Leonid Sawin: Panie Profesorze, chcielibyśmy z Panem porozmawiać na temat fenomenu politycznego islamu i związanej z nim aktywności. Na początku, czy mógłby Pan go scharakteryzować i określić zasady jego działania?
Claudio Mutti: Termin „polityczny islam” został wprowadzony do użytku przez francuskiego orientalistę Oliviera Roy w jego książce L’Echec de l’Islam politique (Le Seuil, Paris 1992). Olivier Roy nazywa „politycznym islamem” to, co inny francuski orientalista Gilles Kepel nazywa „islamizmem” (Le Prophète et Pharaon. Aux sources des mouvements islamistes, Le Seuil, Paris 1984; Jihad : expansion et dйclin de l’islamisme, Gallimard, Paris 2000) i „radykalnym islamem” (The roots of radical Islam, Saqi, London 2005). „Polityczny islam”, „islamizm”, „radykalny islam”to po prostu „islamski fundamentalizm” i „islamski integryzm”- terminy związane z modernistycznymi tendencjami, którym początek dali „islamscy reformatorzy” i które potępione zostały przez przedstawicieli tradycyjnego islamu jako odchylenia. Tym niemniej, język polityczny Zachodu często posługuje się szeroko tymi terminami w ich nieprawidłowym znaczeniu, utożsamiając islamizm z islamem oraz prezentując wywody, odpowiadające schematowi „zderzenia cywilizacji”.
LS: Jak to się przejawia w UE i na Bliskim Wschodzie? Gdzie leży różnica wewnątrz tego ruchu?
CM: Tak zwany „polityczny islam” wynika z teorii wahhabickiej i salafickiej. Wahhabizm czerpie swą nazwę od Mahometa ibn al-Wahhaba, który żył na Półwyspie Arabskim w XVIII wieku i według Henry’ego Corbina był „ojcem ruchu salafickiego na przeciągu wieków”. Sukcesorem ideologicznym salafizmu był Dżamal ad-Din al-Afgani, który w 1883 r. założył towarzystwo Salafija i w 1878 r. wstąpił do loży wolnomularskiej w Kairze. Jego uczniem i następcą był Mahomet Abdo, również będący wolnomularzem, który w 1889 r. został z nadania władz brytyjskich egipskim muftim. Głównym spadkobiercą tych szkół myśli jest Bractwo Muzułmańskie założone w Egipcie w 1928 r. przez Hasana al-Bannę. Obecnie Bractwo Muzułmańskie to ruch polimorficzny, reprezentujący pragmatyczny, realistyczny i polityczny wariant całej plejady związanej z ideologią wahhabicko-salaficką. Tym niemniej, określenie „salaficki” zazwyczaj wiąże się z ruchami o celach maksymalistycznych i z grupami ekstremistycznymi, mniej skłonnymi do taktycznych kompromisów, lub parającymi się działalnością paramilitarną lub terrorystyczną.
LS: W jaki sposób islamizm, rozumiany jako ruch radykalny, uciekający się do stosowania przemocy, ma się do islamu, państwa i aktorów współczesnej sceny politycznej?
CM: Wspomnieć należy, że angielski agent John Philby był głównym doradcą króla Ibn Sauda, uzurpatora protektoratu nad Miejscami Świętymi, który wahhabicką herezję uczynił oficjalną ideologią Arabii Saudyjskiej. Królestwo wahhabickie, historyczny sojusznik anglo-amerykańskich imperialistów, szczodrze finansuje i popiera grupy islamistyczne. Obecnie, grupy te znalazły sobie drugiego kasjera – emira Kataru. Al-Tani dał siedzibę Al-Dżazirze i otworzył kwaterę dla regionalnego sztabu USA w nadziei przejęcia roli lidera w świecie arabskim, stając się w ten sposób głównym konkurentem Arabii Saudyjskiej w koalicji proamerykańskiej. W ten sposób, kto płaci muzykantom, ten decyduje też o muzyce, która, koniec końców, jest muzyką amerykańską.
