Lajos Marton (ur. 1931) – generał węgierskiej Gwardii Narodowej, nacjonalista europejski, jest jedną z pierwszoplanowych postaci francuskiego ruchu narodowego. Wsławił się udziałem w zamachu na gen. de Gaulle’a, znanym jako „zamach w Petit-Clamart”. To on wystrzelił wtedy najwięcej kul. Mieszka obecnie w regionie paryskim.
***
Drogi Czytelniku, trzymasz w rękach książkę, której nie będziesz mógł odłożyć, zanim nie przeczytasz jej do końca, od pierwszej do ostatniej linijki. Trudno byłoby zakwalifikować tę publikację do konkretnego gatunku literackiego: biografia, fresk epoki, zbiór dokumentów czy coś innego? Według mnie, jest to straszliwe oskarżenie wszystkich reżimów komunistycznych – najbardziej odrażającej, nieludzkiej i ohydnej formy rządów w historii świata.
Ta opresyjna maszyneria zbudowana na krwawej dyktaturze zabijała z bestialskim okrucieństwem patriotów i wszystkich, którzy tylko odważyli się myśleć inaczej. Jej twórcą był syfilityczny psychopata, zaś kontynuatorem łobuz z gatunku przydrożnych bandytów. Bezsensowna orgia tego systemu, stawiającego sobie za cel opanowanie całego świata, musiała trwać 70 lat, aby zakończyć swe istnienie w oceanie krwi 100 milionów ludzkich istnień.
Nie wnikajmy teraz w to, kto i dlaczego pomógł w jego ustanowieniu na jednej szóstej powierzchni globu, poddając jego niewoli całą grupę narodów. Dziś reżim ten jest – dzięki Bogu – tylko zamkniętą kartą naszej historii i smutnym rozdziałem naszej przeszłości. Był to niestety wielki błąd historyczny! Błędna i kłamliwa doktryna marksistowska zawiera jednak pewną prawdę: każdy reżim nosi w sobie ziarno przyszłego upadku. Tak się też stało: kiedy twórcy komunizmu osiągnęli wiek emerytalny, ten najbrutalniejszy ustrój świata został zmieciony przez Życie w kilka chwil. Nadszedł odpowiedni moment, gdy odpychająca czerwona plama – występująca nawet w sowieckim hymnie, który głosił, że to państwo jest najbardziej wolnym na świecie – zniknęła w sidłach Historii.
Nie chodzi tutaj o składanie sobie samemu hołdów, lecz o potwierdzony fakt historyczny: pierwszy śmiertelny cios został zadany sowieckiemu potworowi przez nas, Węgrów. To właśnie 23 października 1956 r. uruchomiono proces, w trakcie którego „Imperium Zła”, władza kłamstwa starała się jeszcze podnieść głowę, wyjść z dołu, który sobie wykopała, lecz okazała się do tego niezdolna.
***
Naród węgierski zapisał kartę w historii ludzkości dzięki budapesztańskim chłopcom na czele Powstania. Pokazaliśmy całemu światu, do czego byliśmy zdolni, oraz to, że w głębi naszych serc wciąż żyła miłość Ojczyzny i niewygasłe pragnienie wolności. Czerwona Horda zaatakowała naszą Ojczyznę siłami większymi nawet od tych, które Wehrmacht skierował przeciwko Francji w czasie Drugiej Wojny Światowej. Węgry dały nauczkę zniewalającej nasz kraj i eksterminującej systematycznie nasz naród machinie bolszewickiej. Jednym z „prowadzących” tę lekcję był autor tej książki i jednocześnie jej główny bohater: oficer Honwedu Lajos Marton.
Ten pochodzący ze skromnej wiejskiej rodziny niewysoki chłopak, w typie zupełnie węgierskim, stał się mężnym rycerzem rzucającym z pogardą wyzwanie śmierci i prowadzącym walkę w imię Wolności. Jego wychowanie i determinacja dały mu wiarę w ostateczne zwycięstwo nad wrogiem i to zwycięstwo zostało osiągnięte. Po ojcu odziedziczył miłość do Ojczyzny, zaś po matce wiarę w Boga: ten, kto posiada te dwie cechy, musi prędzej czy później zwyciężyć. Nasz towarzysz Lajos Marton wygrał, a wraz z nim naród węgierski. Jego życie jest przykładem dla współczesnej młodzieży: walkę trzeba kontynuować nawet w sytuacji, która pozornie wydaje się bez wyjścia. Sowiecki niedźwiedź leży martwy na ziemi, a przyszłość amerykańskiego padlinożercy nie rokuje niczego dobrego. Ale to jego sprawa. Lajosu, mój Towarzyszu! W imieniu rewolucjonistów węgierskich gratuluję Ci słowami poety: „To była przyjemność i praca godna człowieka!” Jestem z Ciebie dumny. Z Ciebie, który byłeś moim kolegą-oficerem, moim towarzyszem broni, i z którym razem jestem kawalerem Orderu Vitéza. Tak jak byłeś nim w przyszłości, tak pozostajesz do dzisiaj. Pozostałeś wierny przykazaniu Twojego ojca: „Nie odwracaj się, mój synu!”.
I rzeczywiście: szedłeś prosto, niczym strzała, do swego celu. I osiągnąłeś go. Drogi Czytelniku, dziękuję Ci za przeczytanie do końca książki mojego przyjaciela. Jeżeli Ci się podobała, zrób to ponownie. Z wyrazami szacunku dla Czytelnika,
Kawaler Orderu Vitéza, Zoltán Dömötör, Generał pułkownik Gwardii, Prezes i Komendant Narodowej Gwardii Węgierskiej w 1956 r. Budapeszt, 21 września 2011 r.
Najnowsze komentarze