«My zaś opowiadamy Chrystusa ukrzyżowanego: dla żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo» (1 Kor 1, 23).
W ostatnim czasie krzyż – dość nieoczekiwanie – stał się silnie obecny w debacie publicznej. Stanowisko, jakie wobec krzyża zajmują środowiska ateistyczne i liberalne, jest jasne i w miarę spójne: jest to niemal jawna wrogość, ledwie maskowana wymogami politycznej kalkulacji. Za sloganami na temat tolerancji, nowoczesności i świeckości państwa kryje się zwyczajna agresja (a może lęk, lub też jedno i drugie…) wobec wszystkiego, co przypomina o Bogu.
W panującym szumie informacyjnym trudno się jednak zorientować, jakie jest oficjalne stanowisko Kościoła katolickiego. Jaka jest odpowiedź Kościoła na pytanie o miejsce krzyża w życiu społecznym?
Wydaje się, że sprzeczne sygnały, jakie docierają do opinii publicznej ze strony episkopatu, poszczególnych hierarchów i księży, są wynikiem adaptacji przez środowiska kościelne liberalnego języka i systemu pojęć, w świetle którego sama obecność sacrum w sferze publicznej wymaga dodatkowego, pozateologicznego uzasadnienia.
Aby wyjść poza ten – z definicji wrogi religii – język, odnaleźć właściwe znaczenie krzyża dla człowieka i społeczności, trzeba zrozumieć jego sens, symbolikę i funkcję. A w tych kwestiach najlepiej szukać odpowiedzi u św. Tomasza z Akwinu.
Zanim jednak zapytamy Doktora Anielskiego, zwróćmy uwagę na drugi, obok powszechnie znanego, spór o krzyż, który przeszedł dość niepostrzeżenie, a jest jeszcze bardziej znamienny.
Z początkiem sierpnia 2010 r. w poznańskiej rozgłośni publicznej Radio Merkury część pracowników zbuntowała się przeciwko zarządzeniu nowego dyrektora, Filipa Rdesińskiego, który nakazał umieszczenie krzyży w głównych pomieszczeniach firmy. Działający zapewne w dobrej wierze dyrektor tłumaczył, że zawieszenie krzyża to „uhonorowanie ważnego symbolu związanego z naszą tożsamością narodową i kulturową”. A więc nie sam krzyż ma być ostatecznie uczczony, ale „tożsamość narodowa i kulturowa” Polski.
Być może dyrektor radia jest osobą obojętną religijnie. Bardziej jednak prawdopodobne, że użył takiego argumentu, ponieważ uznał, że w dzisiejszej debacie publicznej tylko taki, pozareligijny, a nawet pozaracjonalny, odwołujący się raczej do sfery emocjonalnej argument jest w stanie obronić obecność krzyża w miejscu publicznym.
To charakterystyczne. Dzisiejszy człowiek już nie poszukuje. Nie pyta dramatycznie, jak stary Karamazow: „Jest Bóg czy nie ma Boga?”. Tym bardziej nie oczekuje odpowiedzi naukowej: dowodu czy racjonalnej przesłanki. Takie pytanie jawi mu się jako z definicji nierozstrzygalne, a więc – zbędne. A nawet… nieważne. Co gorsza, podobny pogląd podziela wiele osób wierzących. Z tą różnicą, że brak przekonań rekompensują u nich „uczucia religijne”. Taka sytuacja nie tylko uniemożliwia wszelką działalność misyjną, ale wręcz pozbawia jakiegokolwiek kryterium umożliwiającego ocenę słuszności wyznawanej wiary. Uniemożliwia też sformułowanie spójnej i logicznej odpowiedzi na pytanie, czym jest krzyż.
