life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Stanisław Wyspiański: Święty Krzyż i fałszywy renesans

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Wyobraźmy sobie miasteczko cale murem niskim opasane; dokoła rozległego podwórza szpitalne wąskie, długie budynki; widać szeregi małych okienek celek zakonników-duchaków; jest wielki pielgrzymowski dom, osobne domki dla oddziału kobiecego pod dozorem duchaczek; są warsztaty wszelkie dla rzemiosł, kuźnie, stolarnie, kilka browarów, młyn, może i pralnie nad wodą bieżącą Rudawy, bo i Rudawa skądziś tam się brała, tuż pod murami miejskimi płynąca. Kościół św. Ducha stał w środku, z przytykającą doń kaplicą; a dominował nad całością św. Krzyż z wieżycą o hełmie warownych turni miejskich. Rojno tam musiało być od nędzy i jej patronów, od przybłędów, pątników; zaciekawiające i dziwne życie, gdy to jeszcze wszystko trzymało się, a po świeżym pożarze; roku 1528, zaczęło się wznosić trwalej i upiększać.

Stary, zrujnowany kościół św. Ducha i reszty dawnego szpitala skutkiem uchwały krakowskiej rady miejskiej zostały niedawno zburzone; przystąpiono jednak zeszłego roku do restauracji kościoła św. Krzyża. Gdy się rozpoczynało odnawianie kościoła św. Krzyża, zamierzone na bardzo szeroką skalę, nie można jeszcze było wiedzieć, co kryje wnętrze, na pozór zbiedzone i brudem zeszargane. Obrazy, drewniane ołtarze i stalle niknęły pod grubymi warstwami kurzu, wnętrze posępne było, groźne, dzikie, pajęczyn pełne czarnych i mroku. Z barokowych volut zdjęte anioły złotoskrzydłe, porzucone na posadzkę, poopierane po kątach opustoszałego gmachu, plączące w przesadnych gestach, lamentowały nad zamąconym spokojem; gasły w mroku czekające.

Jednego dnia o południu, gdy słońce jesienne padło na ścianę zeszarzałą, w świetle, z pod tynku świeżo od tłuczonego, zarysowały się na głębszym pokładzie ściany jakieś litery i linie i kolory blade, wiekowe. Stojąc na posadzce kościoła czytać można było wyraziście, kolisto pisany tęgi sześciowiersz humanisty. A więc pod tynkiem kryje się historia i pamiątki, więc nowe malowanie niepotrzebne, więc może wiele jest zachowane; może jest wszystko. — Łatwa kombinacja wystarczyła, żeby treść i rozkład przewidywanych starych malowań odgadnąć i szukać za konturami, bijąc młotem w ściany, odwalać z tynku mur a odsłaniać te blade kolory, te czarne linie szerokie, dalekie, śmiałe, wielkie, które wysoko ponad głowami robotników murarskich, wiązały się w zwoje draperii, w sylwety olbrzymich figur pontyfikalnych.

Szybko rusztowania wzniosły podest drewniany do wyżyn, gdzie palmowe sklepienie się rozgałęzia; teraz już szukać wszędzie. Na sklepieniu ujawniły się floresy, zwoje fantastyczne, łby gryfów, ptaki, maskary, główki skrzydlate, kosze z owocami w barwach bladych, dalekich lat przynoszących do nas piękno i tchnienie. Sklepienia obydwa okazały się malowane, pełne ornamentów; dzień każdy szukania przynosi nową uciechę i radość; pokazało się, że nie brakuje ani jednego szczegółu do całości jednolitej: było wszystko, autentyczne, rzeczywiste, ino przypruszone, bladością nikłe, odległe, bardzo może odległe, ładne wdzięczne, delikatne.

Ale jak dawne?

