Przyjrzyjmy się sekcie Pawła Chojeckiego z innej strony a mianowicie oczami jej byłych członków, sympatyków i współpracowników. Zobaczymy jak widzą ją oni z perspektywy osób, które brały udział w ich działalności, oraz z perspektywy czasu już po odejściu z tej toksycznej organizacji. Będzie to więc dość szczegółowe omówienie kilku audycji, które dotyczyły Kościoła Nowego Przymierza, które są nie tylko potwierdzeniem stawianych przeze mnie i wiele innych osób tez, ale także świetnym uzupełnieniem historii działalności sekty.
Większość byłych członków sekty Kościół Nowego Przymierza, po odejściu z niej zajęła się swoim życiem nie powracając już do czasów, gdy tkwili w tej grupie, ani nie wypowiadając się na jej temat. Zdarzało się, że ci, którzy zdecydowali się zabrać głos na ich temat byli przez nich publicznie oczerniani, innych wymazywano całkowicie ze świadomości reszty grupy, tak jakby nigdy ich tam nie było.
Jednym z tych, którzy zdecydowali się powiedzieć coś więcej o panującej wewnątrz organizacji atmosferze jest Michał Szczukiewicz, były prowadzący programy Idź Pod Prąd, który po odejściu założył własny kanał na You Tube i kilka audycji poświęcił właśnie KNP / IPP, zachęcając tym kilka kolejnych osób do wypowiedzenia się na ten temat.
Pierwsze z audycji, które poświęcił swoim byłym “braciom w Chrystusie” były czymś w rodzaju opisu charakterystyki sekt na podstawie, dotyczącej tematu, literatury i odniesienie tych cech w stosunku do KNP. Wyliczając cechy charakterystyczne dla sekt, często wtrącał w nich zapytania kierowane w stronę byłych członków sekty Chojeckiego w stylu: “Mówi wam to coś?” czy “
Opisuje on więc sektę Chojeckiego jako destrukcyjną grupę, izolującą się od świata zewnętrznego posiadającą własny system wartości i zachowań a także opartą na kulcie jednostki. „Niektórym coś już może świta, nie?” – pyta retorycznie po wskazaniu tych cech.
Korzystając z definicji sekty, mówi on o działalności agitacyjnej polegającej na psychomanipulacji, posługiwaniu się podstępem lub zamierzonym oszustwem w celu psychicznego zniewolenia upatrzonej ofiary, co stanowi bezpośrednie zagrożenie dla jej wolności i zdrowia psychicznego. W tym miejscu mówi także o manipulowaniu ludźmi zakompleksionymi, chorobliwie ambitnymi lub idealistami. Przeglądając dziesiątki nagrań z tzw. świadectwami wiary członków sekty Chojeckiego oraz znając z ekranów ekipę IPP, znajdziemy wśród nich osoby reprezentujące każdą z tych grup.
Szczukiewicz mówi, że to właśnie ludzie nie posiadający mocno ugruntowanego systemu wartości najczęściej szukają Jezusa, przez co podatne są na możliwość wciągnięcia ich do sekty, która ich zachwyt, nowo odkrytymi, wartościami chrześcijańskimi może bardzo łatwo ukierunkować, a następnie dodaje, że “tutaj, jak się okazuje, takie rzeczy często mają miejsce”.
Idąc dalej mówi on, że w dzisiejszych czasach, ktoś, kto chce wpłynąć na sposób myślenia dużej grupy społecznej nie musi uciekać się do stosowania represji czy przemocy. A wspomnieć tu należy, że u wielu osób postrzeganie sekty wciąż związane jest z wyobrażeniami, nazwijmy je, filmowymi, w której grupa religijnych fanatyków stosuje terror fizyczny uniemożliwiający wątpiącym adeptom odejście od niej. W ten sposób sam Chojecki próbował przekonywać widzów, że jego organizacja nie jest sektą. Szczukiewicz kontynuuje tę myśl, mówiąc, że dziś manipulator może osiągnąć swój cel przy pełnej aprobacie a także wsparciu finansowym osób, które chce zniewolić, a by zakończyć ją znów pytaniem: “Coś wam świta?”
Trzeci raz to samo pytanie zadaje mówiąc o “bezbożnych liderach budujących swoje prywatne królestwa, które mają działać na ich własnych zasadach”. W tym miejscu przechodzi do odczytania definicji, która mówi o zdrowych kościołach, w których budowana jest więź zamiast systemu kontroli oraz nietykalnych elit. W sekcie Chojeckiego, o czym wielokrotnie mówili jej członkowie a nawet sam lider, ten drugi czynnik jest szczególnie pielęgnowany. Mamy do czynienia z donosicielstwem, wzajemną kontrolą członków i sympatyków, inwigilacją wpływającą także na intymne sfery życia wyznawców, oraz “elitą” w postaci rodziny Chojeckich i najbliższego kręgu współpracowników, pełniących także role wewnątrzorganizacyjnego “aparatu bezpieczeństwa”. Taki charakter sekty Chojeckiego potwierdza Szczukiewicz po raz czwarty zadając, wzmiankowane wyżej, retoryczne pytanie.
Były prezenter IPP, z sugestywnym uśmiechem, odczytał dalszą część przygotowanego materiału:
“Członkowie zdrowych biblijnych społeczności są zachęcani do pogłębiania i wzmacniania więzi z własnymi rodzinami oraz najbliższym otoczeniem. Dla prawdziwych i uczciwych przywódców nie ma trudnych pytań, tacy też spokojnie przyjmują wszystkie napomnienia lub pytania ze strony członków kościoła jak i obcych, nie bojąc się krytyki nie grożąc im za to konsekwencjami”.