I rzeczywiście. W powodzi komentarzy i opinii na temat krzyża niezmiernie trudno znaleźć takie, które odnosiłyby się wprost do istoty krzyża. Wiele jest natomiast takich, które mówią, „czym jest krzyż dla mnie”, „dla katolika”, „dla Polaka”. Innymi słowy – znaczenie krzyża już na samym początku ulega relatywizacji. W ten sposób strategiczną przewagę zyskują przeciwnicy obecności krzyża: jego istnienie w przestrzeni publicznej wymaga usprawiedliwienia, wyższych racji, a ostatecznie – zapewne głosowania. A i to z zastrzeżeniem, że nie będzie się specjalnie rzucał w oczy, nie będzie „ranił uczuć” ateistów. (Warto dodać, że perfidia tej sytuacji na tym polega, iż człowiek wierzący nie może analogicznego zarzutu sformułować przeciwko brakowi krzyża – jako czemuś negatywnemu.)
W tej sytuacji zwrócenie się ku teologii klasycznej będzie miało podwójne znaczenie: po pierwsze – pomoże zrozumieć i uporządkować podstawowe intuicje na temat istoty i znaczenia krzyża; po drugie – pozwoli adekwatnie odpowiedzieć tym, którzy obecność krzyża w przestrzeni publicznej uważają za nienaturalną. Nie będzie to może odpowiedź, która ich nawróci, jednak dobitnie ukaże, że krzyż to nie symbol magiczny, którego wartość wynika z przesłanek irracjonalnych, ale znak, którego sens i symbolika narzuca się każdemu myślącemu człowiekowi.
Przyjrzyjmy się więc fragmentowi Sumy teologicznej – część III, zagadnienie 46, artykuł 4. Święty Tomasz, rozważając zagadnienie: „Czy narzędziem męki Chrystusa musiał być krzyż”, kreśli w zasadzie całą metafizykę krzyża: czym krzyż w swej istocie jest, co symbolizuje i jak ma się do człowieka.
Św. Tomasz wskazuje siedem powodów stosowności śmierci krzyżowej Chrystusa – tzn. dlaczego śmierć krzyżowa była najwłaściwsza z perspektywy Bożego planu zbawienia – które dają się sprowadzić się do czterech głównych aspektów.
1° Krzyż jest przede wszystkim symbolem heroizmu, przykładem męstwa i drogowskazem dla wiernych. Pisze św. Tomasz:
To, że Chrystus został umęczony na krzyżu, było czymś najwłaściwszym. Śmierć ta, po pierwsze, była wzorem męstwa. Augustyn mówi, że „Mądrość Boża stała się Człowiekiem, abyśmy biorąc z niej przykład żyli prawością. Życie takie wymaga, żeby się nie obawiać tego, czego się bać nie należy. A spotykamy ludzi, którzy, choć nie boją się samej śmierci, ulegają przerażeniu na myśl o jej rodzaju. Otóż by żaden rodzaj śmierci nie napawał trwogą ludzi kierujących się w życiu prawością, należało pokazać tego Człowieka na krzyżu. Spośród wszystkich rodzajów śmierci ten bowiem był najbardziej okropny i wstrętny”.
A więc widok krzyża zawsze przywołuje nam na myśl dobrowolną i heroiczną ofiarę Chrystusa, tak, abyśmy i my pozbyli się lęku przed cierpieniem.
Zwróćmy uwagę, że uzasadnienie to jest w duchu jak najbardziej starożytnym: nie ma tu mowy o zewnętrznym celu ani ofiary Chrystusa, ani tym bardziej działania człowieka, który Chrystusa winien naśladować. Jest tylko pochwała męstwa, rozumianego po platońsku, jako „wiedza o tym, czego bać się należy, a czego nie należy”. Na tym poziomie nie chodzi nawet o miłosierdzie czy inne cnoty chrześcijańskie, a jedynie o umiejętność cierpienia dla wyższego dobra.
