Nasz komentarz do głośnego listu ambasadorów i przedstawicieli organizacji międzynarodowych w obronie zboczeńców można przeczytać TUTAJ. Dziś nasuwa się jeszcze jedna refleksja – z bazami wojskowymi USraela otrzymamy w pakiecie przywileje dla dewiantów lub przynajmniej żądania ich przyznania. To tylko kwestia czasu.
Wyobraźmy sobie, że oto zbliża się do nas jakiś sodomita w tęczowych kalesonach z „piernikami”, więc instynktownie się odsuwamy, a on woła policję, że odsuwamy się od niego z powodu „homofobii”. U nas policja jeszcze nie jest pewna, co w takich sytuacjach powinna robić, ale w takim na przykład Królestwie Belgii, od razu by delikwenta aresztowała, a niezawisły sąd przysolił mu karę, jak się patrzy. Toteż nic dziwnego, że właśnie Ambasada Królestwa Belgii w Warszawie przyjęła na siebie rolę „koordynatora” wystąpienia ambasadorów-aktywistów LGBTI – bo ten skrót coraz bardziej się wydłuża, w ramach odkrywania coraz to nowych zboczeń seksualnych i psychiatrycznych odchyleń. Ambasadorska międzynarodówka z panią Żorżetą na czele, napiętnowała Polskę, że dyskryminuje zboczeńców. Tymczasem – powiadają ambasadorowie-aktywiści – nie chodzi tu o żadną „ideologię”, tylko o „prawa człowieka”. Tak przynajmniej uważa pani Żorżeta Mosbacherowa, co to na stanowisko ambasadora została postawiona przez naszego Najważniejszego Sojusznika. Chyba się myli, bo jeśli chodzi o prawa człowieka”, to mamy do czynienia właśnie z „ideologią”. Jedna ideologia głosi, że człowieki nie mają żadnych praw, bo są tylko „nawozem historii”, kształtowanej przez tytanów myśli, podczas gdy inna – że właśnie mają, bo są stworzeniami ukształtowanymi przez Stwórcę Wszechświata na Jego obraz i podobieństwo. Mamy zatem do czynienia z ideologią w postaci czystej, a sprośny błąd, w jakim pogrążyła się pani Żorżeta i jej koledzy – aktywiści, jest następstwem lekkomyślnego postawienia znaku równości między prawami podmiotowymi i roszczeniami. Tymczasem różnica jest istotna; prawa podmiotowe, to sfera w której człowiek może postępować w wybrany przez siebie sposób, podczas gdy roszczenia polegają na żądaniu, by zgodnie z naszymi oczekiwaniami postępowali inni ludzie.
Na podstawie: michalkiewicz.pl
5 października 2020 o 12:37
PiSuar nic nie zrobi. Teraz rzucili Czarnka, aby w spokoju kraść dalej w spółkach skarbu państwa i odwrócić uwagę od innych tematów. Mieli 5 lat, przez ten okres promocja zboczeń się nasiliła. Przy nich PO i Tusk to byli konserwatyści.
5 października 2020 o 15:14
Dobrze napisane, pisuar doprowadził Polskę do takiego gówna że każdego dnia tęsknię do czasów sprzed 2015r.