Jak wygląda to w sekcie Chojeckiego? Gdy pojawiały się pytania od widzów IPP, Chojecki często wybuchał złością wrzeszcząc “To se sprawdź baranie!” lub wyzywając ich od debili, zaś słuchająca go w studiu publiczność nie śmie nawet w najmniejszym stopniu spytać o cokolwiek co zaburzało by ciągłość jego, bardzo często absurdalnych, wywodów. Jeśli chodzi o krytykę i pytania ze strony obserwatorów z zewnątrz to ta duszona jest w zarodku poprzez cenzurę komentarzy a Chojecki lokuje ich automatycznie w grupie “agentury”.
Szczukiewicz otwarcie przyznaje, że w wyniku technik manipulacyjnych stosowanych przez Chojeckiego, nawet osoby blisko spokrewnione zaczynają traktować się podejrzliwie. Wprost mówi, że w sekcie lubelskiego “pastora” rozbija się rodziny i małżeństwa.
Po przerywniku w postaci śmiechu, który odnosił się do definicji niezdrowych wspólnot, Szczukiewicz kontynuuje:
“Natomiast despotyczni przywódcy, w przeciwieństwie do mężów bożych, tworzą kult własnej osoby i żądają ślepego poddaństwa oraz lojalności wobec siebie. Dążeniem takich ludzi jest zawsze osiągnięcie władzy absolutnej. Dokonują oni tego poprzez sukcesywne wprowadzenie mało zauważalnych zmian w myśleniu wiernych na tzw. model przebudzeniowy, korporacyjny tudzież. Wdrażanie takich zmian zaczyna się zawsze od wykładów lub proroctw na temat nietykalności i mistycznej roli przywódców oraz od nakreślania, koniecznych do osiągnięcia, celów”.
Jako przykład tego, że powyższa definicja odnosi się do Pawła Chojeckiego, Szczukiewicz przywołuje cele, wokół których mobilizowana jest społeczność skupiona wokół lidera lubelskiej sekty czyli np. utworzenie “biblijnego uniwersytetu” (inicjatywa ta była szerzej opisywana wcześniej) czy szerokiej wizji, jaką karmi swoich wyznawców Chojecki, czyli zbudowanie w Polsce “chrześcijańskiej republiki”, która miała by nastąpić po przeprowadzonej pod jego przywództwem “drugiej reformacji”.
Szczukiewicz mówi także o wpajaniu wyznawcom przekonania, że poddawanie w wątpliwość autorytetu przywódcy jest buntem przeciwko samemu Bogu. To, w wykonaniu Chojeckiego odgrywane było wielokrotnie. Właściwie od początku, gdy telewizja Idź Pod Prąd zaczęła być, poprzez swoją krzykliwość, widoczna w polskim internecie, i coraz bardziej widoczny stawał się jej sekciarski charakter, Chojecki grzmiał, że ci, którzy ich krytykują “walczą z Bogiem” a ten miał nawet zsyłać na nich choroby i nieszczęścia.
Wspomina on także o wywoływaniu poczucia winy i strachu przed odejściem wśród wyznawców, którzy w jakiś sposób sprzeciwili się woli Chojeckiego, mówiąc, że coś o tym wiedzą (wyznawcy KNP).
Dochodzimy do publicznych deklaracji lojalności (lub grzechu nielojalności), których wymagano od wyznawców sekty, donosicielstwa a także tworzenia list profilów osób, które krytykowały choćby część działań lidera. Były one w KNP izolowane od reszty grupy, obłożone ostracyzmem z ich strony, nakazywano im usuwać takie osoby z list znajomych w mediach społecznościowych i blokować je. Pamiętać należy przy tym, że w części były to osoby niestabilne emocjonalnie, po ciężkich przejściach, które nagłe porzucenie ze strony grupy, którą zdążyli uznać już za swoją rodzinę, mogły znieść bardzo źle.
Szczukiewicz opowiada o osobach, które ośmieliły się zadać jakieś niewygodne pytania, mówiąc, że pozostałym nakazywano uważać na nich, gdyż padało na nich podejrzenie o bycie mącicielami, “ruskimi agentami”, w najlepszym przypadku pożytecznymi idiotami. Zdążył on zauważyć także, że przedstawiana im przez Chojeckiego, wizja Stanów Zjednoczonych jako “chrześcijańskiej republiki”, którą stawia im za wzór, nijak ma się do zdegenerowanej rzeczywistości Ameryki dzisiejszych czasów. Przywołuje on przykłady przerysowywania rzeczywistości, które stosowane są dziś przez polityków, media, rządy oraz przywódców sekt, takich jak Paweł Chojecki. Przypadek tego ostatniego on sam, jak i kolejni, byli członkowie KNP / IPP, którzy zaczęli dzielić się w jego audycjach własnymi doświadczeniami, mogli poznać z bliska.
Zaznacza on, że tego typu praktyki manipulacyjne najlepiej działają w zamkniętych grupach, takich jak KNP. Stwierdza, że służy to Chojeckiemu do osiągnięcia osobistych korzyści m.in. finansowych. Podczas gdy w przypadku wielkiej polityki i prób przeprogramowania społeczeństw w określonym kierunku poglądowym, wykorzystywane są m.in. wielkie, nacechowane ideologicznie, akcje charytatywne to w przypadku sekt odbywa się to najczęściej poprzez organizowanie konferencji, nauczań czy “literatury przebudzeniowej”. Ze wszystkich tych środków ochoczo korzysta sekta Chojeckiego.
