Śledziłem historię liberalizmu do jego korzeni. A im więcej badam, tym bardziej jestem przekonany, że od samego początku – albo tuż przed nim – liberalizm miał błędną koncepcję metafizyczną.
Mówię o źródle liberalizmu. Duns Szkot (franciszkanin uważany za jednego z najważniejszych filozofów-teologów średniowiecza) twierdził, że najogólniejszą rzeczą jest materia. Indywidualność jest najwyższym punktem, najbardziej duchową rzeczą, koroną. Haecceity po łacinie. To-ność. Bóg nie stworzył idei ani gatunków, stworzył jednostki.
Było to całkowicie przeciwne realizmowi Tomasza z Akwinu, Platona i Arystotelesa. Ponieważ według Platona i Arystotelesa duchowość była czymś, co należało do rodzaju gatunku: rzeczą najogólniejszą lub ogólną ideą. Materia służy tylko do oddzielenia. Ten wpływ materii oddzielającej na ogólną ideę tworzy jednostka. Indywidualność to najniższy poziom.
Tak więc od początku — przed liberalizmem, przed kapitalizmem — było to coś w rodzaju metafizycznej podstawy, która stawiała klasyczną kosmologię, ontologię i antropologię do góry nogami. Liberalizm ma swoje korzenie właśnie w tym indywidualizmie: że wszystko jest materią, a na szczycie materii jest tylko jednostka. Ta osoba. Nie ludzkość.
Dzisiejszy liberalizm jest końcowym etapem historycznego rozwoju tego indywidualizmu. Dlatego moim zdaniem jest to błędne, ale jeśli uważacie inaczej, proszę! Nie nalegam na to. Tak czytam historię liberalizmu. Porównuję to z tradycją chrześcijańskiego prawosławia, rosyjską filozofią, rosyjskim socjalizmem i doskonale rozumiem, dlaczego odrzucaliśmy to w przeszłości. Odrzuciliśmy to w [średniowieczu z Kościołem], czasach sowieckich, a teraz odrzucamy Joe Bidena, Kamalę Harris, globalistów, „Wielki Reset”, kapitalizm i liberalizm. Ponieważ należymy do Innego rozumienia ideologii.
Dla nas najważniejsza jest rzeczywistość intelektualna, duchowa i wewnętrzna. Nie rzeczywistość zewnętrzna. Schodzimy do indywidualności. Nie wznosimy się do niego. Dlatego odrzucam wszystko w liberalizmie, w sposób metafizyczny. Ale jeśli rozpatrzę różne etapy liberalizmu, zgadzam się, że wczesny liberalizm wydaje się czymś bardziej normalnym. Bardziej ludzki. Późny liberalizm jest tylko jego wypaczeniem: ostatecznym rozwiązaniem wszystkich błędów osadzonych w filozofii liberalnej.
*
Współczesny liberalizm pozbył się swych przeciwników wraz z upadkiem Związku Radzieckiego. Jest to dla tej ideologii niebezpieczne, bo jej istotnym elementem jest demarkacja od innych. Brak „wrogów” oznaczał dla liberalizmu kryzys jego tożsamości. To mam właśnie na myśli, pisząc o jego „samotności”, bynajmniej nie w jakimś melancholijnym sensie. Dlatego transformacja w kierunku liberalizmu 2.0 z ładunkiem „nowej energii” była właściwie nieunikniona. Ten nowy liberalizm jest brutalny i bezwzględny, nie zakłada żadnej dyskusji, eliminuje wszelką debatę. To tzw. kultura unieważnienia (ang. cancel culture), to stygmatyzowanie przeciwników, eliminowanie ich. Ofiarami tego stają się także „starzy” liberałowie, co regularnie dzieje się obecnie w Europie. Kim są ofiary kultury unieważnienia? Czy to faszyści, albo komuniści? Nie, większość z nich to artyści, dziennikarze i pisarze, którzy niegdyś mieścili się w głównym nurcie, a teraz nagle są atakowani. Liberalizm 2.0 uderza w nich młotem udarowym.
Aleksandr Dugin
1 grudnia 2022 o 08:12
Dugin…Filozof,okultysta czasem podszywający się pod nacjonalistę. Niebezpieczna postać
1 grudnia 2022 o 17:52
Okultysta srokultysta.
2 grudnia 2022 o 16:37
Na bajraktara dałeś?
5 grudnia 2022 o 13:43
Dugin nie ma nic wspólnego z nacjonalizmem. To neosowiecki parch pokroju Limonowa. On sam zresztą propaguje własną formę globalizmu i internacjonalizmu czyli euroazjatyzm.
6 grudnia 2022 o 13:24
@Olgierd
Dugin nie jest nacjonalistą, ale to żadne odkrycie. Sam to wielokrotnie mówił, mówią to też jego przyjaciele i obiektywni komentatorzy. Nie wiem tylko, co stwierdzenie tego faktu ma wspólnego z tekstem poświęconym liberalizmowi.