Jak wynika z analiz ekonomistów, stolica Dolnego Śląska jest zadłużona po uszy – skala długu jest tak duża, że już dziś Wrocław nazywany bywa „polskim Detroit”, które w roku 2013 ogłosiło bankructwo. Łączny dług miasta, razem z tzw. długiem „ukrytym” może wynieść nawet 6 mld złotych, choć jest to kwota wyłącznie szacunkowa; wszystko przez brak przejrzystości i jawności w oficjalnych informacjach podawanych przez magistrat, a także pomijaniu długów spółek miejskich, których finanse nie są ujmowane w budżecie miasta.
Kolosalne zadłużenie grodu nad Odrą nie przeszkadza jednak prezydentowi miasta i jego świcie w szastaniu publicznym groszem na walkę z „upiorem” nacjonalizmu, który od lat jest wizytówką miasta; Marsz Patriotów, organizowany rokrocznie od 5 lat przez Narodowe Odrodzenie Polski, bezapelacyjnie zwyciężył w zeszłorocznym plebiscycie „Złota 500 – czyli pięćset powodów, dla których warto zobaczyć Wrocław”, organizowanym przez „Gazetę Wrocławską”. W pobitym polu zostały m.in. lewackie inicjatywy, trudniące się zwalczaniem „faszyzmu”, szczodrze przy tym wspomagane przez włodarzy miasta niemałymi pieniędzmi. Ostatnim przykładem antynacjonalistycznych fobii Dutkiewicza i spółki, był „wielki” koncert antyrasistowski, zorganizowany na pl. Wolności. Choć słowo „wielki” jest w tym przypadku nieporozumieniem – na imprezę zorganizowaną za publiczne pieniądze, zabrane z i tak już świecącej pustkami miejskiej kasy, zamiast zapowiadanych tysięcy, przyszło raptem 300 osób. Dla porównania, na odbywający się miesiąc wcześniej Marsz Patriotów, stawiło się przeszło 10 tysięcy demonstrantów – w znakomitej większości mieszkańców Wrocławia i okolic.
Na podstawie: wroclaw.gosc.pl,tvp.info
Najnowsze komentarze