnością nie należą do nich pompatyczne porozumienia wyrosłych z personalnych ambicji organizacji (często z punktu widzenia prawa formalnie nieistniejących), przypominające porozumienia kibicowskich grup, a to wszystko podlane patriotycznym sosem.
Narodowa rewolucja jest dziś złudzeniem, a to czy pozostanie nim w dalszym ciągu pozostaje kwestią otwartą. Póki co wybór wydaje się prosty, albo próba bycia żywymi w świecie umarłych, albo zasilenie szeregów politycznych zombies.
WT
Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.
17 września 2010 o 18:02
Świetnie napisane, zgadzam się w 100%
17 września 2010 o 18:32
Świetny tekst, WT ujął wszystko na co zwracam uwagę non-stop :). Jeszcze bardzo dużo pracy przed nami.
17 września 2010 o 19:38
W przeciwienstwie do admina – ja się nie zgadzam.
Wojtek, oczywiscie zjawisko nazwijmy po imieniu: nieróbstwa, skąpstwa, braku zaangażowania praktycznego, intelektualnego dna – szczególnie wśród młodych dosyć dokładnie opisał. To jest smutna rzeczywistość. Pomijając netowych wojowników, często młodzi działacze różnych organizacji składek nie płacą, na spotkaniach i akcjach sie nie pokazują. CO najwyżej, mądrze (rzadziej) lub głupio (często) deliberują sobie via sieć.
Tak to jest. Patrząc z własnej perspektywy aktywizm (działania i intelektu) w ostatnich 10 latach poszedł w dół.
Tutaj nie da się niestety nikogo nakręcić jak zegarka. Każdy, kto ma świadomość, że nie wywiązuje się ze swoich obowiązków winien posypać głowę popiołem (i wcale nie musi to byc publiczny akt pokuty, prywatny jedynie we własnym towarzystwie wystarczy) i do boju.
Teraz rewolucja. Rewolucja, tak jak ją rozumieją net fajterzy, to cegła w ręke, no, może granaty (swoją drogą kto z nich wie, ile granat kosztuje) i do boju. z tego oczywiscie nic nie bedzie – bo po pierwsze brak umiejetnosci, po drugie od gadania nawet sie upic nie mozna, a co dopiero wywolac rewolucje, a po trzecie- po cholerę.
Rewolucja – to przemiana istenijącego porządku. Nacjonalista.pl jest dziełem rewolucyjnym, „Szczerbiec” jest reowlucyjny, 17tka – z tych samych powodów. NOP jest rewolucyjny – nie dlatego, ze walczy na bagnety, ale dlatego ze propaguje wizje sprzeczną, contre regime.
Rewolucja zaś sie dokona, jesli ta wizja stanie sie masową – i tu dluga droga przed nami.
I wreszcie – rewolucja narodowa ma cel polityczny w rozumieniu tradycyjnym, a więc każdym. harcersko-kołkorozancowo-sportow-kulturalno-buraczano-frytkowym.
Bo „narodowe” oznaca rzeczy narodu dotyczące, wszystkie. Dla diałó wybranych są kółka hobbystyczne.
W czym z Wojtkiem się zgadzam w 100% – dzisiaj panuje w tzw ruchu młodych NR wielkie zero. Zamiast mysli sa beretki, zamiast idei puste słowa, zamiast działania i aktywności – narzekanie.
Ja mniej wiecej co miesiąc robię sobie taki nacjonalistyczny rachunek sumienia – nie zajmuje sie w nim tym, co zrobiłem dobrze, tylko co spieprzyłem, albo zrobiłem żle. To pomaga – zachować zdrowy rozsądek.
