Były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. rez. Leon Komornicki w swoim raporcie pt. „Stan siły obronnej państwa” stawia ostrą tezę, że Polska nie jest w stanie się obronić w przypadku ataku. „Rzeczpospolita” cytuje generała, według którego błędne jest przekonanie, że NATO może zastąpić własne wysiłki w budowie siły obronnej”. Komornicki twierdzi, że po zniesieniu powszechnego obowiązku służby wojskowej błędem było niewprowadzenie choćby dwumiesięcznego obowiązkowego przeszkolenia wojskowego. W jego opinii złe rozmieszczenie wojsk to jeden z błędów, które czynią Polskę bezbronną. „Wzdłuż wschodniej granicy Polski od Suwałk do Przemyśla i na głębokość 150 km w kierunku Warszawy – jest swoista dziura” – pisze. Wytyka też władzom III RP zaniechanie utrzymania istniejących i budowy nowych umocnień obronnych. Twierdzi, że nie powstają systemy zapór, np. minowych. Kolejny zarzut dotyczy także kondycji sił rezerwy. – Nie mamy znaczących zasobów. Armia bez zaplecza jest armią jednorazowego użytku. W wyniku strat, jakie mogą być ponoszone, taka armia nie zrealizuje postawionych przed nią zadań. W dokumencie były zastępca szefa Sztabu Generalnego zauważa również, że obecnie polskie siły zbrojne składają się z głównie z wojsk operacyjnych, nieprzystosowanych do obrony granic, m.in. przez nieodpowiednie uzbrojenie i przeznaczenie. – Efektywność czołgu w obronie wynosi 0. Wiem, o czym mówię, bo sam jestem czołgistą. Nie ma nic gorszego niż czołgi na przednim skraju. One mogą przechodzić do obrony tymczasowej, do kontruderzenia, ale nie do obrony państwa.
Na podstawie: polskatimes.pl
18 czerwca 2015 o 00:48
Jak się kończyło moskiewskie akademie to nie dziwne, że w głowie tkwi, iż czołg ma nacierać aż mu się kontynent skończy.
Zaś jeśli z tymi minami nic nie przekręcono, to tylko się cieszyć że jest były!