Mówiąc o Chojeckim, Szczukiewicz uwypukla, poprzez powtórzenie, cechy charakteryzujące KNP czyli: nietykalne przywództwo, demagogiczna kontrola, panowanie nad ludźmi. Dodaje do tego, że był świadkiem stosowania techniki “podgrzewania atmosfery tworzonej na bazie marzeń lub pragnień” wyznawców, do czego można zaliczyć, krępujące, grupowe wyznania na wzór “godziny szczerości”, mające wydobyć z adeptów m.in. intymne informacje, o czym wspominają byli członkowie KNP. Według materiału, którym posługuje się Szczukiewicz, i który odnosi do praktyk stosowanych przez Chojeckiego, jest to precyzyjnie zaplanowane, wielopłaszczyznowe oddziaływanie na zmysły i emocje wyznawców w celu zaszczepienia im jakiejś treści lub postawy. W wyniku takich zabiegów, zwłaszcza powtarzanych dość często, wyznawca pobawiony zostaje możliwości refleksji nad tym co próbuje mu się wmówić, jest coraz mniej zdolny do trzeźwej oceny sytuacji.
Ułatwione jest to, gdy manipulujący zna dokładnie pragnienia i życiowe cele uczestników takich sesji. “A zna, bo zna świadectwa, nie?” – przypomina Szczukiewicz. Rzeczywiście, większość członków KNP zaangażowana została w tego typu “otwieranie się” za pomocą nagrywanych i publikowanych świadectw. Dodatkowo takie spektakle odbywają się gdy kamera jest wyłączona, o czym mówili byli członkowie. Do tego dochodzą nieustanne inne sesje, śpiewy i całkowite poświęcenie czasu na pracę związaną z Idź Pod Prąd. Nie pozostaje wiele czasu na ułożenie sobie w głowie natłoku informacji i obowiązków jakimi są bombardowani członkowie a tym bardziej na refleksje nad nimi.
Wśród celów Chojeckiego, jakie opisuje autor nagrania, znalazła się np. posiadłość w Panieńszczyźnie, która pierwotnie miała być, obiecanym im przez lidera, “uniwersytetem biblijnym”. Szczukiewicz jest przy tym przekonany, że warta ponad 2 miliony posiadłość została sfinansowana przez widzów IPP, poza comiesięcznymi 100 tysiącami zł na działalność IPP), jednak kilkukrotnie wytykał on liderowi sekty, że budynki przeznaczył on na mieszkania dla swojej rodziny i nowe studio IPP, podczas gdy deklarowane ich przeznaczenie było zupełnie inne. Kpiącym tonem mówi on o obiecanym przez Chojeckiego swoim wyznawcom “darmowym zbawieniu”, przy jednoczesnym ciągłym zachęcaniu ich do przekazywania darowizn na, coraz to nowe, cele doczesne. Mówi on także o sugestiach Chojeckiego w stosunku do wyznawców, mówiących o mocnym zaangażowaniu się w doczesne projekty. Ktoś zbyt mało zaangażowany staje się, według niego, bardziej podatny na zbłądzenie i pokusy szatańskie.
Co jakiś czas Chojecki nagrywa zresztą specjalne, poświęcone temu zagadnieniu nauczania, które mają zagrzewać wyznawców do jak największego poświęcenia się “sprawie bożej”, której ma być on ziemskim reprezentantem. “Jesteś kibicem czy sportowcem?”, “Dlaczego potrzebujesz pastora?”, “Portfel chrześcijanina”… to niektóre tylko tytuły nauczania “motywacyjnego” Chojeckiego.
Kolejnym narzędziem jakim posługuje się sekta Chojeckiego jest, według Szczukiewicza i jego materiału, burzenie świadomości jednostki w kwestii krytycznego myślenia, postrzegania rzeczywistości, światopoglądu oraz unieszkodliwienie jej mechanizmów obronnych. Ma to na celu doprowadzenie do reinterpretacji poglądów czy doświadczeń duchowych adepta. W wyniku takich działań jednostka uznać ma za negatywne swoje doświadczenia i poglądy z czasu, zanim dołączyła do grupy i przyjąć nową wersję ich przyczynowości nakreśloną przez aktualnych animatorów. Tę rolę pełni w sekcie Chojeckiego tzw. ugruntowanie, którymi zajmuje się m.in. Radosław Kopeć, także nazywany w grupie “pastorem”. Podczas nich adepci są ukierunkowani na odpowiednie przyswajanie przekazu grupy i akceptację nieomylności lidera czyli Pawła Chojeckiego.
Szczukiewicz mówi, że poprzednie poglądy i wyobrażenia świata członków sekty zostają publicznie wykpione jako nie pasujące do nowej rzeczywistości oferowanej im przez KNP. Przywołuje przykład sugerowania członkom iż do tej pory byli pożytecznymi idiotami np. na usługach komunistów. Występujący w audycjach sekty “były ksiądz Jerzy”, podający się niekiedy także za “byłego księdza Stefana”, przekonywał widzów IPP, że “odnajdując Jezusa” powinni oni zerwać z “tak zwaną wiarą ojców” oraz tradycjami łączącymi ich z dotychczas wyznawaną religią czyli katolicyzmem, co miało by być jednym z elementów owego burzenia fundamentów, na których zostali wychowani.
Szczukiewicz, jako jedną z technik stosowanych w sekcie Chojeckiego opisuje tzw. zniewalającą perswazję, która od zwykłej różni się tym, że nie daje ofierze możliwości samodzielnej interpretacji lub reinterpretacji swojego światopoglądu czy postaw, co prowadzi do wymuszonej uległości oraz skłania ją do szukania usprawiedliwień dla nowych, często nielogicznych zachowań i postaw. Chodzi o nacisk i łamanie wolnej woli. W niektórych przypadkach ofiara nawet nie zauważy, że przewartościowała swoje dotychczasowe poglądy i postrzeganie świata. Dzieje się tak dlatego, że nacisk na zmianę poglądów jest dozowany, rozłożony w czasie a nowe idee przyswajane są stopniowo i niezauważalnie. Sama telewizja Idź Pod Prąd od początku jej codziennego nadawania przeszła długą drogę w podobnym duchu, zanim zradykalizowała się do poziomu jaki obserwujemy dziś. Najbardziej absurdalne czy nienawistne pomysły i przekaz, czy choćby idee, które z pewnością nie przyciągnęły by ludzi czujących się patriotami, były jej widzom aplikowane stopniowo.