Czego Autorowi tekstu i wszystkim czytającym życzę
17 września 2010 o 19:46
a tak marginesie – wiem, co Wojtka zirytowało, bo rozmawialismy o tym, i faktycznie poziom merytorycny wielu komentatorow z tegoz placu boju, to nawet nie żenada.
na pocieszenie – poziom tego samego poziomu po wrażej stronie jest jeszcze niższy, a na zachodzie na dosyć podobnym poziomie. Ale – jak siebie ara sam karcę: gówno mnie obchodzą inni, to u nas ma byc najlepiej. I tak dostawszy opierd.. od samego siebie – koncze niniejszy wpis
17 września 2010 o 20:16
Moje wrażenia są po przecytaniu tego artykułu mieszane. Z jednej stony opis sytuacji wśród aktywistów internetu, niemalże subkulturowe, a na pewno nie polityczne, oblicze organizacji przeróżnych mieniących się narodowymi, to wszystko prawda. Z drugiej strony WT nie wchodził w szczegóły, kreśląc obraz abstrakcyjny, bez detali, ale przez to niesprawiedliwy dla tych, którzy, co wspomniano wyżej dobrą pracę wykonują. Zbyt dużo generalizowania sprawiło, że tekst należy do gatunku nie krytyki, a zwykłego marudzenia.
A co do zagadnień finansowych. Istotni prawdą jest, że baza finansowa potrzebna jest. Ale inna prawdą jest, że w Polsce największe osiągi, mierzalne intelektualnie i technicznie ma NOP, które co wiemy, nie było stworone ani nie działa w oparciu o finansową potęgę, tylko dzięki zaangażowaniu ludzi. Zapewne z pieniędzmi szło by jeszcze lepiej, ale „kasa” nie determinuje działania i to działania efektywnego. W krajach zachodnich to, co osiągnęło wymiernie NOP (chociażby wydawnictwa), oznacza w praktyce zaangażowanie paru niezwykle bogatych ludzi. U nas – nie.
18 września 2010 o 10:11
Nigdy nie byłem zwolennikiem słowa „Rewolucja” bo dziwnie kojarzy mi się z Czerwonymi i Jakobinami. Ale przyjmijmy słowo odrodzenie narodowe bo w końcu chodzi cały naród. Czy może stać się to bez prawidłowego przygotowania obywateli którzy nie są na to gotowi i świadomi wartości własnego państwa. Zawsze Nacjonalizm porównywałem bardziej do tarczy Narodu a nie miecza, ponieważ broni ideałów które są najbardziej potrzebne do utrzymania tego co pozostawili nam nasi przodkowie. Dlatego uważam że jeśli takie coś jak odrodzenie miałoby kiedyś nastąpić, powinno najpierw przeprowadzić w świadomości Narodu, a nakładanie bagnetu na broń nie będzie potrzebne. Praca ta będzie długa, można ją porównać po prostu z Edukacją Narodu która spadnie prawdopodobnie na barki następnych pokoleń.
18 września 2010 o 15:03
Ale WT z tym porównywaniem naszej sytuacji do tej na Zachodzie popadasz w pewne zaślepienie. To, że we np: Włoszech dane rozwiązanie dobrze się sprawuje, nie znaczy, że i u nas tak będzie. Każdy kraj ma inną historię, społeczeństwo itd. Zamiast patrzeć, że u nas brakuje osób starszych w Ruchu i zastanawiać się, jak to zmienić, by było jak na Zachodzie, pomyślmy lepiej, jak można wykorzystać potencjał młodzieży. Jest to szansa, by stworzyć zdrowe fundamenty pod Narodową Rewolucję, o ile tylko młodzi zostaną dobrze pokierowani. Ja przykładowo cieszę się, że Ruch w Polsce jest przede wszystkim młodzieżowy, bo gdyby było więcej osób starszych by się pojawiły domysły, czy on za komuny nie współpracował z SB, czy w Magdalence nie siedział itd. Na naszą sytuację możemy patrzeć jak na patologie czy zagrożenie, ale również jak na szanse. Możemy przyjąć wzorce od innych, albo stworzyć swój własny.