2° W symbolice krzyża na pierwszy plan wysuwa św. Tomasz jego przyczynę materialną: krzyż jest drewniany. Temu aspektowi krzyża poświęcone są aż dwie racje: druga i siódma. Obie odwołują się do symboliki starotestamentalnej: grzech pierworodny dokonał się poprzez spożycie owocu z drzewa, drewniana była arka Noego, laska Mojżesza i Arka Przymierza. W najważniejszych miejscach Biblii spotykamy się właśnie z tym budulcem. Nie wdając się w dłuższe spekulacje na ten temat, wydaje się zasadnym przypuszczenie, że wynika to z posiadania przez drzewo pierwiastka życia (a więc pierwiastka Bożego), którego nie mają kamień, cegła czy metal.
3° Kolejnym symbolem jest kształt krzyża. Wiąże z nim św. Tomasz dwie racje: piątą i szóstą:
Piątą racją jest odpowiedniość między rodzajem śmierci a powszechnością zbawienia, które ogarnia cały świat. Ramiona krzyża, jak mówi Grzegorz z Nysy, „sięgając w cztery strony od miejsca skrzyżowania oznaczają, że potęga i Opatrzność Tego, który zawisł na krzyżu, dosięga wszędzie”. A i Chryzostom mówi, że Chrystus umarł na krzyżu, „wyciągnąwszy ręce, aby jedną przyciągnąć ku sobie dawny swój lud, a drugą – tych, którzy przyszli z pogaństwa”.
Kształt krzyża zawiera więc zarówno aspekt kerygmatyczny, związany z głoszeniem Królestwa Bożego (Chrystus ukrzyżowany jako Pantokrator obejmuje w Boskie panowanie cały świat), jak i soteriologiczny, dotyczący zbawienia (rozciągnięte ramiona Chrystusa symbolizują powszechność Kościoła i dostępność łaski Bożej dla każdego człowieka).
Jest też i trzeci aspekt. Podając szóstą rację stosowności krzyża jako narzędzia męki Chrystusa, Akwinata cytuje św. Augustyna:
Nie na darmo wybrał On taki rodzaj śmierci. Chciał stać się mistrzem tej szerokości, długości, wysokości i głębi, o której mówi Apostoł. Szerokość bowiem – to na tym drzewie belka poprzeczna, przybita u góry. Symbolizuje ona dobre dzieła, bo tam – rozpostarte ręce. Długość – to ta część, która od tej belki sięga do ziemi; tkwi w niej jak gdyby mocno osadzona, trwa w miejscu – przypisujemy to cierpliwości. Ta część krzyża, która od belki wznosi się w górę, ku głowie Ukrzyżowanego, oznacza wzniosłość, bo ludzie, którzy w dobru pokładają nadzieję, sięgają wzwyż – ku Niemu. Wreszcie ta część krzyża, która, ukryta w ziemi, stanowi korzenie całości, oznacza głębię darmo udzielonej łaski.
Kształt krzyża symbolizuje poszczególne cnoty. Widać przy tym wyraźnie, że są to cnoty, które człowiek zawdzięcza właśnie odkupieńczemu dziełu Chrystusa. Jest on zarówno tych cnót gwarantem (łaska) jak i nauczycielem („ciągnięcie wzwyż”). Dlatego, za św. Augustynem, św. Tomasz nazywa krzyż „katedrą nauczającego mistrza”.
Od razu rzuca się w oczy, że jest to aspekt podobny temu, o którym była wyżej mowa w punkcie 1. Różni się odeń jedynie swoją uniwersalnością (nie jedna, ale wiele cnót zawartych jest w krzyżu). Mamy tu do czynienia z ciekawym, a dla klasyków oczywistym związkiem eidos i ergon – formy i funkcji krzyża. Funkcja krzyża, nierozerwalnie wiążąca go z cierpieniem, prowadzi – przez kontrast – ku heroizmowi. Forma zaś zewnętrzna przypomina o innych, komplementarnych cnotach. Myśl przewodnia jest jasna: przez krzyż dochodzimy do pełni człowieczeństwa. Osiągamy dostępną człowiekowi doskonałość.