Szczukiewicz podkreśla, że w sekcie kładziony jest nacisk na izolację członków oraz budowanie silnego poczucia jedności, przynależności do grupy i wspólnoty poglądów, podsycanego permanentnym stanem zagrożenia ze strony świata zewnętrznego czy niesprecyzowanych siatek agenturalnych a nawet całego aparatu państwowego. Nie jest to nic nowego, gdyż obserwujemy to od początku działalności IPP, chodzi jednak o potwierdzenie tych obserwacji przez członków tej sekty.
Były członek redakcji IPP mówi też o ograniczaniu czasu członków, który mogliby poświęcić na refleksję nad naukami jakimi karmi ich Chojecki, o ciągłe organizowanie im zajęć, wytwarzanie chaotycznej czy nieprzewidywalnej atmosfery, w której racjonalne planowanie i rozumowanie zarezerwowane jest dla przywódców. W tym miejscu Szczukiewicz opisuje swoje własne przeżycia z pracy w redakcji IPP. Mówi o bałaganie organizacyjnym, chaosie pod przykrywką radosnej spontaniczności prowadzącym do dezorganizacji i braku rozeznania wśród członków, co dokładnie jest ich obowiązkiem. Sytuacja taka, według Szczukiewicza, dawała liderowi możliwość wystosowywania wobec członków roszczeń czy pretensji o cokolwiek. Podoobne opisy pojawiają się także we wspomnieniach innych byłych członków sekty.
Szczukiewicz potwierdza także, że w sekcie Chojeckiego praktykowane jest odcinanie jej członków od alternatywnych wobec IPP źródeł informacji oraz ograniczenie kontaktów z naturalnym otoczeniem ofiary. Wszystko to zastępowane jest natłokiem zdarzeń wewnątrz sekty, przydziałem obowiązków, nieustanną “ewangelizacją”, zajęciem członków masą najróżniejszych zajęć związanych z działalnością sekty.
Członkowie sekty, jak mówi prowadzący, byli zniechęcani do utrzymywanie kontaktu z rodzinami, które nie były przychylne ich zaangażowaniu się w działalność sekty czy sceptykami spoza grupy w myśl zasady “kto nie z nami ten przeciwko nam”. Wydawane im były także oficjalne zakazy kontaktowania się z konkretnymi osobami. Mówiło o tym wielu członków sekty, których skłócono ze sobą, nakazywano im zrywać kontakt i sprawdzano czy nie łamią tych zakazów za plecami Chojeckiego.
Jeden z byłych członków sekty w swoim nagraniu na You Tube opowiedział historię z początku pandemii koronawirusa SARS-Cov2. Paweł Chojecki zachęcał wyznawców do pełnego odizolowania się, straszył koszmarnymi konsekwencjami i wzywał do pozostawania w domach nawet kosztem utraty pracy (!). Jeden z członków sekty skontaktował się z drugim i przekonał go aby po miesiącu wyszedł z domu na świeże powietrze. Ten zdecydował się to uczynić i wyszedł na spacer. Dowiedział się o tym Chojecki i wierchuszka sekty, którzy zarzucili mu spowodowanie zagrożenie epidemiologicznego, nakazali mu wrócić do domu i zerwać kontakt z członkiem sekty, który namówił go do tego czynu, co ten posłusznie uczynił.
Wracając jednak do dalszego opisywania przez Szczukiewicza sekty Pawła Chojeckiego, zwrócić należy uwagę na nie tylko emocjonalne ale i ekonomiczne uzależnienie członków od grupy. Mówi on o studentach zakwaterowanych w ich siedzibie, którzy pozostając skłóceni z własnymi rodzinami, zdani są na łaskę i niełaskę sekty, która w zamian za ich pracę np. przy tworzeniu programów Idź Pod Prąd, wydziela im jakieś skromne pensje. Twierdzi on, że przypadków takich było w sekcie Chojeckiego bardzo dużo. Podkreśla także, że przed nowymi adeptami ukrywa się prawdziwe cele grupy, co jest jednym z podręcznikowych przykładów, dzięki którym rozpoznać można czy dana grupa jest sektą.
Jak mówi, był on także świadkiem tego, że zmanipulowani członkowie grupy zaczęli obwiniać siebie samych o to, że nachodziły ich wątpliwości co do charakteru czy działalności grupy.
W pewnym momencie, przerywając swoją analizę, Szczukiewicz zwraca się do swojego znajomego tymi słowy:
“I teraz prywata i mój pewien apel, wybaczcie. Hej, przyjacielu. Przyjacielu mój drogi, niezmiennie uważam cię za brata, a ten fragment jest zwłaszcza dla ciebie. Naprawdę jesteś w sekcie. Może pora na refleksję i przejrzenie tego materiału. Ty wiesz, że do ciebie mówię i tyle wystarczy. Ten kto ma wiedzieć ten wie”.
Kontynuując, Szczukiewicz mówi o fali donosicielstwa, z której liderzy Klubów Idź Pod Prąd oraz tzw. grup biblijnych czy tzw. “starsi” przygotowywali specjalne raporty dla lidera sekty. I, jak mówi, było to robione w dużych ilościach. Ci, którzy podpadli byli przez Chojeckiego opluwani na antenie IPP, czasowo wyłączani z działań organizacji lub całkowicie z niej usuwani. W ramach inwigilacji odbywały się także, przypominające przesłuchania rozmowy, polegające na ciągłym, uporczywym zadawaniu oskarżających pytań i ciągłym tłumaczeniu się “winnego” ze swoich czynów czy słów. Były to przesłuchania publiczne, w obecności innych członków sekty, które Szczukiewicz opisuje jako lincz, oraz te odbywające się indywidualnie. Gdy członek sekty, który podpadł był w danym czasie nieobecny, odbywała się grupowa rozmowa o jego “grzechach”. Członkowie sekty byli zachęcani do jej obgadywania i wyciągania brudów na jego / jej temat.