Odskrobane z wapna klucze sklepienne prezbiterium jawią jakieś maski; widać wyraźnie lilię, węża z dzieckiem nagim w paszczy, orzełka opasanego literą s, znak korabia z infułą i pastorałem, do popołudnia odskrobią resztę… po południu wołanie głośne i radosne prawie „jest rok, jest rok“. Na rusztowaniu, na górze, na kawale ściany zygzaki jakieś ledwo dostrzegalne, lekko wodą zwilżone zaczerniły się wyraźniej i stoi napisane mocno: hec testudo erecta est opera ac cura veneralibis domini itd. anno domini 1533. Za Latalskiego, Tomicki właśnie umarł i przez uszanowanie dano jego korabl na tarczę; żyje Zygmunt Stary, Bona jest młoda, pewien godny mieszczanin pisze się Boner, a poczciwy plebanus X. Teplar każe malować sklepienie prezbiterium św. Krzyża i kuzynka swego do malowania wzywa, też Stanisława Teplara, starszego podówczas w cechu malarskim krakowskim. W Krakowie Krzycki, a koło niego dwudziestoletni młodzieniec ukochany przez muzy latyńskie, pisze do starca w purpurze list poetycki a Hozjusz uśmiecha się na wiersz Janickiego. Zygmunt August ma lat szesnaście. I my na to dziś patrzymy.

Zestawienia z aktami, porównania, rozpatrywanie szczegółowe i krytyczne, ocena stylów, wglądnięcie w charakterystyczne cechy pojedynczych części malatur pozwoliły wymiarkować ich różnolitość; określić dały się jasno czas i siły, jakie mogły brać w pracy udział i dzień każdy przynosił coraz więcej do charakterystyki i renesans prawdziwy, rzeczywisty, renesans wieku XVI-go, ten miniony, wstawał, ożywiał się, gadał ze ścian.

Po całodziennym rysowaniu miło tam było pod wieczór, o zmroku, gdy już cień jesienny szybko ogarniał wnętrze gmachu, siedzieć na tych wyżynach, pod sklepieniem na barokowym jakimś odwiecznym fotelu, i patrzeć jak na rozpięte baldachy cudnego sklepienia biły łuny z żarów koksowego pieca, rozświetlając strojną koronkę splotów włoskiej mody. — Łuny, przy zmroku, biły na ściany mdławo i cienie figur biskupich patrzyły się wielkimi oczami, pełne zadumy, grozy, ciszy; starców głowy wyraziste o zapadłych policzkach, brodate długimi siwymi brodami Saturna… Patrzyły przez chwilę oczyma Hozjusza, Krzyckiego, Tomickiego; zgarbione pod ciężkimi zwojami płaszczów fałdzistych słuchały… jak w głosach wieczornego dzwonienia aniołów pańskich… doleci od Wawelu głos stłumiony wielkiego tego dzwonu króla, co żył wtedy. Piec dogasał, łuny bladły a w zmroku ginęły cienie i mary tęgiego renesansu.

Fałszywy renesans

Niepodobna pojąć, czytając opisy gmachów poszpitalnych św. Ducha, zwłaszcza kościółka i kaplicy, że jednak je zburzono; rozglądnięcie się dokładne w Świętym Krzyżu, dopiero całą ich uwydatnia wartość, dopiero daje wskazówkę jaka to całość mogła była być piękna, urocza, ba nawet z resztami miejskich baszt i murów i z barbakanem połączona, zrestaurowana i odtworzona umiejętnie; muzeum starożytności miałoby tam swoje najwłaściwsze pomieszczenie, ogród okratowany wprowadzałby malowniczość i spokój, gdzie przed wiekami tyle było ruchu i wrzawy i nędzy ludzkiej.

Restauracje jakie się u nas prowadzą za prędkie są, za pobieżne; nie mamy jeszcze dosyć ludzi, żeby z zadania wywiązać się mogli tak iżby nas przed obcymi nie potrzebował ogarniać wstyd. — Nauczyliśmy się rozumieć zaledwo rzeczy kilka, nie umiemy jeszcze cenić wszystkiego po równo, co nam przeszłość zostawiła w sztuce. Ogół nie jest obowiązany wszystko wiedzieć i umieć, bo ogół w danym razie poinformowany może pojąć wszystko; ale ci, którzy się u nas podejmują wykonywać prace pomnikowe i ich wykonywaniem kierować, z podupadłości i wiekowości dźwignąć zamierzywszy monumentu naszej his tory i, nie dorośli jeszcze do zadania i w tem co robią, grube znać ręce, a uszy muszą mieć zalepione woskiem, przez co nie słyszą muzyk i harmonijnych grań, za którymi właśnie duszą iść powinni.