5 października 2020 o 23:01
@poranna zorza 14/88
Niby za czym jest do tęsknienia? Bo poza słabym nasileniem aktywności zboczonej patoli nie widzę żadnych pozytywów polityki PO-PSL. A gdyby oni znowu powrócili do władzy to może być tylko gorzej. Czy PiS uważam za lepszy z tego powodu? Bynajmniej. Spór „mniejsze zło” – „większe zło” to taka typowa zagrywka do robienia obywateli w wała. Raz rządzą „patrioci” po to, żeby uaktywnić degeneratów, żeby ci przekonali apolityczną część społeczeństwa, która raz na 4-5 lat interesuje się polityką, gdy idą wybory, żeby na libków zagłosować. Ta część to są idioci, którzy mają politykę w dupie, nie znają się, ale że są popaprani to politycy mogą ich traktować jako instrument do zwycięstwa wyborczego. Znudzeni dotychczasową władzą (apolityczny Polak zazwyczaj ma anarchistyczne skłonności do kontestowania jakiejkolwiek władzy – chyba, że jest beneficjentem polityki danego rządu, np. beneficjenci PiSowskich programów socjalnych będą głosować na PiS, nieuczciwi prywaciarze będą głosować na PO, bo za ich rządów mogli kraść, oszukiwać w podatkach państwo do woli oraz mogli dymać swoich pracowników na kasę, wyzyskiwać ich) Polacy głosują w takim razie na „opozycję”. Potem dochodzą libki do władzy, po pewnym czasie Polacy doznają „patriotycznego” olśnienia i głosują znowu na „patriotów”. Oczywiście są pomniejsze partie mające na celu przyciągać tych wyborców, którzy odrzucają ten duopol, de facto one kanalizują nastroje społeczne, więc legitymizują demokrację liberalną. Najbardziej skrajne lewactwo głosuje na lewicowe partie, centrowcy na PSL, opcja bardziej na prawo na kolejne wcielenia ducha post-Giertycha (obecnie Konfederacja). Czasem te główne partie wchodzą w koalicje polityczne z pomniejszymi, żeby tamte nie poczuły się zbyt niezależnie i żeby nie przejęły roli głównych partii. One mają tylko być gąbką wchłaniającą nastroje buntownicze i w ten sposób chroniącą obecny układ, obecny duopol. Dlatego mniejszy koalicjant jest uzależniany od większego, w końcu osłabiany lub rozbijany, część posłów zostaje wchłoniona do głównej partii. Tak było z giertychowcami i lepperowcami, tak było z PSLem, który choć jest osłabiony to jednak dalej jest w polityce zasilony elektoratem Kukiza (PSL nie może zniknąć ze sceny politycznej, musi ktoś kanalizować „umiarkowany” elektorat), lewicę reprezentował SLD, teraz jest to szeroka koalicja różnych ugrupowań. Mniejsza o lewicę i centrum, nacjonalistę interesuje co się stanie z Konfederacją po następnych wyborach. Są dwie opcje:
1. Albo PiS wygra wybory, ale będzie musiał wybrać sobie koalicjanta i prawdopodobnie wybierze Konfederację. Żeby nie wydłużać, jak się to skończy? Prawdopodobnie rozbiciem Konfederacji i przejęciem części ich posłów;
2. Albo przegra wybory, PO wygra wybory, a Konfederacja urośnie w siłę. Konfederacja w ramach „jednoczenia prawicy” połączy siły z PiSem i PiS znowu będzie grał rolę „awangardy prawicy” i po zakończeniu rządów PO znów przejmie władzę.
W każdym razie z Konfederacją stanie się to samo, co z giertychowcami, część jej polityków zbije interes i wycofa się z polityki, a część założy nowe ugrupowanie mające być rzekomo „awangardą nacjonalizmu” po to, by prawdziwych nacjonalistów znowu marginalizować. Gdy powstawał RN to wielu baranów dało się na tą grupę-wydmuszkę nabrać i atakowało radykalnych nacjonalistów (m. in. z NOP), że „robią podziały”. A przecież w RN było wielu ludzi, którzy byli wcześniej w LPR, więc nie byli oni żadną nowością. I następne po Konfederacji wcielenie LPR będzie takie samo. Znajdą się pewnie w nim jacyś ludzie z MW i z młodzieżówek RN i skończy jako podnóżek dla kolejnej „dobrej zmiany”.