Przy tej okazji dostawało się także tym, którzy o danym przewinieniu innego członka wiedzieli a nie poinformowali “starszych” lub samego przywódcy. To miało wytworzyć w nich poczucie winy z powodu krycia “winnego”. Jak widzimy przez cały czas w sekcie mamy do czynienia z bardzo gęstą atmosferą i zaszczuwaniem psychicznym jej członków. Donosicielstwo jest, oczywiście, traktowane jako wyraz lojalności wobec grupy. Ci, którzy wyróżniali się na tym polu byli odpowiednio premiowani, publicznie chwaleni, czy zdobywali punkty potrzebne do awansowania w hierarchii grupy czy przydzielania im ciekawszych zadań.
Szczukiewicz wspomina także opowieści Chojeckiego, które wielokrotnie już pojawiały się tutaj. Chodzi o historie o rzekomych braciach w wierze, którzy dawno temu zdecydowali się na odejście z grupy Chojeckiego, ponieważ “nie chcieli iść za Chrustusem”. Ich ówczesne decyzje miały sprawić, że dziś “żyją na duchowym pustkowiu, kompletnie zagubieni”. Historiami takimi atakowani są adepci KNP, traktować je mają jako przestrogę.
Jedną z lżejszych, także stosowanych w KNP, metod kontroli, są także obowiązkowe modlitwy na głos. Wielu osobom sprawiało to znaczny dyskomfort, jednak podporządkowywali się woli lidera, choć wtedy ich modlitwy brzmiały niespecjalnie szczerze, tak jakby to z czym zwracają się do Boga miało przede wszystkim zadowolić Pawła Chojeckiego.
Kolejną z technik wykorzystywanych przez Chojeckiego jest utwierdzanie wyznawców, że kierunek działania i doktryna głoszone przez ich lidera i grupę są absolutnie prawdziwe i słuszne, co pozwala także im samym dowartościować się poprzez przynależność do swego rodzaju elity, przy której inni jawią się osobami gorszymi, głupszymi. Zagrywki tego typu są bardzo widoczne w działalności lubelskiego guru i potwierdza to także były członek redakcji IPP.
Dominik i Paulina czyli związek nie akceptowany przez sektę
Po kilku audycjach dotyczących sekty Chojeckiego i zachętach kierowanych do byłych członków, na kanale Michała Szczukiewicza, pojawili się inni, którzy mieli pecha w tym uczestniczyć, odezwało się kilka kolejnych osób, które zdecydowały się podzielić z innymi swoimi historiami i uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, jak to wszystko wygląda od wewnątrz.
Dominik zetknął się z Idź Pod Prąd na początku ich nadawania na You Tube. Pracował wtedy w Niemczech a rzeczą, która przyciągnęła go do nich było zainteresowanie kreacjonizmem prezentowanym przez Kenta Hovinda oraz osoba Mariana Kowalskiego, który w tym czasie zaczynał swoją “karierę” jako dobrze opłacany wabik. Jednak dopiero w 2019 roku dojrzał on do tego, by zbliżyć się bardziej do Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie. Trafił on na wspomniane już wcześniej “ugruntowania”, prowadzone przez “pastora” Kopcia.
Paulina, jak mówi, była korwinistką, podobały jej się “kontrowersyjne poglądy polityczno-gospodarcze”. Ona także do IPP trafiła dzięki Marianowi Kowalskiemu, który według niej, “pięknie i kwieciście potrafi wyrażać swoje poglądy”. Było to w okolicach 2017 roku. W tym czasie określała siebie jako ateistkę, bardziej niż na pseudoteologicznych wynurzeniach “pastora” Chojeckiego skupiała się więc na pseudopolitycznych bajdurzeniach Kowalskiego.
W końcu jednak dała się przekonać, za radą Chojeckiego zaczęła czytać Biblię i w 2019 roku uznała się za “nawróconą”. Jak wspomina, popłakała się z tego powodu, gdyż był to w jej życiu moment przełomowy. Niedługo później, na sierpniowym zjeździe Klubów IPP poznała Dominika. Pozostawiali w kontakcie, głównie telefonicznym, gdyż Dominik pracował jako kierowca jeżdżący po Europie. Tymczasem zbliżał się kolejny, listopadowy zjazd w Lublinie, który miał być ich kolejną szansą na spotkanie się osobiście.
W listopadzie Dominik od razu wyczuł, że oni jako para są obiektem szczególnego zainteresowania osób stanowiących wewnętrzny krąg sekty, co jednak umknęło Paulinie, która, jak mówi była wówczas “w ferworze chrześcijańskiego nawrócenia” i cieszyła się przebywając w gronie ludzi bliskich jej ideowo i duchowo. Cała trójką, łącznie z prowadzącym, zwróciła uwagę na świetną atmosferę, która uderza ludzi trafiających tam po raz pierwszy, a która to zaczyna ustępować uczuciu dziwnej duszności już przy kolejnych okazjach.
Dominik nie skończył “ugruntowania” i, jak mówi, wycofał się w porę, zanim porządnie wdepnął w to środowisko. Coś podpowiadało mu, że coś jest nie tak. Pierwszym sygnałem alarmowym było przymuszenie go do publicznego wygłoszenia osobistej modlitwy. Za pierwszym razem zdołał wytłumaczyć się tremą, kolejnym razem już mu nie odpuścili. Przymuszanie do tego typu modlitwy kłóciło mu się z tym co, za radą “pastora”, wyczytał w Biblii. Podobne odczucia co do tej formy modlitwy miała też Paulina.
