Pomimo medialnej nagonki ze strony organizacji żydowskich, ambasad Rosji oraz USA i tzw. obrońców praw człowieka, w tegorocznym Marszu Łukowa wzięło udział blisko 2000 bułgarskich nacjonalistów oraz zagranicznych gości. Choć decyzja prawicowego rządu Borisa Borisowa o zakazie manifestacji nie przybrała charakteru formalnego, to i tak nacjonaliści musieli zmodyfikować trasę marszu, a policja rozdzielała uczestników na stuosobowe grupy. Jak podkreślił jeden z organizatorów, władze nie chcą silnej i niezależnej Bułgarii, o którą walczył generał Łukow. W trakcie Marszu wznoszono m.in. okrzyki „Za Bułgarię – wolność lub śmierć!”, „Wolni, socjalni, narodowi” oraz „Komuniści pod sąd – narodowa Bułgaria”. Aktywistom i sympatykom Bułgarskiego Związku Narodowego w uroczystości towarzyszyły delegacje nacjonalistów z Niemiec, Chorwacji, Węgier, Francji i ze Szwecji.
Tegoroczny marsz najmocniej próbowała, zapewne w ramach „walki z atlantyzmem”, zablokować ambasada rosyjska, która w apelu zwracała uwagę, iż w jego trakcie może dojść „propagowania antysemickich i neonazistowskich poglądów”, zaś samo wydarzenie psuje wzniosłą atmosferę zaplanowanych obchodów 70. rocznicy zwycięstwa nad nazizmem, którym w Bułgarii patronują m.in. ambasady Federacji Rosyjskiej i Izraela.
Generał Christo Łukow był bułgarskim bohaterem I wojny światowej, założycielem Legionów Narodowych. Zginął 13 lutego 1943 roku w zamachu zorganizowanym przez komunistycznych partyzantów. Od 2003 roku działacze Bułgarskiego Związku Narodowego organizują na ulicach Sofii marsz poświęcony temu wybitnemu patriocie.
Najnowsze komentarze