Wracając do cykliczności władzy kolejno PiSu, PO i z powrotem. Zauważyć trzeba, że z każdą zamianą władzy jest jednocześnie „coraz lepiej” (w sensie materialnym, choć za rządów „zaprzańców” raczej jest „lepiej” w cyferkach PKB), ale z punktu widzenia zachowania i rozwoju podmiotowości polskości szeroko rozumianej jest coraz gorzej, tzn. każdy kolejny rząd jest gorszy od poprzedniego niezależnie od tego, która partia rządzi. Za PO rozkradziono majątek narodowy, sprzedano go obcym podmiotom, uzależniano Polskę od struktur unijnych. Za „dobrej zmiany” pedalstwo coraz bardziej panoszy się, społeczeństwo coraz bardziej liberalizuje się (podobna tendencja zachodziła w latach 2005-2007, choć w innej skali), uzależniani jesteśmy od „waszyngtońskiego sojusznika”, coraz bardziej nasila się zjawisko imigracji, zaprasza się obcy kapitał do naszego kraju, zwłaszcza banksterów. Czego możemy spodziewać się po przejęciu władzy przez libków? Zapewne utrwalania liberalizacji kulturowej narodu, „integracji” imigrantów i tworzenia społeczeństwa wielokulturowego. No i dalszego uzależniania Polski od obcych podmiotów, międzynarodowej finansjery – czyli utrwalania peryferyjnego statusu.
Wracając do apolitycznego elektoratu dostającego zajawki politycznej w okresie wyborczym. Obecność tych durniów w życiu politycznym w czasie wyborów, tzn. tego narzędzia głównych sił politycznych jest koronnym argumentem przeciwko demokracji liberalnej i za wprowadzeniem decentralizacji politycznej państwa. W demokracji liberalnej polityczne prostytutki utrzymują swoją władzę poprzez istnienie tej nieodpowiedzialnej grupy społecznej, to ona stanowi warstwę pretorian ochraniającą rządy demoliberalne. A w warunkach decentralizacji i rządów Organizacji Politycznej Narodu ten problem zostałby rozwiązany, bo Organizacja Polityczna Narodu wymogłaby na szczytach rządy zasłużonych ludzi i wymogłaby odpowiedzialność tych rządów przed narodem. Władza byłaby stabilna i skończyłaby się wyborcza prostytucja polityków. A decentralizacja byłaby elementem tworzenia społeczeństwa obywatelskiego, które nie może istnieć bez jednoczesnej polityzacji całego narodu i wyrabiania odpowiedzialności politycznej u obywateli. Społeczeństwo obywatelskie nie może zaistnieć jeśli nadal będzie istniał system utrzymujący się z cyklicznej zajawki apolitycznego elektoratu. Społeczeństwo obywatelskie nie może zaistnieć bez polityzacji apolitycznego elektoratu. Społeczeństwo obywatelskie nie może zaistnieć bez uświadomienia odpowiedzialności politycznej u każdego obywatela. Społeczeństwo obywatelskie jest konieczne, by w warunkach demoliberalizmu władza miała mniejsze pole do oszukiwania narodu, by w warunkach liberalnego kapitalizmu pracownik mógł skuteczniej walczyć o swoje prawa przed kapitalistą. Społeczeństwo obywatelskie doprowadzi do obumarcia demoliberalizmu i liberalnego kapitalizmu, by na ich gruzach wyłoniły się powszechne rządy narodu poprzez Organizację Polityczną Narodu mającą jednocześnie powszechny i elitarny charakter oraz by na ich gruzach wyłoniła się nowa ekonomia postkapitalistyczna, w której gospodarka państwa realnie będzie własnością narodu i będzie kontrolowana przez naród oraz umocni i utrwali się znaczenie i ochronę własności.
5 października 2020 o 23:03
„Bo poza słabym nasileniem aktywności zboczonej patoli nie widzę żadnych pozytywów polityki PO-PSL”
Zaznaczyć trzeba, że słabe nasilenie aktywności zwyroli w porównaniu do stanu obecnego nie jest żadną zasługą rządów PO-PSL.