Ona z kolei zwróciła uwagę na to, że podczas tzw. “ugruntowań” niemile widziane jest zadawanie jakichkolwiek pytań i wyrażanie wątpliwości co do serwowanych uczestnikom “prawd”. Jej pytania dotyczyły kwestii związku, od którego, jak podkreślają oboje, wszystko się zaczęło i dlatego się skończyło. Przez wzgląd na swoją relację postanowili oni nie angażować się głębiej w działalność “kościoła” Chojeckiego. Prowadzące owe “ugruntowania” członkinie sekty nie były pewne jakich odpowiedzi udzielić w tym temacie Paulinie, musiały więc skorzystać z rady “starszych” zboru, czyli rodziny Fałków i Machałów.
To samo pytanie skierowane zostało do Radosława Kopcia, który “ugruntowywał” mężczyzn. Para podkreśla, że miała dobre intencje a swój związek postanowili rozpocząć “po chrześcijańsku”. Tymczasem członkowie sekty zauważyli na profilach zakochanych na facebooku, że oboje zmienili swoje statusy na “w związku” i wiedzieli już, że mają do czynienia z parą. Kopeć bez ogródek spytał więc Dominika czy spał z Pauliną, co go zbulwersowało. Mimo, że nie padła żadna odpowiedź, “pastor” Kopeć rozpoczął “maglowanie” nowego adepta w temacie jego grzeszności i zaczął przymuszać go do przyznania się do grzechu, co sprowokowało między nimi także spór dotyczący związku w kontekście biblijnym.
Kopeć, będący reprezentantem sekty, która drwi z wszelkich tradycji katolickich, sakramentów takich jak chrzest, bierzmowanie czy małżeństwo, także tych wyrosłych z polskiej kultury, zaleca zerwanie z nimi więzi, w tym przypadku powołał się na tradycję mówiąc, że jednak dopiero małżeństwo ma prawo do tak intymnych relacji. Dodatkowo zalecił im bliższe poznanie się, zanim zaczną określać się mianem pary, a na pytanie co to dokładnie oznacza, odpowiedział regułką, której nie powstydziło by się Bravo Girl, czyli to, że należy “chodzić ze sobą przynajmniej przez rok”. Pokazuje nam to jednak, na żywym przykładzie, że od pierwszych chwil sekta chce posiadać o swoich adeptach jak najdokładniejsze informacje, wliczając w to te intymne, które następnie mogą być wykorzystane w sesjach obgadywania ich w większym gronie wyznawców czy ich oczerniania, jak miało to miejsce w wielu przypadkach, opowiadanych nawet przez samego Chojeckiego.
Prowadzący program Michał Szczukiewicz oraz zaproszeni goście dodają także, że w łonie KNP to właśnie owi “starsi” często mieli duży wpływ na to czy dany związek może powstać lub czy jakiś należy zakończyć. Mówią o rozgrywających się w łonie tej społeczności dramatach, rozbijaniu małżeństw, które trafiły do sekty oraz uniemożliwianiu nawiązania relacji osobom, które miały taką chęć. Sekciarski aktyw podjął również próby odizolowania od siebie pary zakochanych. “Ugruntowania” Pauliny prowadziły dwie dziewczyny, jedną z nich była mieszkająca w Kanadzie członkini sekty o imieniu Kasia, znana z programów IPP, niezbyt rozgarnięta i roztrzęsiona emocjonalnie blondynka, która nawet członkom sekty nie powinna wydawać się autorytetem w dziedzinie nauk biblijnych, jest za to otaczana przez rodzinę Chojeckich wielką uwagą, której powodów możemy się jedynie domyślać. Pod koniec owych “ugruntowań” stanowisko sekty w sprawie związku Pauliny z Dominikiem przedstawiła jej Kornelia Chojecka. Kazała jej wybierać: albo sekta albo Dominik.
Dlaczego tak nie pasował im związek dwojga ludzi i postanowili uniemożliwić im jego stworzenie? Możemy tylko snuć teorie. Dla pary tej był to jednak moment decyzji, którą określają dziś mianem najlepszej jaką mogli podjąć w kluczowym momencie, czyli decyzja o nie przystępowaniu do Kościoła Nowego Przymierza. W ostatniej chwili uniknęli wsiąknięcia w toksyczne środowisko destrukcyjnej sekty. Przy okazji tej wspominają jednak ludziach, którzy, z powodu podobnego potraktowania ich przez “biblijnych chrześcijan” z Lublina, wpadli w depresję. Dominik dodaje też, że kontakt z nim sekta nakazała zerwać jego przyjacielowi, z którym wspólnie przyjął ich “chrzest”.
Paulina stwierdza, że sekta Chojeckiego szuka ludzi, którzy będą ich utrzymywać i za darmo wykonywać dla nich wskazane prace. Rada Dominika dla tych, którzy w jakiś sposób trafili na to środowisko brzmi następująco: “Moja przestroga dla wszystkich, którzy próbują tam coś robić. Uciekajcie! Wiejcie od nich bo oni wam zniszczą życie. Oni was wykorzystają, wykręcą i na kopach wyrzucą. Po prostu. Nie angażujcie się emocjonalnie, nie angażujcie się w ten projekt bo oni was zmiętolą i wywalą, zniszczą. Oni niszczą ludzi, niszczą małżeństwa (…)”.
Dodaje, że wierchuszka sekty bardzo interesuje się psychologią (Kornelia Chojecka jest z wykształcenia psychologiem) a on na własnej skórze, ze strony Radosława Kopcia, poznał jak wygląda psychomanipulacja z ich strony. Paulina zaś mówi, że jej początkowe, entuzjastyczne zaangażowanie w działalność Idź Pod Prąd doprowadziło do kłótni z rodzicami i nie wyklucza, że mogło dojść do tego, że przeprowadziła by się do Lublina aby jak najbardziej zbliżyć się do sekty. Dominik dodaje, że w KNP zaleca się członkom zerwanie kontaktów z rodziną, jeśli jej członkowie nie chcą się “nawrócić”.
