Demoliberalizm jest systemem totalnej nienormalności, także na polu zdrowotnym. Monstrualne grubasy z których słynnie hegemon „zachodniego świata”, czyli Stany Zjednoczone, wkrótce staną się codziennością także w nadwiślańskim protektoracie.
Nadwagę ma dziś trzech na pięciu dorosłych Polaków, a co czwarty choruje na otyłość. A będzie jeszcze gorzej. Według szacunków Narodowego Funduszu Zdrowia za 6 lat z otyłością będzie się zmagać aż 30 proc. naszych rodaków. W najszybszym tempie tyją dzieci.
„Dziś na świecie żyje ponad 600 mln osób z otyłością, a liczba ta z roku na rok dramatycznie wzrasta. W Polsce według danych z 2016 roku problem nadwagi dotyczył 68 proc. mężczyzn i 53 proc. kobiet, a z otyłością zmagało się 25 proc. mężczyzn i 23 proc. kobiet. Do 2025 roku otyłość będzie dotyczyła już co trzeciego mężczyzny i 26 proc. kobiet” – ostrzega prof. dr hab. n. med. Paweł Bogdański, internista oraz hipertensjolog, kierownik Katedry Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, organizator kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”.
Prof. Bogdański dodaje, że jeszcze bardziej zatrważające są dane na temat otyłości wśród dzieci. „Według statystyk publikowanych w ciągu ostatnich kilku lat Polska jest liderem w tej dziedzinie. Otyłość wśród polskich dzieci i nastolatków rośnie najszybciej w Europie” – wskazuje. Otyłość wśród dzieci w wieku wczesnoszkolnym dotyczy aż 30 proc. Jak zaznacza NFZ, prawdopodobieństwo, że otyły przedszkolak będzie otyłym dorosłym, jest ponad cztery razy wyższe niż u rówieśników. „Problem nadmiernej masy ciała dotyczy 10 proc. małych dzieci (1-3 lat), 30 proc. dzieci w wieku wczesnoszkolnym i 22 proc. młodzieży do 15. roku życia” – poinformował NFZ.
W liberalno-kapitalistycznym społeczeństwie prawie wszystko jest tymczasowe, śmieciowe i ładnie opakowane. Także jedzenie. Rodzice biorący udział wyścigu szczurów lub zajęci „rozrywkami” nie mają czasu na dbanie o dzieci również w zakresie wpajania odpowiednich nawyków żywieniowych. Ruch dla współczesnego niewolnika wygód i elektronicznych gadżetów stał się czymś przeznaczonym do eliminacji. Efekty są opłakane.
Na podstawie: nacjonalista.pl/portalspozywczy.pl
3 grudnia 2024 o 10:48
Syfilis wpychany na talerze żeby makdonaldy, restauracje, knajpy i turasy prowadzący kebaby liczyli pieniądze jak najtańszym kosztem, a durne Polaczki cieszyły się, że zapchali kichę. Ostatni raz jak po robocie kupiłem sobie kebaba, a potem dwa tygodnie chorowałem i musiałem jeść jakieś kleiki i grysiki to uznałem, że pierdolę i przestałem żreć to badziewie. Czasami coś kupię sobie słodkiego do jedzenia albo jakieś słone pieczywo w najbliższym markecie, raz na parę miesięcy może jakąś pizzę chętnie zjem (ale najlepiej to samemu sobie zrobić, bo to przynajmniej jest świeże i nie jest to jakieś trudne). Ale sram na te wszystkie budki z kebabem i makdonaldy sprzedające fast foody.