Władze Islandii nie odpuszczają banksterom winnym kryzysowi finansowemu z 2008 roku. 26 z nich zostało właśnie skazanych na wyroki więzienia – przeciętnie spędzą za kratkami po prawie trzy lata. Islandzki Sąd Najwyższy i Sąd Rejonowy w Reykjaviku uznały na podstawie dwóch odrębnych orzeczeń pięciu dyrektorów generalnych z dwóch największych w kraju banków – Landsbankinn i Kaupping – za winnych rynkowych manipulacji, malwersacji i naruszenia obowiązków powierniczych. Większość z nich została skazana na karę więzienia o długości od dwóch do pięciu lat. Maksymalna kara za przestępstwa finansowe wynosi w Islandii sześć lat, ale Sąd Najwyższy rozważa obecnie jej ustawowe wydłużenie.
Po załamaniu z 200 r. Islandia zdecydowała się pójść w innym kierunku niż pozostałe kraje, które doświadczyły kryzysu. Zamiast wspierać banki niekończącymi się subwencjami, dała rządowi dodatkowe narzędzia – nadzór finansowy nad tymi placówkami i władzę potrzebną do przejęcia nad nimi kontroli, bowiem wynikły z kryzysu chaos wydawał się nie do pokonania w inny sposób. Wcześniej Islandia do tego stopnia wierzyła w rynek usług bankowych, że w 2001 r. zderegulowała swój sektor finansowy. W ciągu kilku lat popadła w tak wielkie długi zagraniczne, że nie dała rady ich przefinansować przed załamaniem się całego systemu.
Osiem lat po kryzysie rząd islandzki nadal sądzi i karze tych, którzy byli odpowiedzialni za manipulacje rynkowe i paraliż gospodarki. Kiedy prezydent Islandii Olafur Ragnar Grimmson został zapytany, jak jego krajowi udało się wyjść z tej globalnej katastrofy, miał odpowiedzieć słynnym cytatem: „Byliśmy wystarczająco mądrzy, by nie podążać za tradycyjną ortodoksją świata zachodniej finansjery. Wprowadziliśmy kontrole walutowe, pozwoliliśmy bankom upaść, zapewniliśmy pomoc ubogim i nie forsowaliśmy kryzysowych oszczędności, jakie obserwujemy w całej Europie”.
Na podstawie: nowyobywatel.pl
Najnowsze komentarze