Obóz Wielkiej Polski zdaje sobie dobrze sprawę z trudności obranego celu i obranej drogi. Jeśli się przed nimi nie cofa, to tylko dlatego, że zdaje sobie również sprawę z potrzeby swojej w społeczeństwie i wprost z głodu podobnego związku, jaki bardzo powszechnie istnieje.
Trudność polega na ustosunkowaniu się do istniejących stronnictw. Obóz zasadniczo i stanowczo nie chce dziś zburzenia żadnego z nich; mają one na dziś i na jutro swą pracę i swe cele polityki doraźnej, do których O. W. P. mieszać się nie będzie. Obóz jest równocześnie przekonany, że w przyszłości stronnictwa te będą musiały się przeobrazić, rozszerzyć swe platformy, poprowadzić robotę scałkowania się a nie dalszego zróżniczkowania. Są racje po temu: dzisiejsze stronnictwa pochodzą z dawnych czasów, nieraz z przedwojennych i przedniepodleglościowych.
Jest to inna epoka geologiczna. Będą musiały wszystkie dostosować się do nowych czasów, wymagających w całej rozciągłości scalania wysiłków, tak od każdej jednostki, jak i od grupy społecznej. O. W. P. rozumiejąc dobrze te wymagania przyszłości, przystępuje zawczasu do tworzenia kadr, karnych i sprawnych, w których kiedyś — da Bóg niezadługo — znajdzie pomieszczenie dobra wola wielu, dziś pozornie odległych od siebie stronnictw.
Obozowi przyświeca w całej rozciągłości wieloetapowość działania. Jest on organizmem, który rośnie, rozwija się, tężeje i ma czas przed sobą. Przyjdzie chwila zapewne, gdzie i on, integrując myśl zrzeszonych w sobie grup, przystąpi do kierowania aktualnymi problemami polityki. Dziś to nie jego zadanie: reforma rolna, świadczenia społeczne, reforma wychowania etc. należą do dotychczasowych stronnictw, które mają sobie oddane włodarzenie na niwie sejmowej. Dziś O. W. P. ma cele inne: przygotowanie i usprawnienie kadr, w które pomieścić się mają siły narodu, jakoby duchową mobilizację wszystkich zasobów, które są w narodzie, są bogate i bujne, ale rozsypane i drzemiące, nie potrafią się kamie zorganizować i szybko stanąć na swym stanowisku.
Trzeba nam teraz powiedzieć truizm, prawdę oklepaną, wszystkim wiadomą. Mówi się, jak się mówiło przez z górą setkę lat, że „Mądry Polak po szkodzie” tzn. że wiele rzeczy ten naród polski posiada, ale za późno umie sobie z tego zdać sprawę. Skarżymy się dziś, jak skarżyli się nasi ojcowie, że zdobywamy się na szereg wielkiej wartości, na europejską miarę zakrojonych jednostek, ale że każda z nich idzie luzem. Dziwimy się, jak dziwili się nasi ojcowie, że ta Polska zasobami energii narodowej nie ustępuje nikomu, ale że nie ma tu tej mise en oeuvre, sprawnego ich wyzyskania. Ba, z niepokojem nieraz pytamy się po cichu samych siebie, czy aby nie było coś prawdy na potwornych zarzutach o „polnische Wirtschaft”?
Obóz Wielkiej Polski nie chce już tego na przyszłość: ani tej skargi, ani tego dziwienia się, ani tego pytania. Obóz postanawia – postanowił – przystąpić nie omieszkając do roboty takiej, która by uniemożliwiła podobne zapytania i skargi. Bardzo świadomie widzi w tej robocie pewną nowość, pewną świeżość, pewną nawet niesamowitość w naszych poczynaniach politycznych.
Nie rzuca oto żadnych ogłuszających fraz, haseł i szerokoszummych programów. Zamierza natomiast, postanawia i ślubuje wykonanie wszystkiego co zamierzone, wykonanie szybkie i sprawne, precyzyjne i doskonałe. Środkami będą mu tu karność, posłuszeństwo, poszanowanie hierarchii i kult odpowiedzialności.
O. W. P. rozumie, że nie ma większej wolności nad dobrowolnie przyjętą niewolę i że nie ma większej niewoli, jak nieuznawanie niczyjego nakazu ni autorytetu. Od góry do dołu, każdy na swym stanowisku, każdy czuje władzę nad sobą, każdy widzi podwładnych pod sobą, każdy czuje równocześnie ogrom odpowiedzialności, każdy bystrym spojrzeniem wciąż ogarnia swe pole działania, by je najlepiej zagospodarować, i dzięki tej odpowiedzialności każdy czuje się wolnym obywatelem wolnej Ojczyzny.
Do zadań swoich przystępujemy nie aby dzielić, ale aby łączyć. Przychodzimy nie różniczkować, ale całkować, nie burzyć, ale budować i to od dołu, od fundamentów, tam gdzie najtrudniej.
Władysław Folkierski
“Trybuna Narodu” nr 1/1927.
Najnowsze komentarze