LS: Czy możliwe jest zorganizowanie sojuszu pomiędzy skrajnie islamistycznymi grupami a państwami? Mam na myśli nie tylko przykład Arabii Saudyjskiej, ale także udział Departamentu Stanu USA w tajnych operacjach i moderowanie islamu.
CM: Samuel Huntington pisze, że podstawowym problemem dla Stanów Zjednoczonych nie jest islamski fundamentalizm, ale islam jako taki. Zatem jeśli islam jest strategicznym wrogiem USA, islamski fundamentalizm może być jego taktycznym sojusznikiem. Teoria ta była zastosowana w Afganistanie, na Bałkanach, w Czeczenii, Libii i Syrii. Co się tyczy Departamentu Stanu USA, to w CV Abd al Wahida Pallaviciniego można przeczytać (A Sufi Master’s Message. Milan 2011, s. 11), że Departament Stanu organizował kursy dla przywódców muzułmańskich w Instytucie Polityki Migracyjnej w Waszyngtonie. Celem tych kursów jest stworzenie liderów muzułmańskich made in USA.
LS: Niepokoje społeczne i ruchy muzułmańskie na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej – co Pan o nich myśli? Samir Amin uważa, że to stara Lunga Manus kapitalizmu, który obecnie pracuje w nowych warunkach bazarowych sieci, by walczyć z lewicowymi ideami sprawiedliwości etc.
CM: W świecie islamskim idee sprawiedliwości nie są ideami lewicowymi, lecz koranicznymi. Ponieważ islam nie daje się pogodzić z kapitalizmem, liberałom potrzebny jest islam „reformowany”, który ktoś nazwał „arabską wersją etyki kalwińskiej”. Wykonawcami tego projektu są ruchy wahhabickie i wszyscy ci, którzy chcą „reform demokratycznych” w świecie arabskim. Sponsorami tej manipulacji dokonywanej na świecie muzułmańskim są naftowe monarchie i emiraty Zatoki Perskiej, które tworzą Bliskowschodni Bank Rozwoju, który będzie kredytował kraje arabskie dla wsparcia ich transformacji w kierunku demokracji, oraz dla utrwalenia ich zależności finansowej. Między innymi w Egipcie, Bractwo Muzułmańskie zwróciło się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego z wnioskiem o przyznanie kredytu wysokości 3,2 mld. dolarów.
LS: Wspomnijmy o tradycyjnym islamie – począwszy od zakonów sufickich i szyitów, związanych z Iranem, Irakiem, Libanem itd. Czy jest to antidotum na nowy postmodernistyczny islam, czy kolejna grupka, która stanie się celem dla nowo powstałych sekt i dla Zachodu?
CM: Na Półwyspie Arabskim i w Turcji, wahhabici i kemaliści zakazali działania zakonów sufickich, w złudnej nadziei, że mogą w ten sposób wykorzenić sufizm. W Libii, Tunezji i w Mali salafici i inni islamiści zniszczyli tradycyjne miejsca kultu i islamskie biblioteki, podobnie jak miało to miejsce w Mekce i w Medynie pod wahhabicką okupacją. Wspólnoty szyickie podlegają prześladowaniom ze strony reżymów wahhabickich, na przykład w Bahrajnie. Heterodoksyjne grupy i rządy atakują tradycyjny islam we wszystkich jego formach – zarówno sunnitów, jak i szyitów, uznając je za poważne przeszkody dla swojej wywrotowej działalności.
LS: A jakie jest przeznaczenie Izraela? Wywiad USA prognozuje, że Izrael przestanie istnieć w ciągu najbliższych 30 lat. Czy wzrost islamu przedstawia dla niego realne zagrożenie, czy też USA dokonają przeformułowania swoich stosunków z tym państwem, mających w ważnym regionie krytyczne znaczenie?