Porządnie i czysto zrobiono wszystko w architekturze, ale otwory w dachu zbyt sztywnego w liniach, winny być małe, jakby oka wpół przymknione; zakrystia ubrana nad pierwszym piętrem renesansową, lekką, fantazyjną attyką, a nie taka budynkowa, budowała jak obecnie, wieżyczka z krętem i schodami inaczej kryta i z dojściem od zewnątrz, bo przecież było; pogłębienie terenu bardzo szczęśliwie zamierzone, więcej mogło mieć życia i szerokie ceglane schody dane dookoła prawie, byłyby usunęły wrażenie dołu, dziury, lochu, w której się kościół zapadł. Piękna arkada we fasadzie wieży otwarta; ale dawne oddrzwia barokowe w nią wstawione, można było umieścić jako bramkę w ogrodzeniu przed schodkami (podobnie jak w sadzawce św. Stanisława na Skałce) zamiast dwóch brzydkich klocków słupowych, na tym przecie nie polega styl, (takie do nich podobne stoją wzdłuż centralnego hotelu). Do wszystkiego oczy mogą nawyknąć, ale byłby czas odzwyczajać się od à pen prés, tam, gdzie gust nasz ma o czym świadczyć.

Dzisiejsze malowanie razi przede wszystkim hałasem barw, tam gdzie delikatnie je zaledwo trzeba było zaznaczyć i rysunek podkreślając kolorem nic nie zagubić z oryginalnych linii starodawnych. Ściany pokryte surową barwą białą tym niechętniej przyjmują wzorzysty ornament z ordynarną zgrabnością kreślony. Ton, jaki by się przez wprowadzenie tła uzyskało, winien był uwydatnić inny gust w prezbiterium (r. 1540) i jeszcze pewną skłonność do pietnastowiecza, zaakcentować pełny renesans (1568—70) w nawie, gdzie herb biskupa Padniewskiego.

Pod każdą z arkad w górnej części ścian wielkie postacie ojców kościoła i biskupów Iwona, Grzegorza, Hieromina, niestety po równo jak sklepienia w miejsce zeskrobanych starych, namalowane na nowo, i w rysach draperii, ciągnięciu linii zatraciły styl, zbytecznym modelowaniem ociężałe, a o wyrazach twarzy, o wrażeniu nie może być dzisiaj mowy. Gdy twarz biskupa Iwona, (postać cała podobna układem do portretów biskupów z krużganków franciszkańskich) tak rzewny, tak uroczysty miała nastrój i szlachetność z niej dziwna biła i spokojna. Albo ów starzec, niby człowiek cierpiący, homo reus, co bije się w piersi raniony tyloma mieczami cierpień, kar, pokus fatalizmu, zastraszony sądu bożego grozą, siedzący w archaicznym krześle nad grobem, nagi, potężny ramionami i w plecach, nędzny starością, co go zgarbiła, dziś brzydkim rysunkiem odległy od oryginału, przejaskrawiony w kolorycie. W prezbiterium, z jakąże łatwością postacie apostołów dorobiono, te co ledwo je można było odgadnąć, ale jakże potwornie, bez cienia trudu i studiów. Całości ściany nie przedstawiają żadnej, wszystkie szczegóły luźno rozrzucone nie wiążą się zupełnie. Jedynie ocalały sceny męki Pańskiej pod chórem w nawie, oraz postać św. Rocha na ścianie w prezbiterium pozostawiono nietknięte. Pomalowano obrzydliwe, nieudałe tarcze, biskupią i kasy oszczędności, oraz co już jest szczytem bezmyślności, tarczę malarzy, pytanie których, czy tych co malowali w wieku XVI i których dzieło zbrutalizowano, czy tych, co babrali świeżo.

