5 grudnia 2010 roku na terenie Ashkelon Academic College w Izraelu odbyło się spotkanie liderów europejskich partii „nacjonalistycznych”. Wzięli w nim udział tak wybitni miłośnicy budowania państw na skradzionych innym narodom terenach jak: Heinz-Christian Strache (szef FPÖ, Austria), Andreas Mölzer (eurodeputowany FPÖ, Austria), Patrik Brinkmann (Pro NRW, Niemcy), Filip Dewinter (Vlaams Belang, Belgia) oraz delegaci z Danii i Szwecji. Zabrakło niestety prawdziwego lidera wśród przywódców ruchów „nacjonalistycznych” nowego typu jakim jest niewątpliwie Geert Wilders z Holandii. Nie wiadomo, czy odpoczywał po odbytym 4 grudnia spotkaniu z żydowskim szowinistą Avigdorem Liebermanem, czy też konferencja była przeznaczona wyłącznie dla osób aspirujących do miana championów eurosyjonizmu. W każdym razie niezawodny Wilders wezwał ponownie Izrael do zintensyfikowania kolonizacji terytoriów palestyńskich i dodał: „Izrael jest ogromnym źródłem inspiracji dla mnie, zawsze będę go bronił”.
W przyjacielskiej atmosferze dyskutowano między innymi z merem miasta Ashkelon z miłującej Palestyńczyków partii Likud oraz odwiedzono izraelskich żołnierzy, którzy opowiadali o trudach służby na odwiecznych terenach państwa Izrael, którego granice jak i strefy wpływów są wybitnie nieokreślone.
Osobną uwagę należy poświęcić delegacji szwedzkiej, czyli reprezentantom „tęczowych” Szwedzkich Demokratów (Sverigedemokraterna) w osobach Christoffera Dulny’ego i Kenta Ekerotha. Oficjalnie przebywający na wczasach w Izraelu Ekeroth przerwał wypoczynek, by w zacnym towarzystwie wyrazić po raz kolejny miłość do syjonizmu. W czasie spotkań z izraelskimi politykami próbował uzyskać wsparcie dla Szwedzkich Demokratów, „którzy są atakowani za poparcie dla Izraela”. Kent Ekeroth jest osobą niesłychanie stałą w uczuciach – już w 2006 roku odbywał staż w ambasadzie Królestwa Szwecji w…..Tel Awiwie.
Jakże inspirujący dzień dla miłośników „tarczy” Europy.
6 grudnia reprezentanci europejskiej „nowej prawicy” odwiedzili żydowskie osiedla w Samarii. Tu również wzajemnym komplementom nie było końca.
7 grudnia 2010 o 15:30
Obrzydliwość…
http://narodowcy.net/geert-wilders-chwali-izrael-i-gani-ekstemistow/2010/12/07/ – tu nieco więcej o samej wizycie Wildersa
Pozdr
7 grudnia 2010 o 21:27
Żalosne. Ludzie którzy sami siebie nazywają „prawicą narodową” wraz z gromadą dziwaków w sfilcowanych beretach chyboczą się w te i wewte, jak dzieci z chorobą sierocą…
A najgorsze jest to, iż swoją obecnością legitymizują zbrodniczy, syjonistyczny rezim.
Więc wypada zacytować : „zapamiętaj miejsca i twarze zdrajców – zapłacą…”
7 grudnia 2010 o 22:38
U nas ich odpowiednikiem jest LPR i PiS. Daleko szukać nie trzeba.