Bohaterowie 1956 roku, tego narodowego zrywu przeciwko judeobolszewizmowi, nigdy nie będą zapomniani. Węgierscy nacjonaliści jak zwykle zorganizowali własne obchody rocznicy wybuchu powstania, w przepięknej oprawie, z dala od demoliberałów z Fideszu i przystawek. Większość uczestników zgromadzonych na Wzgórzu Zamkowym stanowili działacze Legio Hungaria oraz innych podmiotów zrzeszonych w Forum Dextrum (Hatvannégy Vármegye Ifjúsági Mozgalom, Betyársereg), ale nie zbrakło też delegacji Hungarian Hammerskins czy środowiska portalu Zoldinges.net.
W przemówieniach nacjonaliści podkreślali, że duch rewolucji 1956 roku był tym samym, który towarzyszył obrońcom Węgier przed sowiecką nawałą w 1945 roku. Dziś nie można iść na żadne kompromisy z tęczową lewicą oraz gejowskimi konserwatystami (tak bratankowie określają Orbana i jego kolegów – aluzja do słynnej już ucieczki po rynnie z pedalskiej orgii europosła Fideszu). Ci ostatni są nie tylko tchórzami, ale także zdrajcami wycierającymi sobie gęby patriotyzmem i dobrem Narodu.
Po głównej części nacjonaliści udali się do Pasażu Corvina, gdzie w 1956 roku trwały najcięższe walki. Tam zapalano race i złożono wieńce w hołdzie bohaterom.
Ogień oporu przeciwko wrogom ojczyzny wciąż płonie!
Swoje uroczystości w Pasażu Corvina w Budapeszcie, które zgromadziły kilkaset osób, zorganizowała też narodowa partia Mi Hazank.
Najnowsze komentarze