American way of life. W czasie, gdy ulicami europejskich stolic przemieszczały się parady dewiantów wszelkiej maści, w amerykańskim mieście Orlando, 29-letni Omar Mateen, samotny łowca o korzeniach afgańskich, niczym bohater powieści „Hunter” autorstwa znanego białego nacjonalisty Williama Luthera Pierce’a, zaatakował klub dla homoseksualistów o nazwie Pulse. Przybytek, w którym zbierali się zwolennicy pedałowania na długo zapamięta wizytę egzotycznego Amerykanina. Zginęło 50 osób, a 53 zostały ranne. Napastnik, po tym jak wziął zakładników, został zastrzelony przez policjantów.
Ojciec Omara Mateena powiedział stacji telewizyjnej MSNBC, że nie wierzy w religijny motyw działania jego syna”. Nienawidził natomiast gejów. Kiedyś bardzo się zezłościł na widok dwóch mężczyzn całujących się w miejscu publicznym” – podkreślił. Tymczasem sam Omar miał korzystać w przeszłości z portali „randkowych” dla pedałów i być wielokrotnie widywany w klubach podobnych do Pulse, gdzie tańczył z mężczyznami. Czy wydarzenia w Orlando były więc zwykłą bitwą w szambie?
Prezydent USA Barack Obama oświadczył w niedzielę, że tego dnia doszło do „najkrwawszej strzelaniny w amerykańskiej historii”. Atak w nocnym klubie dla dewiantów w Orlando nazwał „aktem terroru” i „aktem nienawiści”.
Przy tej okazji przypominamy nauczanie zawarte w Piśmie Świętym: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli (Kpł 20, 13-14)”. „Także i ziemia stała się nieczysta. Ukarałem ją więc za jej winę, a ziemia wypluła swoich mieszkańców.” (Kpł 18, 25)
Najnowsze komentarze