Sprawa jest poważna i arcydelikatna. Dotyczy bowiem obozu koncentracyjnego w Treblince. Nie jest to „obóz jakich wiele”, lecz miejsce, gdzie według naocznych świadków (czyli kilku ocaleńców) i oficjalnej historiografii zamordowano 800 tysięcy Żydów. Ta potworna i powalająca liczba sytuuje Treblinkę na niechlubnym pierwszym miejscu na liście niemieckich (hitlerowskich) obozów zagłady. Tak przynajmniej wynika z ostatnich ustaleń sponsorowanego przez żydowską Fundację Klarsfeldów Jeana-Claude Pressaca (badacza jak najbardziej oficjalnego), który w Auschwitz-Birkenau doliczył się 600 tysięcy ofiar hitlerowskiego ludobójstwa (występni rewizjoniści mówią o około 200 tysiącach).
Według oficjalnej wersji, której integralną część stanowią wynurzenia najbardziej „prawdomównego” człowieka na naszej planecie – Ilii Erenburga – w Treblince zamordowano od lipca do września 1942 roku 360 tysięcy Żydów (czyli około 4 tysiące dziennie!). Mord odbywał się w trzech betonowych komorach gazowych mierzących 5 na 5 metrów. W tym samym roku Niemcy zaordynowali wybudowanie kolejnych dziesięciu komór gazowych, co umożliwiło uśmiercenie w okresie wrzesień 1942 – maj 1943 r. dalszych 440 tysięcy więźniów, których – wzorem tragicznych poprzedników – pochowano w południowo-wschodnim zakątku obozu. Obszar pochówku – a jest to ważne – wynosił: 90 na 70 metrów. W roku 1943 (od lutego do września) 800 tysięcy pomordowanych wydobyto z ziemi i spalono, nie troszcząc się przy okazji o to, że wysokie na dziesięć metrów płomienie ognia oraz dym były widoczne z dużej odległości. Wiadomo – w wiejskim obejściu zawsze coś dymi.
Znany nam już John Ball (celowo pomijam wstępne ustalenia innego rewizjonisty – Richarda Krege z Australii, który niedawno badał poobozowe tereny w Treblince za pomocą specjalistycznego sprzętu penetrującego ziemię) po analizie alianckich zdjęć lotniczych z roku 1944 ustalił między innymi, że Treblinkę otaczały w bezpośrednim sąsiedztwie zwykłe gospodarstwa rolne, z których spokojnie można było obserwować przez ponad rok morderczy proceder (problem niewygodnych świadków i szpiegów) oraz że nie ma wzruszeń ziemi tam, gdzie miały stać komory gazowe (uchylę jednak rąbka tajemnicy: 30 letni Krege potwierdził fakt braku wzruszeń warstw ziemi). Ponadto dociekliwy Kanadyjczyk – siłą rzeczy jego wywód przedstawiam w telegraficznym skrócie, a przede wszystkim wybiórczo – zauważył, że na obszarze 90 na 70 metrów można pochować co najwyżej 20 tysięcy ciał. I na tym poprzestańmy.
dr Dariusz Ratajczak
Fragment książki „Tematy jeszcze bardziej niebezpieczne”. Materiał o charakterze historycznym i edukacyjnym.
25 lipca 2019 o 11:37
Brakuje dziś tak odważnych historyków. Praktycznie wszyscy już pochylają głowy przed pewnymi opowieściami z czasów wojny.