Historia Martiny czyli aranżacja związków w sekcie
Kolejną osobą, która zdecydowała się opowiedzieć o swojej, jeśli można tak powiedzieć, przygodzie z rodziną Chojeckich i ich „kościołem” jest Martina. Dziewczyna trafiła do sekty w wieku 21 lat a natrafiła na nich w Internecie, gdzie oglądała filmy wspomnianego wyżej Kenta Hovinda. Jej świadectwo, mimo tego, że wypowiada się ona dość nieskładnie i chaotycznie, jest jedną z najciekawszych opowieści dotyczących działania sekty KNP i należy przyznać, że mimo to, iż temat nie jest wesoły to Martina podchodzi do niego z dużym dystansem przez co wzbudza sympatię słuchacza.
Po roku oglądania telewizji Idź Pod Prąd, Martina zdecydowała, że wybierze się na zjazd tej grupy w 2017 roku. Było to dla niej nowe doświadczenie, gdyż jak mówi, nie miała wcześniej styczności z żadnym tego typu „kościołem”. Spodobało jej się na zjeździe, jak mówi, spotkała tam fajnych ludzi z różnych stron Polski. Martina, zarówno w swoim świadectwie nagranym dla sekty jak i w rozmowie ze Szczukiewiczem, mówi, że nie miała zbyt wielu znajomych, stąd też poznanie nowych ludzi o podobnych zainteresowaniach sprawiło, że zaczęła odwiedzać ich częściej, pojechała z nimi także na jeden z ich obozów w Siennej, gdzie także bardzo podobała jej się panująca tam atmosfera.
Po zapoznaniu się z członkami grupy Martina, jak wszyscy inni adepci, poddana została „ugruntowaniu”, które, przez Internet, przeprowadzała z nią Kornelia Chojecka. Wtedy też zaproponowała Martinie aby ta przyjechała do Lublina na dwa tygodnie lub miesiąc, zamieszkała w siedzibie KNP i zżyła się z grupą, na co dziewczyna się zgodziła. Po zjeździe w Siennej Martina pojechała razem z Chojeckimi do Lublina.
Tym co zwróciło jej uwagę od początku było to, że Chojeccy traktowali ją z wielką uwagą, przesadną życzliwością i zainteresowaniem. Jak sama mówi, zastanawiała się czym sobie na to zasłużyła i czy naprawdę jest aż tak wyjątkowa, by być w ten sposób traktowaną. Mamy tu, oczywiście, do czynienia z pierwszą fazą rekrutacji do sekty, czyli tzw. bombardowaniem miłością. Martina mówi o sobie, że jest osobą, nie tyle nieufną, co obserwującą zachowanie innych ludzi względem niej, dlatego, skupiona na niej, przesadna uwaga Chojeckich w jakiś sposób wydawała jej się lekko podejrzana, ale stwierdziła, że skoro są tacy mili to nie jest to w sumie nic złego. Jednocześnie mówi ona, że od początku coś nie podobało jej się w „pastorze” Chojeckim a zwłaszcza jego specyficznym, fałszywym uśmiechu.
Podczas pobytu w Lublinie, gdzie Martina przebywała na ich zaproszenie miało miejsce kilka sytuacji, które ostatecznie sprawiły, że odeszła z sekty. Mieszkając w siedzibie sekty pomagała członkom grupy w codziennych obowiązkach czy np. gotowaniu, mimo to przekonana była, że jest ich gościem a nie pracownikiem. A wówczas zaczęto przydzielać jej przeróżne prace. Po pewnym czasie Martina zaczęła odczuwać pewien dyskomfort związany z ruchami rodziny Chojeckich, które odczytała jako próby swatania ją z Czarkiem czyli Cezarym Kłosowiczem, prowadzącym serwis informacyjny IPP. Ich działania w tym kierunku określiła jako eksperyment polegający na „wrzuceniu dwóch królików do klatki i obserwowaniu co z tego będzie”. Nie miała jednak ochoty na takie coś. Chojeccy zaczęli sondować ją w temacie Czarka, próbując wyciągnąć od niej informacje na temat tego, co ona o nim myśli, czy jej się podoba.
W pewnym momencie zaaranżowano „nauczanie” dla osób, które w tamtej chwili nie były w związkach, którego tematem było to czego członkowie grupy oczekiwali by od swoich życiowych partnerów. Podczas tych zajęć uczestnicy opowiadali o swoich wyobrażeniach swoich partnerów. Martina wyczuła, że to co mówi Czarek to dokładny opis jej cech, jej osoby, którą mieli już okazję poznać i wybadać Chojeccy. Gdy przyszła kolej Martiny ucięła temat nie wylewając z siebie żadnych opisów wymarzonego partnera i stwierdzając, że być może nie zamierza nawet wychodzić za mąż. Jej uwagę zwróciło to, że najbardziej skupione na jej osobie i wyczekujące na to co powie były trzy osoby: Czarek i siostry Chojeckie.
Martina mówi, że w tym czasie Chojeckim zależało by została ona członkiem ich „kościoła”. Jak twierdzi, próbowano ją zachęcić np. ufundowaniem jej drogiego programu do obróbki graficznej, jednak kategorycznie odmówiła ona przyjęcia takiego prezentu, który w jakimś stopniu zobowiązywał by ją do lojalności wobec organizacji, którą i ona otwarcie nazywa sektą. Po jakimś czasie pobytu w Lublinie, Radosław Kopeć kazał Martinie określić się co do przynależności do „kościoła”. Także Chojecki wziął ją na rozmowę, podczas której zasugerował jej, że zbyt słabo angażuje się w codzienne prace na rzecz wspólnoty. Następnie, do zadania rozmówienia się z Martiną i innymi dziewczynami oddelegowana została żona Chojeckiego, która pod pretekstem wspólnego, kobiecego studiowania Biblii, prowadziła z nimi pogadankę na temat „Jak chciałabyś udzielać się w kościele?”.
