Słowo rewolucja pada w ostatnich latach bardzo często z ust nacjonalistycznych działaczy. Większości jednak to słowo niestety nadal kojarzy się z lewicą. W moim tekście napiszę własne zdanie dotyczące narodowej rewolucji jak ja ją postrzegam i dlaczego jest ona tak ważna w obecnych czasach. Błędnym obecnie rozumowaniem jest stawianie rewolucji narodowej z bitwą na barykadach i jakimś natychmiastowym zrywem w kwestii osiągnięcia wyznaczonego celu. Więc czym jest dla mnie idea narodowej rewolucji?
Jest dla mnie drogą i walką nie tylko o jakieś małe poszczególne sprawy lub rozwiązania jedynie czasowe, na tzw. dziś. Ale jest to walka o zmianę całościową systemu politycznego oraz kwestii gospodarczych i spraw obyczajowych. Doprowadzenie do zmian jedynie częściowych prowadzi do porażki albo nawet samo w sobie jest porażką. Dlatego kompromis sam w sobie jest idei narodowo-rewolucyjnej obcy. Nie może być pół-nacjonalizmu oraz pół-rewolucjonizmu. Jest odrzuceniem, podkreślę – całkowitym – odrzuceniem świata budowanego przez lewicowo-liberalne ośrodki wpływu i władzy. Może wydawać się to nierealne, jednak jak najbardziej jest to do zrealizowania. Ostatnie wydarzenia w Europie jak masowe protesty w Portugalii oraz Bułgarii pokazują, że skala niezadowolenia na obecną rzeczywistość coraz bardziej rośnie.
Jednak nie tylko masowe protesty mogą nastrajać pozytywnie. Ale także rosnące szeregi ugrupowań narodowo-rewolucyjnych oraz coraz większe zainteresowanie zwykłych ludzi ich ideami. Wynika to nie ze względu na dostosowywanie przez dane ugrupowania haseł do występujących nastrojów społecznych jak to czyni wiecznie zmienna prawica, ale przede wszystkim ciągłość i pewność swoich poglądów. Słowa Dmowskiego, że „przyszłość należy do tych co mają ideę, wiarę w nią i zdolność poświęcenia” są wciąż aktualne. Miałkość zawsze przegra. Zwyciężone bitwy na wielu polach (powtarzam bitwy) przez środowiska lewackie na przestrzeni lat nie wynikają z ich siły i wielkiej alternatywy dla ludzi. Ale ze względu na to, że przeciwnikiem ich była miękka centroprawica, która na zachodzie uległa praktycznie na wszystkich polach, a u nas ich totalna klęska jest coraz bliższa. Na całe szczęście obecnie centroprawica nie przegrywa jedynie ze środowiskami lewackimi, ale właśnie z narodowo-rewolucyjnymi.
Również człowiek, który nabiera przekonania lub sam staje się narodowym radykałem – zmienia się. Nie tylko pod wpływem idei, ale własnej postawy, nad którą sam pracuje. Bycie narodowcem to nie tylko manifestacje i wykrzykiwanie patriotycznych haseł. Ale to również walka ze samym sobą, z własnymi wadami. Praca nad własną osobą pod względem intelektualnym oraz fizycznym. To nie opieranie się na pustych frazesach, ale na zaczerpniętej wiedzy. Bo jeżeli chcemy zmienić wygląd Polski oraz Europy to właśnie wiedza i samokształcenie jest jednym z najważniejszych czynników. To dzięki niej kształtuje się w dużej mierze światopogląd. To ona pomaga wpływać na innych, poprzez stosowanie argumentów i pokazywanie, że jest alternatywa i lepsze jest możliwe i tylko dzięki nam może nadejść. Jednym z czynników, który przyciągnął mnie osobiście do idei narodowo-radykalnej jest właśnie nie tylko wiedza, ale dawanie coś w zamian. W tym sensie, że nie jest to puste krytykowanie systemu i wykrzykiwanie w niebiosa „że niech coś się zmieni, nie wiem jak ale niech się zmieni!”, ale usystematyzowane odnoszenie się do spraw społecznych i wartości, o które trzeba walczyć i które powoli, ale zaczynają zwyciężać.
Co może na pewno zaskakiwać szczególnie zwykłego człowieka to wsparcie dla ruchów nacjonalistycznych w innych krajach. Bo przecież jak to? Wszędzie trąbią, że nacjonalizm to szowinizm i nienawiść do innych narodów, a tu słowa wsparcia, gratulacji i życzenia powodzenia dla członków innych narodowości. Wyjaśnienie jest proste. Znaleźliśmy się w takim momencie dziejów, że każdy z ruchów narodowych ma we własnym kraju praktycznie tego samego przeciwnika i nachalnie narzucane przez niego „wartości. Ale to nie tylko powoduje, że narodowi rewolucjoniści wspierają się nawzajem. To również wiara w to, że razem jesteśmy w stanie podnieść wielkie dziedzictwo Europy i zwyciężyć raka zgnilizny, który obecnie rozkłada nasz kontynent. Dlatego tak cieszą małe i wielkie sukcesy ruchów narodowo-radykalnych z innych krajów.
Dla mnie narodowa rewolucja nie zaczyna się na wielkich wiecach czy w błysku flesza. Ale w każdym z nas z osobna. W charakterze każdego z nas – na co dzień. Na manifestacjach dopiero widać, co daje codzienna czasem niezauważalna praca. Co daje kształcenie i praca nad własnym duchem i ciałem. Co w końcu daje przekazywanie idei przez większe narodowe media bądź zwykłe rozmowy ze znajomymi. Bo każda nawet krótka rozmowa z kimś znajomym na temat rzeczywistości i polityki jest ważna. Ostatnie manifestacje pokazują, że wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Oby tak dalej!
Krzysztof Kubacki
8 marca 2013 o 14:11
Świetny artykuł zmusza do myślenia i udowadnia że każdy sposób walki z systemem jest istotny nawet ten najmniejszy. Najgorsza jest bezczynność
10 marca 2013 o 09:21
Samodoskonalenie się, pogłębianie wiedzy ideowej, oczytanie, a przde wszystkim – samodzielne myślenie. To podstwa wolnego człowieka, wolnego ideowca.
Artykuł spełnia zasadnicze wymogi tekstu formacyjnego. Gratuluję.
11 marca 2013 o 18:36
Przed wojną narodową rewolucję pojmowano na dwóch płaszczyznach: rozwoju duchowo-ideologicznego i zrywu zbrojnego. To pierwsze miało doprowadzić do tego drugiego.