Uważam, że PiS jest szkodliwą dla Polski partią. Moja prawicowa (konserwatywna, katolicka, wolnościowa, nacjonalistyczna) niechęć do Prawa i Sprawiedliwości (partii prowadzącej politykę sprzeczną z moimi prawicowymi poglądami) nie przysłania mi jednak tego, że jeszcze większym zagrożeniem dla Polski niż PiS jest antyPiS – symbolizowany przez groteskową opozycję – odstawiającą na ulicach cyrki pod szyldem KOD, Obywateli, Strajku Kobiet, i reprezentowaną w parlamencie przez PO, pozbawionego wyższego wykształcenia Hołownie (czyli nowe szatki PO) i lewice (którą z perspektywy czasu zdaje się popłuczyną intelektualną po SLD i UP).
Na łamach wspieranego przez Sorosa lewicowego portalu „Krytyka Polityczna” ukazał się wywiad z Anną Radiukiewicz (autorką książki „Obrońcy Demokracji − tożsamość zbiorowa Komitetu Obrony Demokracji”), przeprowadzony przez Kacpra Leśniewicza (publicystę „Dziennika Gazety Prawnej”, „Przekroju”, „Tygodnika Przegląd”, „Nowych Peryferii” i „Nowego Obywatela”). Wywiad to ciekawy opis tożsamości kulturowej aktywistów antyPiSu – i, moim zdaniem, doskonały opis urojeń, jakimi żyje groteskowa opozycja.
Z wywiadu „Wyborcy PiS-u zostali przekupieni, brakuje im inteligencji i wiedzy”. Jak siebie i innych widzą członkowie KOD?” wynika, że aktywiści antyPiSu „uznali, że szczególnie poważny problem z demokracją w Polsce pojawił się” w 2015, kiedy PiS przejął władzę. Moim zdaniem to niezwykle charakterystyczne, że wcześniej aktywiści antyPiS, żadnych deficytów demokracji w III RP nie dostrzegali.
Z badań socjologicznych uczestników demonstracji antyPiS wynikało, że były to „przede wszystkim osoby starsze z dużych miast, raczej zamożne, dobrze wykształcone”. Moim zdaniem to bardzo ważne stwierdzenie. Po pierwsze byli to emeryci, a nie jak wmawiała propaganda antyPiS młodzi (w propagandę tą wierzyli też publicyści PiS) – ja, zamiast wierzyć propagandzie antyPiS, starałem się przyjść, zobaczyć, i opisać kolejne demonstracje antyPiS – moje stwierdzenia o dominacji emerytów na nich wywoływały wściekłość czytelników z antyPiS i emerytów z PiS. Po drugie byli to syci emeryci, bogaci (co też opisywałem w swoich relacjach), którzy byli beneficjentami systemu III RP, a więc należeli do mniejszości – bo większość Polaków żyje w biedzie sztucznie wykreowanej przez kolejne ekipy III RP i nie jest beneficjentami systemu. Co do wyższego wykształcenia to moim zdaniem uczestnicy tych protestów, nie potrafiąc odpowiedzieć na najprostsze pytania i reagując agresją na zadawanie pytań, robili wrażenie osób pozbawionych wykształcenia – choć nie można wykluczyć tego, że ukończyli studia dzięki u PZPR dla elementu ideowo bliskiego, a nie z powodu swoich zdolności intelektualnych.
Anną Radiukiewicz (autorka książki „Obrońcy Demokracji − tożsamość zbiorowa Komitetu Obrony Demokracji”) w swoich badaniach chciała ustalić, co aktywiści antyPiS rozumieli przez stwierdzenie „że kiedyś było lepiej”, jak sobie wyobrażają „ten lepszy świat” i czemu uważają, że „PiS jest straszny”.
Dla Anny Radiukiewicz ważną cezurą był kryzys roku 2008, dzięki któremu „okazało się, że to, co jeszcze do niedawna było święte w kontekście dyskusji o ekonomii i gospodarce straciło swoją wartość jedynej racjonalności. Otworzyła się nieco szerzej przestrzeń na krytykę neoliberalnej polityki. PiS to wykorzystał politycznie, a KOD” w tej nowej sytuacji się nie odnalazł. Konflikt KODu i PO z PiS nie był więc tylko wynikiem przejęcia przez PiS władzy w 2015, ale był kolejnym etapem „konfliktu, który toczy się w Polsce od wielu lat”. Konflikt ten „dotyczy zderzenia dwóch różnych koncepcji państwa, propagowanych przez te dwie partie i ich sojuszników, a określonych jako III i IV RP”.
