Amber Gold przy tym co dzieje się od paru lat w SKOKACH może okazać się aferką. Pisaliśmy już o pięknej idei, która stała się żerowiskiem dla politykierów różnej maści. Powraca sprawa słynnego SKOK-u Wołomin. Syndyk masy upadłościowej Lechosław Kochański żąda od byłych klientów kasy wzięcia odpowiedzialności za jej stratę za 2014 rok wynoszącą 2,26 mld zł. Wysyła klientom wezwania do zapłaty. Ma on takie prawo, bo zgodnie z ustawą o SKOK oraz statusem Kasy w Wołominie, członek kasy odpowiada za straty powstałe w kasie do podwójnej wysokości wpłaconych udziałów. Mówi o tym artykuł 26 ust. 3 Ustawy o SKOK.
Kluczową kwestią w całej sytuacji jest natura SKOK-ów. Zupełnie inaczej niż w przypadku banku, każdy, kto chce zostać klientem takiej kasy, musi najpierw zostać jej udziałowcem, wpłacając udziały członkowskie. W przypadku SKOK Wołomin minimalny udział wynosił zaledwie 30 zł, ale klienci często wpłacali znacznie więcej. Dlaczego? Kasa stosowała zachęty, polegające na tym, że im większy udział, tym lepsza oferta dla członka kasy, np. niższe oprocentowanie pożyczki. Wartość wpłaconych przez klientów SKOK Wołomin udziałów wynosiła w październiku 2016 r. nieco ponad 34 mln zł. Suma ta – wraz z funduszem zasobowym w wysokości 171 mln zł i kolejnymi wpłatami udziałów – już w marcu 2015 roku została zaliczona na pokrycie straty bilansowej kasy za 2014 r., wynoszącej 2,47 mld zł. Do pokrycia pozostało jednak wciąż 2,26 mld zł.
Grupa przestępcza w ciągu kilku lat ze SKOK Wołomin „na słupy” wyłudziła pożyczki na kwotę szacowaną przez prokuraturę na ok. 800 mln zł. Zdeponowanych w kasie pieniędzy nie straciła jednak zdecydowana większość klientów SKOK Wołomin. Wypłatę środków do równowartości 100 tys. euro wziął na siebie Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który przeznaczył na ten cel 2,25 mld zł.
Na podstawie: money.pl
Najnowsze komentarze