CM: Nowa i ambitna strategia USA, którą Obama przedstawił w swoim wystąpieniu w Kairze, nakierowana jest na ustanowienie hegemonii USA w świecie arabskim i na Bliskim Wschodzie za zgodą samych Arabów. Dla tego celu należy zgromadzić państwa arabskie w wielkim froncie przeciw Iranowi, który wyrasta na głównego wroga w tej strefie, dlatego też państwa arabskie powinny współpracować z reżymem syjonistycznym. Muszą one zatem zadeklarować swoje poparcie dla reżymu syjonistycznego, który w zamian za to powinien zezwolić na utworzenie nic nieznaczącego tworu palestyńskiego.
LS: Prócz tego wszystkiego, widzimy dobry przykład współistnienia państwa i religii, tak jak w przypadku Indonezji i idei ruchu umiarkowanych. Jak Pan uważa, czy idea fundamentalizmu i stosowania przemocy jako siły zewnętrznej zależy od regionu, etnosu, interpretacji Koranu i fatw, czy od dobrobytu społecznego?
CM: Zgodnie z doktryną islamską, polityka jest częścią religii; państwo zbudowane jest na religijnych podstawach i ma cele religijne, tak aby, jak powiedział imam Chomeini, „zarządzać środkami dla wypełnienia praw koranicznych”. Co się tyczy wspólnot muzułmańskich żyjących w państwach niemuzułmańskich, obowiązek uczonych islamskich sprowadza się do tego, by znaleźć takie rozwiązania, które odpowiadając wymogom prawa islamskiego, pozwoliłyby tym wspólnotom współistnieć z niemuzułmanami. W Europie, gdzie obecność dużej liczby muzułmanów niedawno zaistniałym faktem, praca ta dopiero się zaczyna.
LS: Na zakończenie, jaka jest Pańska prognoza na najbliższą przyszłość – jak funkcjonował będzie ruch politycznego islamu, rozumianego we wszystkich jego aspektach, w szczególności w UE?
CM: Antyislamskie zjawisko znane jako islamizm zależy w dużym stopniu od poparcia reżymu wahhabickiego, pozostającego w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Dlatego można się spodziewać, że „polityczny islam” będzie wykorzystywany w zgodzie z potrzebami strategii USA, na przykład w Algierii, która, co bardzo prawdopodobne, będzie następnym celem francuskiego subimperializmu, zależnego od USA. Co się tyczy Unii Europejskiej, doświadczenie uczy nas, że służby specjalne USA i Izraela są ekspertami w przedmiocie manipulowania grupami ekstremistycznymi, dlatego nie da się wykluczyć, że grupy salafickie mogą zostać użyte, by szantażować rządy europejskie.
Z prof. Claudio Muttim rozmawiał Leonid Sawin (czasopismo „Геополитика”)
(tłumaczenie z języka rosyjskiego: Ronald Lasecki)
Tłumaczenie wywiadu ukazało się na portalach geopolityka.org oraz Xportal.pl
Claudio Mutti – urodzony w 1946 roku, włoski profesor, kulturoznawca, znawca języków ugrofińskich i rumuńskiego, w młodości działacz narodowo-rewolucyjnego ruchu Młoda Europa założonego przez Jeana Thiriarta, tłumacz wielu tekstów poświęconych Corneliu Codreanu i Legionowi Michała Archanioła, muzułmanin, redaktor magazynu „Eurasia„
11 czerwca 2019 o 17:38
„Sukcesorem ideologicznym salafizmu był Dżamal ad-Din al-Afgani, który w 1883 r. założył towarzystwo Salafija i w 1878 r. wstąpił do loży wolnomularskiej w Kairze. Jego uczniem i następcą był Mahomet Abdo, również będący wolnomularzem, który w 1889 r. został z nadania władz brytyjskich egipskim muftim”
Ale z tym al-Afganim i Mohammedem Abdo pudło, bo oni nie byli radykałami islamskimi, tylko wyznawali liberalny odłam islamu, a al-Afgani był do tego socjalistą:
https://pl.wikipedia.org/wiki/D%C5%BCamal_ad-Din_al-Afghani
https://pl.wikipedia.org/wiki/Muhammad_Abduh
No a Bractwo Muzułmańskie nazywać salafitami to trochę przesada.