Z badań nad aktywistami antyPiS wynika, że deklarują oni przywiązanie do wolności i demokracji. Moim zdaniem badaczka nie dostrzegła, że jest to bardzo specyficzna deklaracja – aktywiści antyPiS realnie chcą wolności i demokracji dla siebie, ale są przeciwni wolności i demokracji dla swoich przeciwników ideowych (np. dla polskich nacjonalistów, którym non stop odmawiali prawa do wolności słowa i zgromadzeń).
Badania ukazały, że aktywiści antyPiS stworzyli mit, w którym postrzegali się w roli ofiar, żyjąc urojeniami, że PiS ich będzie prześladował za krytykę PiSu. Badani aktywiści antyPiSu „spoza Warszawy dużo mocniej [...] obawiali się, że stracą z tego powodu pracę. Tymi obawami tłumaczyli też niedostateczne zainteresowanie Komitetem w mniejszych miastach. Dużo mówili też o swoich emocjach i o wstydzie. […] Wstyd odczuwali przed Europą za to, że Polska nie jest już pionierem przemian demokratycznych i że tak łatwo zaprzepaszczono osiągnięcia transformacji” – wynikało to z przeświadczenia aktywistów antyPiS, że III RP od 1989 roku była krainą miodem i mlekiem płynącą, w której wszyscy byli szczęśliwi i syci.
Dla aktywistów antyPiS „historia ostatnich 30 lat była [...] udana. Kojarzą ją z postępem, udaną modernizacją, poprawą jakości życia, szczególnie w porównaniu z okresem PRL-u”. Aktywiści antyPiSu uważali, że III RP była krajem, którego „dzięki przemianom politycznym i gospodarczym nie trzeba się wstydzić, kiedy jest się np. na wakacjach zagranicą”.
Zdaniem badaczki „powstanie KOD-u należy rozumieć nie tylko jako wyraz sprzeciwu wobec działań PiS-u, ale też, a może przede wszystkim wobec zmiany symbolicznej, realnego zagrożenia końca pewnej opowieści, w której obrońcy demokracji jako obywatele tego kraju najlepiej się odnajdywali. Opowieści, zgodnie z którą przemiana Polski po ’89 roku była niekwestionowanym sukcesem. KOD-erki i KOD-erzy sięgają do niej tworząc tożsamość kolektywną swojego ruchu. Odtwarzają ją z już istniejących definicji i narracji”.
KOD był więc, jak to zauważył publicysta „Krytyki Politycznej” „bardziej ruchem obrony status quo niż ruchem rewolucyjnym”, mającym pozytywne skojarzenia z Unią Europejską. Zdaniem badaczki „w postulatach Komitetu na nowo odżyło jedno z haseł okresu transformacji o ”powrocie do Europy” z całym zestawem pozytywnych skojarzeń, jakie konotuje europejskość. A jednocześnie bez refleksji nad tym, że ta mityczna Europa to też świat wielu problemów. Również takich, które wprost dotyczą jakości zachodnich demokracji”. W opinii badaczki „ta wyobrażona Europa” z marzeń antyPiS „to punkt dojścia, do którego miała Polskę doprowadzić transformacja. To lepszy świat, którego staliśmy się częścią wchodząc do UE”.
Aktywiści antyPiS swoiście pojmowali hasło ”obywatelskości” uznając osoby niepodzielające ich urojeń „za obywatela gorszej kategorii”. Styl narracji antyPiS był podobny ze stylem narracji, który moim zdaniem można nazwać stylem narracji środowiska „Gazety Wyborczej” „i takimi pojęciami jak ciemnogród czy homo sovieticus”. Dodam do tego, co mówiła w wywiadzie badaczka, że w III RP „Gazeta Wyborcza” osobom z kompleksem prowincjusza ofiarowała lepsze samopoczucie dzięki przynależności do elity, ceną za ten status i satysfakcje było, zostanie pudłem rezonansowym środowiska „Gazety Wyborczej”.