4° Kolejnym, szczególnie istotnym dla naszych rozważań symbolem jest umiejscowienie krzyża, wyznaczone samą istotą śmierci krzyżowej: tym, co Pismo św. nazywa „wywyższeniem” Chrystusa na krzyżu. Temu symbolowi poświęca św. Tomasz trzecią i czwartą rację. Obie interpretują ten symbol w kategoriach soteriologicznych:
Trzecia racja jest ta, że – jak mówi Chryzostom w kazaniu o męce, Chrystus „został umęczony wysoko, na drzewie, nie pod dachem, aby oczyścić nawet samą naturę powietrza. Oczyszczenie to stało się również udziałem ziemi, obmytej krwią spływającą z Jego boku”.
Czyli: wywyższenie ma wskazywać, że ofiara Chrystusa odnosi się nie tylko do człowieka (choć w pierwszym rzędzie oczywiście do niego), ale do całego świata. Przez mękę Syna Bożego cały świat staje się uświęcony i usprawiedliwiony. Zaś obecność krzyża w świecie – choćby tak bardzo charakterystyczne dla polskiego krajobrazu przydrożne czy polne krzyże – wskazuje na Boga, wskazuje sens i cel istnienia tego świata.
Drugi aspekt wywyższenia, jeszcze bardziej symboliczny, to „utorowanie drogi do nieba”, wskazanie całkiem nowego kierunku działania: „Czwarta racja – to ta, że jak mówi Chryzostom, «umierając na krzyżu, Chrystus utorował nam drogę do nieba», zgodnie z tym, co sam zapowiedział: «Ja, gdy nad ziemię podwyższony będę, wszystko do siebie przyciągnę»”. Chrystus na krzyżu wprowadza nowy wymiar do ludzkiej egzystencji. Czyni ją wzniosłą, sensowną i piękną.
Dlaczego wywyższenie Chrystusa na krzyżu jest tak istotnym zagadnieniem? Ponieważ uzmysławia to, co jest wprawdzie intuicyjnie oczywiste, ale o czym – pod wpływem ateistyczno‑liberalnego systemu pojęć – częstokroć zapominamy: krzyż nie jest po to, by stać w ukryciu. Powinien być widoczny. Większość jego aspektów, o których wspomina Akwinata (wzór heroizmu, symbol cnót, aspekt kerygmatyczny i soteriologiczny), jest ściśle związana z jego formą i umiejscowieniem. Z natury krzyża wynika, że powinien być stale obecny w naszej społecznej przestrzeni. Cóż po krzyżu, którego nie widzimy? Krzyż ma wskazywać nam drogę i podtrzymywać nas na duchu, abyśmy nie upadli. Jego miejsce nie jest więc – jak Najświętszego Sakramentu – tylko w świątyni, gdzie zaglądamy może raz na tydzień. Nie tylko w domu, gdzie w otoczeniu rodziny mamy bezpieczną przystań. Jego miejsce jest w świecie, gdzie działamy, żyjemy, pracujemy. Od tej obecności zależy, czy krzyż będzie oddziaływał na życie społeczne, czy nasze prywatne zasady moralne będziemy stosować w życiu publicznym. W przeciwnym wypadku życie publiczne zatraci aspekt wspólnotowy i stanie się czystą grą interesów.
Rugowanie krzyża z przestrzeni publicznej i odmawianie mu prawa istnienia poza terenem świątyń to prosta droga do zdziczenia i brutalizacji stosunków społecznych.
W przeddzień święta Podwyższenia Krzyża Świętego życzmy sobie, aby przetrwał on nawałę barbarzyńców i nadal był obecny w krajobrazie Europy, jak jest obecny od dwóch tysięcy lat.
Stanisław Kogut
Artykuł ukazał się w czasopiśmie “Zawsze Wierni” nr 9/2010 (136).
Do nabycia: http://www.tedeum.pl/
oraz w salonach RUCHu i EMPIKu.
Najnowsze komentarze