Spontaniczna notka wywołana zasłyszaną w telewizji bzdurą.
Spokojny sobotni wieczór, lekko siąkając nosem siedzę sobie przed komputerem i powoli zdanie po zdaniu praktykuję sobie przekład. Na uszach słuchawki, bo niestety żona ma dziwaczną tendencję do odmóżdżania się przy programach w bodaj najbardziej kłamliwej z ogólnodostępnych stacji telewizyjnych. Nazwać po imieniu wiadomo, nie powinienem, ale chodzi o tę, która lubuje się w emisji programów typu „jestem nikim ale z nadzieją na zostanie kimś pójdę robić z siebie idiotę w telewizorze a trójka jurorów powie mi dosadnie co o mnie myśli”. Tak czy inaczej, chwilowa przerwa w muzyce sączącej się w moich słuchawkach nałożyła się z emisją reklamy jakiegoś cudownego, niebieskiego specyfiku o „najwyższej dostępnej dawce magnezu w jednej kapsułce”. Niby nic nadzwyczajnego, przecież każdy produkt tego typu reklamowany w telewizorze jest najlepszy, najsilniejszy, a jednocześnie ma najłagodniejsze działanie. Do tego, w domyśle, tańczy, śpiewa i recytuje. Jeszcze tylko by fellatio uprawiał…
Co jednak tak mnie poirytowało w rzeczonej reklamie? Mianowicie: spiker oświadczył, że (może nie słowo w słowo): „minister zdrowia zwiększył zalecaną dzienną dawkę magnezu do X miligramów…”, co zapewne ma być koronnym argumentem dla kupna reklamowanego specyfiku. No bo przecież minister zdrowia! Namaszczony przez niemiłościwie nam panujące Słońce Narodu, wybawiciela nas maluczkich od kaczyzmu, wybranego w świętych wyborach demokratycznych! Mało tego, skoro to minister zdrowia to z pewnością ma za sobą hordę świetnie wykształconych lekarzy, farmaceutów i innych, perfekcyjnie wyszkolonych przez jak wiadomo równie perfekcyjne polskie uczelnie! Takich i dalszych presupozycji, schematów myślowych mógłbym tutaj jeszcze trochę wyśmiać, ale nie w tym rzecz. Łapę (tę bez obrączki) dam sobie uciąć, że spory odsetek Polaczków łyknie tę reklamę, po czym zacznie łykać najwyższą dostępną w jednej pigułce dawkę magnezu tak samo, jak łyka obietnice wspomnianego Słońca Narodu. Bo jakiś tam autorytet powiedział.
A teraz zróbmy małą wyliczankę. Dzień w dzień spożywamy drakońskie ilości szkodliwego glutaminianu sodu. Od przypraw typu „warzywko” z lokalnego dyskontu, po hamburgery w fastfood’ach glutaminian, niejaki E621 dopuszczony jako bezpieczny m.in. przez UE, jest ładowany do naszego jedzenia w ilościach gwarantujących stopniowy, acz poważny uszczerbek na zdrowiu. Również dzień w dzień spożywamy aspartam – „cudowną” substancję słodzącą, podobnie jak glutaminian sodu unicestwiającą neurony i wspierającą rozwój nowotworów, tworzenie się przerzutów, itd. Słodzik z plastikowego pudełeczka? Czekolada light? Coca Cola Zero, tak sympatycznie reklamowana z targetem na młodych, pewnych siebie mężczyzn niekoniecznie chcących puste kalorie w swej diecie? Wszystko to i wiele innych to kopalnie szkodliwego aspartamu. Oczywiście wszystko w pełni legalnie i z certyfikatem, od WHO po lokalne komisje konowałów. Wspomnijmy jeszcze białą śmierć w postaci białego cukru ładowanego do wszystkiego od majonezów, ketchupów itd, przez chipsy, po słodzone napoje. W pełni legalnie rzecz jasna. Albo z innej półki – jaki jest główny, wspólny składnik większości szczepionek aplikowanych naszym dzieciom od pierwszych dni ich podłego na tym łez padole życia? Rtęć. Jako jeden z niewielu pierwiastków właściwie nie mająca dobroczynnego działania na organizm ludzki, a wręcz przeciwnie – nawet mała dawka rtęci prowadzi do uszkodzeń mózgu, czyniąc człowieka po prostu tępym. Idealnym materiałem do sterowania, rządzenia. Takich szczepionek zawierających rtęć nasz statystyczny dzieciak przed uzyskaniem statusu pełnoletniości otrzyma około 25. 25 ogłupiających zastrzyków z rtęci, wszystko cudnie zrefundowane przez publiczną służbę zdrowia z naszych pieniędzy. A co z GMO, fluorem w wodzie, etc.? Tutaj jednak wyliczankę zakończę, bo w tym temacie, w tekście tak krótkim jak notka blogowa, można odsłonić co najwyżej wierzchołek gory lodowej. Wszystko jednak jest do znalezienia w internecie. Warto chociaż poczytać o aspartamie, rtęci, cukrze rafinowanym, glutaminianie sodu i innych truciznach, które spożywamy codziennie, bo właściwie nie mamy innego wyboru – kasty rządzące (nie mylić z rządami) i koncerny farmaceutyczne oraz żywnościowe już o to zadbały.
I w całym tym bagnie, z całą tą świadomością, w spokojny wspomniany wieczór trafiam na reklamę jakiejś niebieskiej pigułki z magnezem, która ma być świetna i wspaniała, bo odpowiada „zalecanej przez ministra zdrowia dawce”.
Wolne żarty, panowie konstruktorzy Nowego Światowego Porządku. Wolne żarty.
img: David Dees
28 listopada 2010 o 03:17
Gorąco polecam:
http://www.youtube.com/watch?v=n4sd4flMerk
http://www.youtube.com/watch?v=yaltAnSTfJg
http://www.youtube.com/watch?v=ewUr_9ZkC3Q
http://www.youtube.com/watch?v=yCLZCEEUjm0
http://www.youtube.com/watch?v=-AZZXV8mzbU
http://www.youtube.com/watch?v=6kRAum2tkXk
28 listopada 2010 o 12:52
Tekst na plus ale możemy unikać sztucznych osładzaczy naszego życia nie pijąc napojów typu light czy też sugar-free. Słodzenie cukrem jest kilkaset razy zdrowsze (pomimo, że sacharoza też jest trucizną;)) aniżeli aspartamem
29 listopada 2010 o 16:24
Słodzenie miodem jest kilkaset razy zdrowsze niż cukrem
21 maja 2019 o 00:27
„Warto chociaż poczytać o aspartamie, rtęci, cukrze rafinowanym, glutaminianie sodu i innych truciznach, które spożywamy codziennie, bo właściwie nie mamy innego wyboru – kasty rządzące (nie mylić z rządami) i koncerny farmaceutyczne oraz żywnościowe już o to zadbały”.
Bez przesady, że nie mamy innego wyboru. Wybór jest: po prostu ich nie spożywać. To jasne, że ZOG dąży do eksterminacji nas Ariów przy pomocy wszelkich metod, w tym przetworzonej „żywności” i szczepionek, ale to nie znaczy, że mamy mu w tym pomagać.