Stanisław Wyspiański

wyspianski


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

  1. Urodził się 15 stycznia 1869 r. w Krakowie. Ojciec, Franciszek, był zdolnym i cenionym w pewnym okresie rzeźbiarzem, borykał się jednak z ciągłymi kłopotami finansowymi i alkoholizmem. Matka – Maria z Rogowskich – cierpiała na gruźlicę, zmarła gdy syn miał siedem lat. O los chrześniaka zatroszczyła się ciotka – Joanna Stankiewiczowa.
    .
    Lata nauki w krakowskim gimnazjum klasycznym im. Św. Anny rozbudziły w Wyspiańskim zamiłowanie do sztuki, fascynację antykiem i historią Polski.
    .
    Po maturze rozpoczął studia w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych pod kierunkiem Jana Matejki, który był jej rektorem i przyjacielem domu Stankiewiczów. Jako wyróżniający się student Wyspiański został przez Matejkę zaangażowany do prac nad polichromią Kościoła Mariackiego.
    .
    W latach 1891-1894 Wyspiański odbywał podróże po Europie na dłużej zatrzymując się w Paryżu, gdzie uczęszczał do prywatnej szkoły malarskiej Academie Colarossi. We Francji zapoznał się z dorobkiem francuskich klasyków (częste wizyty w Luwrze) i współcześnie panującymi prądami (impresjonizm, naturalizm, symbolizm). Wtedy też rozpoczął pierwsze próby dramatyczne (szkice „Legendy” i „Warszawianki”). W Paryżu spędził z przerwami ponad trzy lata, ostatecznie wrócił do Krakowa we wrześniu 1894.
    .
    Po powrocie do kraju Wyspiański borykał się z ogromnymi trudnościami finansowymi, odnosił też jednak pierwsze sukcesy. To jemu powierzono zadanie stworzenia polichromii i serii witraży do krakowskiego kościoła św. Franciszka. Był to ten rodzaj projektów, które najbardziej pociągały jego wyobraźnię.
    .
    Podczas prac nad polichromią Wyspiański poznał swoją przyszłą żonę – Teofilę Pytko. Ta prosta, wiejska dziewczyna pracowała tam jako pomocnica murarzy. Rodzina Wyspiańskiego uznała małżeństwo za mezalians i zerwała stosunki z młodą parą.
    .
    Wyspiański nieustannie nie miał pieniędzy. W jednym z listów do Lucjana Rydla pisał, że nie może rysować, bo nie ma za co kupić ołówków i papieru. Zamiłowanie do pasteli, poza racjami artystycznymi, miało także znaczenie ekonomiczne. Wyspiański dobrze wiedział, że pastelowy portret jest dużo tańszy od obrazu olejnego tego samego formatu, poza tym portret olejny powstaje w tydzień – na pastel wystarczy kilka godzin. Portrety zamawiali u niego krakowscy mieszczanie – adwokaci, lekarze, dentyści, a zwłaszcza ich żony i córki.
    .
    Jako dramatopisarz zadebiutował Wyspiański w 1898 roku inscenizacją „Warszawianki”. Zachęcony powodzeniem opublikował kolejne: „Legendę I”, „Klątwę”, „Lelewela”, „Meleagera”.
    .
    Prawdziwy sukces przyniosła mu jednak dopiero inscenizacja „Wesela” w 1901 roku. Do napisania dramatu zainspirowało artystę autentyczne wydarzenie – ślub Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną w podkrakowskiej wsi Bronowice, na którym Wyspiański był świadkiem i gościem.
    .
    Premiera „Wesela” odbyła się 16 marca 1901 roku. Wyspiański sam sztukę reżyserował, projektował kostiumy, opracował scenografię. Stworzył teatr, którego plastyczna aranżacja stanowiła nierozerwalną całość z poetyckim tekstem i grą aktorów.
    .
    Tworzył polichromie, witraże, odnawiał zabytki, wydawał kolejne dramaty m.in. „Meleager”, „Wyzwolenie”, „Akropolis”, „Legenda II”, „Noc listopadowa”, „Powrót Odysa”, „Skałka”. W tym samym czasie powstały m.in. portrety wiejskich dziewcząt, ilustracje do „Iliady”, cykl portretów, m.in. Przybyszewskiego, Tetmajera.
    .
    W 1898 roku u Wyspiańskiego zdiagnozowano syfilis, chorobę wówczas nieuleczalną. Artysta tworzył w pośpiechu, uciekając przed widmem nadciągającej nieuchronnie śmierci. Przez chorobę Wyspiański nie mógł podejmować prac wymagających fizycznego wysiłku, skazany był na małe formy – były to głównie portrety i pejzaże.
    .
    Na krótko przed śmiercią Wyspiański przeniósł się z rodziną do podkrakowskiej wsi Węgrzyce, gdzie gośćmi bywali m.in. Stefan Żeromski, Władysław Reymont, Leopold Staff, Irena Solska. Choroba rozwijała się. Ostatni dramat „Zygmunt August” spisany był przez jego ciotkę, gdyż poeta nie mógł utrzymać ołówka w ręku.
    .
    Stanisław Wyspiański zmarł 28 listopada, 1907 r. w krakowskiej lecznicy prof. Maksymiliana Rutkowskiego, jego ciało zostało złożone w Krypcie Zasłużonych na Skałce.
    https://dzieje.pl/postacie/stanis%C5%82aw-wyspia%C5%84ski-1869-1907

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*