Te dziwne sytuacje, rozmowy przypominające przesłuchania, Martina nazywa wprost praniem mózgu. Wspomina także o poznanej tam koleżance, która przez rok pracowała na rzecz sekty za darmo. Dopiero po takim czasie zaczęto wypłacać jej jakieś skromne wynagrodzenie.
Martina zdecydowała się wrócić do domu. I już tydzień później, oglądając „nauczanie” Chojeckiego usłyszała historię o dziewczynie, która przyszła do ich „kościoła”, ale oszukała ich. Jej uwagę w tej audycji przykuły częste aluzje Chojeckiego do jej pobytu tam, a także to, że zwracał się ciągle do Czarka, do którego, już po powrocie do domu, napisała Martina, gdy, widząc go w programie wydało jej się, że jest jakiś „niewyraźny”. Napisała więc aby spytać czy coś się stało i podnieść na duchu. Podejrzewa ona, że Czarek poinformował „pastora” o tym fakcie a ten z kolei przekręcił znaczenie jej słów pisanych do Kłosowicza i wmówił mu, że zasugerowała mu ona, że… jest brzydki. Z racji tego, że sytuacja ta miała miejsce podczas programu IPP, Czarek schował się, jak mu się wydawało, poza kadr kamery, gdzie, jak twierdzi Martina, płakał. To, jej zdaniem, jest także dowodem na to, że wewnątrz tej grupy odbywa się rzeczywiste pranie mózgów. Pyta ona retorycznie jak można „tak komuś mieszać w garze, i to na żywo” po czym stwierdza „co za psychiatryk”.
Mimo tego, postanowiła ona jeszcze raz odwiedzić siedzibę sekty z okazji kolejnego zjazdu wyznawców Chojeckiego a powodem tego była chęć spotkania poznanej tam koleżanki, która prosiła ją o ten przyjazd. Martina spytała kobietę, która w sekcie zajmowała się listą uczestników zjazdu czy może wziąć w nim udział. Po otrzymaniu odpowiedzi twierdzącej wpłaciła 350 zł, gdyż tyle właśnie kosztowała możliwość wzięcia udziału w tej imprezie. Jednak niedługo po tym mailowo dostała informację, że nałożony na nią został zakaz wzięcia udziału w wydarzeniu a wpłacone przez nią pieniądze zostaną zwrócone. Tak się jednak nie stało, dlatego postanowiła pojawić się na imprezie za którą zapłaciła i tam osobiście wyjaśniać ewentualne nieporozumienia.
Tak więc zjawiła się danego dnia w siedzibie sekty, wywołując konsternację najbliższych współpracowników Chojeckiego. Wyczuła też od razu, że reszta towarzystwa została już nastawiona przeciwko niej. Dotyczyło to także koleżanki, która prosiła ją o przyjazd. Wściekły Chojecki nie odważył się podejść do Martiny, zamiast tego posłał swojego bulteriera, Radosława Kopcia, który wziął ja na zewnątrz i spytał dlaczego tam przyjechała? W odpowiedzi usłyszał, że zapłaciła za udział w tym wydarzeniu. Usłyszała, że nie jest tam mile widziana, więc, nie chcąc tworzyć niezdrowej atmosfery, zgodziła się by Kopeć odwiózł ją na dworzec PKP, skąd pojechała do domu. Wpłaconych pieniędzy w kwocie 350 zł nie odzyskała.
Powyższe historie, które musiałem opisać jednak dość szczegółowo na podstawie programów Michała Szczukiewicza z udziałem byłych członków sekty, stanowią ważny element całej historii dotyczącej organizacji Pawła Chojeckiego i mogą pomóc nam wyobrazić sobie panującą tam atmosferę oraz mentalność ludzi zarządzających nią. Dotyczy to także zagrożeń wynikających z przynależności do takiej grupy i zaangażowania w jej działanie. Świadectw podobnych było więcej. Niestety także dużo więcej jest tych nieopowiedzianych.
Klub Idź Pan Stąd
3 lipca 2021 o 23:42
Kim jest Chojecki wiemy dobrze tak jak to czym są jego ,, dzieła ” jednak otwartym pozostaje pytanie jaki interes w tym co teraz robi ma Pan Michał Szczukiewicz… myślę że wysoce naiwne by było sądzić iż głosi ten antyPASTORyzm tak zupełnie bezinteresownie jako nawrócony i wyzwolony. Być może odpowiedź mamy w tekście: ,,…były prowadzący programy Idź Pod Prąd po odejściu założył własny kanał na You Tube…”. A może to Ja przesadzam tylko i niesłusznie pomawiam współczesnego Szawła…
5 lipca 2021 o 16:11
Pastor Paweł Chojecki usłyszał wyrok 8 miesięcy ograniczenia wolności w formie prac społecznych za m.in. znieważenie narodu polskiego i prezydenta RP oraz obrażenie uczuć religijnych katolików.
.
Sprawa ma związek ze słowami, jakie pastor Chojecki wypowiedział w jednym z programów internetowej telewizji „Idź pod prąd”.„Gó…o w błyszczącym papierku”, „mały świetlik, raczej z kibla świetlik”, „jełop skończony”, „baran”, „zdrajca”, „tchórz skończony” – tymi słowami Chojecki miał obrażać prezydenta Andrzeja Dudę. Podczas nagrania miał on również ubliżać katolikom oraz państwu polskiemu. „Katolicka zidiociała Polska”,,,Polacy są gnidowaci” – takich określeń miał m.in. używać w swoim programie na You Tube. Prokuratura zarzucała mu również, że publicznie nawoływał do wszczęcia wojny z Koreą Północną.