Dziś depczesz, człowieku, po liści kurhanach, nie wiedząc, co kamyk, co grób zmurszały;
Zachwycasz się znowu liśćmi młodymi, co stare na śmierć wydały…
Emilia Wróblewska, Polemiki z czasem
Czy rozpoznanie Króla w Panu naszym Jezusie Chrystusie i zachowywanie wierności nauczaniu Kościoła świętego może być szkodliwe? Pytanie oczywiście jest absurdalne, lecz nasuwa się samo w trakcie lektury krótkiego artykułu pana Mateusza Skiby pod ponuro brzmiącym tytułem Legitymizm szkodliwy. Ta wypowiedź, opublikowana pod szyldem (wznowionego) Klubu Konserwatywnego w Łodzi, przejdzie do historii jako niezdarna, fatalnie napisana i jeszcze gorzej umotywowana próba przewrotu ideowego w polskim monarchizmie. Legitymizm miałby zostać zastąpiony czymś bardziej strawnym dla świata: może orleanizmem, może rewolucyjnym cezaryzmem, a może postawą, którą kilkanaście lat temu pan prof. Jacek Bartyzel nazwał konserwatyzmem kauczukowym. Nie jest to myśl nowa i oryginalna – przeciwnicy rodzimego legitymizmu już wiele lat przed wystąpieniem pana Skiby żywili złudzenia, że istnieje jakaś droga na skróty, a Trzecie Królestwo Polskie może np. mieć charakter „neutralny światopoglądowo”. Jeżeli jednak Magisterium traktujemy poważnie, wiemy, że takie ułatwienia dla niecierpliwych nie zostały zaplanowane.
Chaotyczny styl i liczne błędy językowe nie ułatwiają zrozumienia poglądów pana Skiby. Mimo to trudno zinterpretować je inaczej niż jako wizję ustrojową, w której prawowitość władzy nie jest z zachowaniem dyscypliny myślowej rozpatrywana w świetle Prawa Bożego i zadawnionych reguł dynastycznych (konstytucji naturalnej królestwa), lecz pozostaje nieustannie poddana emocjom i arbitralności tłumu, przywódców partyjnych lub dyktatora. Właśnie te „instancje” miałyby ją limitować, określając, czy aby wierności Tradycji nie jest już za dużo. W praktyce oznacza to powielenie współczesnych modeli tzw. monarchii zachodnioeuropejskiej, czyli takiej, w której panujący mają tylko dwa zadania: nie przeszkadzać i podążać w awangardzie postępu (lub milczeć). Jak widać, pan Skiba nie proponuje Polakom niczego innego oprócz starych błędów, sięga nawet do wytartych zwrotów o królu, który jest symbolem. Tylko po co? Dlaczego mamy kłaniać się xięciu tego świata?
Niezamierzenie zabawne jest to, że bohater mojego komentarza zmaga się z problemem, który nie istnieje. Ciągiem dziwacznych skojarzeń próbuje przekonać rojalistów w Polsce, że Prawo Boże ma ograniczony termin przydatności, jakby nie wiedział, że Chrystus jest Królem w czasie i wieczności. Rozpisuje się o rzekomych sporach i konfliktach w ruchu monarchistycznym, które – jak rozumiem – zakończyłyby się wraz z odrzuceniem zasady prawowitości. Ostatecznie, jak dowiadujemy się z ostatniego akapitu, mielibyśmy przyjąć takie wyobrażenie monarchizmu, w którym o zmianach ustrojowych decydować ma jakaś oligarchia, wciskająca koronę na głowę jednemu ze swoich członków. Wystarczy podeptać cnotę wierności. Tak… tego niewątpliwie chciał Bóg, gdy do Piasta posłał anioły z koroną…
Adrian Nikiel
Autor jest prezesem Organizacji Monarchistów Polskich.
Źródło: legitymizm.org
Najnowsze komentarze