18 września 2010 o 15:30
POLSKA:
16 – 24 lat: 99%
powyżej 0,5 %
zmarli: 0,5 %
Dobre
18 września 2010 o 16:01
Myśle ze tak pieknie przytoczone idee niepotrzebują ciągłego mielenia a działania do tego niestety niemamy dobrego gruntu, bo i namacalnych wrogów niema,dyskusje ideologiczne z tymi z skrajnie prawa ,prawa i lekko prawa to zawsze tylko mielenie w sieci.ruch narodowy musi mieć pokarm ,dlatego na zachodzie jest on silny,tym pokarmem są nielegalni emigranci i ci legalni i to przez nich idea narodowa ożywa.jestem od kilku lat w Anglii i tu najbardziej to widać,jak jednoczy i napedza do walki.
18 września 2010 o 18:52
Oj, wroga to raczej potrzebują ci, którzy nie mają za wiele do przekazania. Dlatego zamiast działać zwalają wszystko na odwiecznych wrogów.
19 września 2010 o 01:36
Nie rozumiem tego porównania wiekowego Wojtku, zważywszy ze AG wielokrotnie mi powtarzał w rozmowach prywatnych iż NOP jest „organizacja młodzieżową” i „na młodzież stawia”. Poza tym obserwując różne kategorie wiekowe to śmiało stwierdzam ze taki 18 letni ‚NR’ jest dużo mądrzejszy od 35-letniego Kowalskiego, wielbiciela POPiSu i UE. Nie zrozum mnie źle ale akurat wiek tutaj głównego faktoru nie gra. Kazdy z nas kiedyś był w przedziale wiekowym jaki podałeś, czy to znaczy ze byliśmy głupsi od systemowego Kowalskiego który był starszy? Nie wydaje mi się.
19 września 2010 o 02:00
Trochę Falanga przekręcasz NOP stawia na młodziez, na jej ideową i politycna edukację, i to oczywiste, dużo działań jest w tym kierunku skierowanych, chociaż nie wszystkie i nie większość. Natomiast nie jest „organizacją młodzieżową”, i na 100% Adam nie mógł ci tak powiedzieć, bo takie określenie go wybitnie irytuje, o czym wszyscy w firmie wiemy Natomiast zawsze powtarza, że NOP jest organizacja ludzi młodych. A to zupełnie co innego. Młodzież to nastolatki, lub ledwo pelnoletni. A ludzie młodzi, szczególnie w polityce, to ludzie do 40stki.
Taka „drobna różnica”.
A co do porównań. Zastosowałeś złe porownania. Jakbys porownywał zupe ogórkową do pierogów. Nie można porównywac dwóch odrębnych zjawisk, jakim są poglądy narodowe i pisowe.
Natomiast porówywac można w tym wypadu 18letniego NR do powiedzmy 30letniego nacjonaliasty. I własnie tak, 30latek, 40latek itp jest życiowo mądrzejszy, bardziej konkretny a mniej romantyczny (co nei znaczy mniej ideowy). 18 latek bedie mowil o stukocie podkutych butów rewolucji, a jego starszy kolega bedzie umial ocenic, czy gdyby nawet wszyscy wzuli ciężkie obuwie, i mieli siłe maszerować, czy wiedzieliby dokąd idą. STarszy nacjonalista wiedziałby, w jakim konkretnie kierunku idą, a nie chodziłby w kółko, byleby tylko buty o bruk stukały.
Nie znaczy to, że młodzi to idioci, nic nie warci. Oznacza to tylko, że w tym wieku zycie dopiero sie zaczyna, a zycie to refleksja, wiedza, doświadczenie, umiejetność analizy. Co nie oznacza, że i wśró 30latków nie brak wiecznych dzieci. Bo są i tacy, którym zegaar w szarych komorkach sie zatrzymał.
19 września 2010 o 10:54
WT, świetny tekst, 100% poparcia. Co do finansów – nie musi to być wcale bierne oczekiwanie na sponsora, tylko chociażby większa dyscyplina w kwestii składek.