W Nowym Jorku trwa 67 sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. 24 września miała tam miejsce zaplanowana debata dotycząca pojęcia rządów prawa. Swoje wystąpienie miał na niej m.in. prezydent Islamskiej Republiki Iranu.
JE Mahmud Ahmadineżad wygłosił płomienne przemówienie, w którym poruszył wiele istotnych kwestii. Przede wszystkim zaapelował o radykalną przebudowę Rady Bezpieczeństwa w duchu demokratycznym (włączenie do Rady wszystkich państw członkowskich), co miałoby hamować egoistyczne zapędy światowych mocarstw. W odniesieniu do nich, powiedział:
Dyskryminujący przywilej i narzucona rola Rady Bezpieczeństwa, jak również jej prawo do weta niektórych jej członków są niedopuszczalne i bezprawne, z tego więc powodu Rada nie jest w stanie wdrażać sprawiedliwości, ani utrzymywać stabilnego porządku i bezpieczeństwa na świecie.
Potem Ahmadineżad przeszedł do rutynowego zgromienia państwa Izrael i wytknął po raz kolejny hipokryzję, jaka towarzyszy międzynarodowej nagonce na program nuklearny Iranu.
Dziś widzimy, jak niektórzy dysponujący wetem [członkowie Rady] milczą na temat broni atomowej w rękach oszukańczego, syjonistycznego reżimu bądź wspierają [ten reżim], a jednocześnie próbują nam przeszkadzać w dokonywaniu naukowych osiągnięć.
Następnie poruszył kwestię tzw. wolności słowa i jej rozumienia przez zachodni establishment, potępiając obraźliwe przedstawianie islamu i proroka Mahometa, broniąc praw historyków – rewizjonistów do głoszenia swoich poglądów.
Stosując fałszywe odniesienia do Karty Narodów Zjednoczonych i nadużywając [koncepcję] wolności, milczą, gdy ubliża się ludzkim świętościom i boskim prorokom lub udzielają wsparcia złoczyńcom, jednocześnie naruszając swobody innych ludzi, krytykując tych, którzy zadają pytania bądź poddają rewizji historyczne kwestie.
Podczas przemówienia, grupa izraelskich delegatów demonstracyjnie wyszła z sali, jednak przedstawiciele USA zostali na swoich miejscach. Przebywając poza salą, jeden z izraelskich wysłanników powiedział zgromadzonym mediom, że Ahmadineżad to „przywódca bandyckiego kraju i poważny naruszyciel podstawowych zasad rządów prawa.” Dodał: „To wstyd i hańba, że komuś takiemu jak on daje się prawo głosu w tak ważnych sprawach.”
Również prezydent Ahmadineżad miał wczoraj spotkanie z mediami. Pytano go o stosunek do nadchodzących wyborów prezydenckich w świetle faktu, iż jeden z dwóch czołowych kandydatów, republikanin Mitt Romney zapowiedział już, że w razie wygranej udzieli Izraelowi wszelkiego wsparcia w przypadku zaatakowania Iranu. Ahmadineżad odparł, iż nie zajmuje w tej sprawie żadnego stanowiska, gdyż wybory są „problemem wewnętrznym Stanów Zjednoczonych”. Skomentował jednak niedawne (odrzucone) naciski premiera Netanjahu na Biały Dom, aby ten zaostrzył swą politykę wobec Teheranu:
Kto określa, co musi robić amerykański rząd? Czy tym kimś są syjoniści…? Amerykański rząd musi podejmować tak istotne decyzje pod wpływem syjonistów? [Naciski Netanjahu] powinny być odebrane jako ciężka obelga pod adresem obywateli Stanów Zjednoczonych. Kim są ci syjoniści, żeby dyktować cokolwiek Ameryce?
Na podstawie: foreignpolicy.com, presstv.ir, breitbart.com
Najnowsze komentarze