Wyznawcy PiS-uaru świętowali niedawno kolejny „sukces”. Rząd III RP poparł na kierownicze stanowisko w UE osobę, która marzy o „Stanach Zjednoczonych Europy”, popiera homozwiązki i adopcję dzieci przez tego typu „pary” oraz majaczy, że „bez Izraela nie ma Niemiec”. Stanisław Michalkiewicz krótko podsumował ekstazę lokajów Brukseli i Waszyngtonu:
Polska odniosła kolejny sukces, ale nie na odcinku przeciwko złowrogiemu Putinowi, tylko na forum Unii Europejskiej, gdzie do spółki z innymi państwami Grupy Wyszehradzkiej, udało się zablokować kandydaturę niemieckiego owczarka Franciszka Timmermansa na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Pan Timmermans rzeczywiście uwziął się szczególnie przeciwko Polsce i Węgrom – oczywiście nie tyle z własnej inicjatywy, tylko z inicjatywy Naszej Złotej Pani, która przy pomocy unijnych instytucji próbowała odzyskać wpływy polityczne w Polsce i w ogóle – w Europie Środkowej – utracone na skutek powrotu USA do aktywnej polityki w tej części Europy. Ale upokorzona Złota Pani postanowiła się odegrać i wraz z francuskim prezydentem Emanuelem Macronem, przeforsowała na unijne stanowiska „swoich” kandydatów w osobach Urszuli von der Leyen, pod rządami której Bundeswehra podobno bardzo ucierpiała. Została ona obecnie wysunięta na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej, więc być może zamienił stryjek siekierkę na kijek – boć przecież pani Urszula będzie spełniała polecenia Naszej Złotej nie mniej gorliwie, niż wspomniany niemiecki owczarek. Przewodniczącym Parlamentu Europejskiego został włoski socjalista David Sassoli, przewodniczącym Rady Europejskiej na miejsce Donalda Tuska został belgijki polityk Karol Michel, a prezesem Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem została Francuzka, Krystyna Lagarde – dotychczas w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Jak widać, koncepcja Europy dwóch prędkości, którą na przełomie roku 2016 i 2017 tak zachwalała Nasza Złota Pani nabiera rumieńców, tym bardziej, że wszyscy ci nowi dygnitarze skłaniają się do koncepcji federalistycznej, której fundamenty zostały położone przez traktat z Maastricht, obowiązujący od 1993 roku, a umocnione przez traktat lizboński, który pan prezydent Lech Kaczyński ratyfikował w październiku 2009 roku, w niecały miesiąc po słynnym „resecie” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, przeprowadzonym przez prezydenta Obamę z inicjatywy izraelskiego prezydenta Peresa
Na podstawie: michalkiewicz.pl
Najnowsze komentarze