Aktywiści antyPiS wobec wyborców PiS kierowali zarzuty „o niedojrzałość i niskie obywatelskie kompetencje czy braki w mentalności najczęściej. Badani dodawali też, że problemy z demokracją są tak naprawdę pokłosiem takiej, a nie innej natury tych ludzi”.. Do dziś aktywiści antyPiS patrzą na zwolenników PiS z pogardą. Zdaniem badaczki aktywiści antyPiS „są po prostu przekonani, że najlepiej rozumieją demokrację, dzięki temu, że lepiej rozpoznają skomplikowane procesy społeczno-ekonomiczne niż osoby głosujące na PiS”.
Aktywiści antyPiS twierdzili, „że wyborcy PiS-u zostali przekupieni, ale również na to, że brakuje im inteligencji, wiedzy, aby podejmować właściwie decyzje polityczne. Zdaniem tych osób, nikt świadomy, przy zdrowych zmysłach nie wybrałby PiS-u. Byli też tacy, którzy widzieli w zwolennikach partii Kaczyńskiego ludzi zagubionych. Częściej opisywali ich jako niezaradnych niż jako znajdujących się w trudnej sytuacji ze względu na uwarunkowania zewnętrzne”.
Część aktywistów antyPiSu uważała, że należy nawracać i oświecać zwolenników PiS. Aktywiści antyPiSu byli „przekonani o ponadprzeciętnej świadomości uczestników ruchu, co wiązali z zainteresowaniem sprawami ogółu, jakiejś szerszej wspólnoty, a nie wyłącznie własnymi problemami. To predestynowało ich do nauczania innych, wśród których mieli się znaleźć właśnie wyborcy PiS-u, ale też ludzie młodzi oraz ludzie bierni, niezainteresowani sprawami publicznymi. KOD-erki i KOD-erzy widzieli siebie jako dobrych obywateli, a tamtych, jako obywateli niedojrzałych”. Moim zdaniem przynależność do antyPiSu zapewniała aktywistom antyPiS złudne przeświadczenie o przynależności do rzekomej elity.
AntyPiS postrzegał siebie jako ruch „zrzeszający osoby wykształcone, kulturalne, odpowiedzialne, chętne do współpracy, oczytane, myślące krytycznie oraz zainteresowane tym, co dzieje się na świecie i w Polsce. Oprócz tego chętnie odwołują się do mitów na temat inteligencji zaangażowanej, pracy u podstaw w kontekście społeczeństwa obywatelskiego i wyrażają gotowość do mierzenia się z wyzwaniami współczesności. Warto również zwrócić uwagę, że badani zdecydowanie odżegnywali się od agresji i konfliktowości. W ten sposób odróżniają się od tzw. obrońców krzyża, uczestników miesięcznic smoleńskich czy Marszu Niepodległości”.
Działacze antyPiS postrzegali się jako personifikacje ideału „obywatela demokracji liberalnej”, który w sposób cywilizowany i bez agresji prezentuje swoje poglądy. Moim zdaniem to fascynujący, że aktywiści antyPiS znani ze swojego hucpiarstwa i agresji postrzegali się tak sprzecznie z realiami. Aktywiści antyPiS obawiali się, że lud jest zbyt głupi, by zrozumieć ich nauki. Z wywiadu wynika, że antyPiS okazał się niezdolny do dostrzeżenia patologii ustrojowych III RP, tego, że większość społeczeństwa nie była beneficjentami i była zmarginalizowana. Przyczyną klęski antyPiS okazały się urojenia, pycha i pogarda wobec reszty społeczeństwa tego środowiska.
Zdaniem badaczki w narracji antyPiS było bardzo mało „refleksji nad powodami nierówności społecznych i materialnych” oraz zabrakło „jakichkolwiek wzmianek o wyzysku czy dominacji”. Zdaniem badaczki antyPiS chciał takiej Polski „jaka była przed wyborami 2015 roku. Ogólnie rzecz biorąc osoby, z którymi rozmawiałam, pozytywnie oceniały okres transformacji i rządy Platformy Obywatelskiej”. Badaczka uważa, że aktywiści antyPiS uważali, że „niska aktywność polityczna, niski poziom edukacji obywatelskiej czy niedostateczne wsparcie ze strony państwa dla osób wykluczonych społecznie” były mankamentami tylko dlatego, że „przyczyniły się do przejęcia władzy przez PiS”.
Jan Bodakowski
Najnowsze komentarze