Wszystko wydaje się jasne. Za poniedziałkową strzelaninę w Tuluzie, w której zginęło troje uczniów i nauczyciel żydowskiej szkoły religijnej media już teraz obarczyły winą bliżej nie sprecyzowanych „neonazistów”, w domyśle – nacjonalistów. Nic to, że nie jest znana nawet tożsamość sprawcy ataku na szkołę, nie mówiąc już o jego powiązaniach z jakąkolwiek grupą polityczną czy religijną: politycy i dziennikarze już wydali werdykt. Poza politykami z obozu obecnego prezydenta na „antysemicki” i „skrajnie prawicowy” charakter poniedziałkowej zbrodni wskazuje między innymi lider socjalistów i poważny kandydat do prezydenckiego fotela Francois Hollande.
na podstawie: tvp. info, pl.delfi.lt, newsweek.pl
Komentarz: Śmierć cywilów, zwłaszcza dzieci zawsze jest wydarzeniem tragicznym i niezrozumiałym, bez względu na pochodzenie ofiar. Poniedziałkowy atak nie jest tu wyjątkiem, jednak natychmiastowe sugerowanie, kim są jego sprawcy, musi rodzić pytanie, czy owa tragedia nie jest na rękę demoliberalnej władzy, zwłaszcza w przededniu wyborów prezydenckich. Pytanie tym bardziej zasadne, że w historii Francji znane są przypadki przypisywania nacjonalistom „antysemickich” ataków. Tak było 3 października 1980 roku, kiedy w wyniku zamachu bombowego na paryską synagogę zginęły cztery osoby. Mimo, że francuskie MSW posiadało informację, że za zamachem stali bojownicy palestyńscy, początkowo wina za atak spadła na francuską „skrajną prawicę”. W wyniku samozwańczych „akcji odwetowych” działających na terenie Francji syjonistycznych bojówek, doszło do serii ataków na lokale partii nacjonalistycznych, oraz pobić aktywistów, bądź całkiem przypadkowych ludzi. Historia kołem się toczy?
25 marca 2012 o 12:48
Sprawa się już wyjaśniła (?), zamachowiec to modelowy produkt systemu Sarko Niestety nie dowiemy się za wiele od samego sprawcy – zadbano o to, aby milczał na wieki.