6 października 2020 o 12:09
Pisałem już kiedyś na tym portalu komentarz porównujący obecną sytuację z latami przed 2015 rokiem, wiec nie będę się powtarzał. Po prostu przekopiuje:
„Tylko nawet nie ma co porównywać skali tych zjawisk. To jest jak 1:10, ba nawet 1:100! Spotkać czarnucha przed 2015 np. w takim Krakowie to trzeba było mieć duże nieszczęście, a dziś aż czorno się w oczach mieni od tych kolorowych przybłęd pisu na ulicach tegoż miasta. To samo z tęczowymi zboczńcami, jakieś garstki sobie raz, dwa do roku wypełzły z nor, a dziś w państwie pis homoterror wylewa się non stop, wszędzie, każdego dnia. Chodziłem do szkoły średniej przed 2015 i to było nawet nie do pomyślenia żeby ktokolwiek się chociaż pojawił z jakimś tęczowym elementem w szkole!! Jeszcze tego samego dnia by to własnoręcznie spuszczał w kiblu. Co się dzieje za pisuaru w szkołach, wszyscy wiemy… A przede wszystkim nie do pomyślenia przed 2015 było to że takie rzeczy się będą u nas odwalały, a my nacjonaliści będziemy siedzieć z założonymi rękami i nie będziemy się temu przeciwstawiać. Jak PO chciała przyjąć garstkę kolorowych dzikusów, to ostre protesty były od Bałtyku po Tatry, w mniejszych i większych miatstach. A dziś jak pisiory nawpuszczały SETKI TYSIĘCY tych kolorowych szumowin a na dodatek te dzikusy już zaczynają wszczynać niepokoje na polskich ulicach, to NIC, żadnej reakcji, żadneg oporu. Do tego represje wobec nacjonalistów jakich nikt jeszcze w Polsce nie widział, zbliżone do putinowakiej „Rosji”. Aa… chyba każdy widzi co te kanalnie z Nowogrodzkiej uczyniły z naszym krajem.”
6 października 2020 o 12:10
Pisałem już kiedyś na tym portalu komentarz porównujący obecną sytuację z latami przed 2015 rokiem, wiec nie będę się powtarzał. Po prostu przekopiuje:
„Tylko nawet nie ma co porównywać skali tych zjawisk. To jest jak 1:10, ba nawet 1:100! Spotkać czarnucha przed 2015 np. w takim Krakowie to trzeba było mieć duże nieszczęście, a dziś aż czorno się w oczach mieni od tych kolorowych przybłęd pisu na ulicach tegoż miasta. To samo z tęczowymi zboczńcami, jakieś garstki sobie raz, dwa do roku wypełzły z nor, a dziś w państwie pis homoterror wylewa się non stop, wszędzie, każdego dnia. Chodziłem do szkoły średniej przed 2015 i to było nawet nie do pomyślenia żeby ktokolwiek się chociaż pojawił z jakimś tęczowym elementem w szkole!! Jeszcze tego samego dnia by to własnoręcznie spuszczał w kiblu. Co się dzieje za pisuaru w szkołach, wszyscy wiemy… A przede wszystkim nie do pomyślenia przed 2015 było to że takie rzeczy się będą u nas odwalały, a my nacjonaliści będziemy siedzieć z założonymi rękami i nie będziemy się temu przeciwstawiać. Jak PO chciała przyjąć garstkę kolorowych dzikusów, to ostre protesty były od Bałtyku po Tatry, w mniejszych i większych miatstach. A dziś jak pisiory nawpuszczały SETKI TYSIĘCY tych kolorowych szumowin a na dodatek te dzikusy już zaczynają wszczynać niepokoje na polskich ulicach, to NIC, żadnej reakcji, żadneg oporu. Do tego represje wobec nacjonalistów jakich nikt jeszcze w Polsce nie widział, zbliżone do putinowakiej „Rosji”. Aa… chyba każdy widzi co te kanalnie z Nowogrodzkiej uczyniły z naszym krajem.”
To tyle w temacie, chyba kazdy to widzi.
6 października 2020 o 13:08
Still nie zmienia to faktu, że pisanie na nacjonalistycznym portalu o „tęsknocie” za rządami PO to jakiś nieśmieszny żart. Nie było masowej imigracji, za to była masowa emigracja – jedno i drugie jest równie szkodliwe dla narodu więc o czym my dyskutujemy? Więc brak masowej imigracji ówcześnie nie jest zasługą rządów PO, chyba że za „zasługę” uznamy niski poziom rozwoju socjalnego państwa. Otwarcie granic dla Ukraińców plus poprawa poziomu życia w Polsce przyczyniły się do nasilenia imigracji. Gdyby PO-PSL rządziło to nie byłoby żadnej różnicy w tym temacie. Być może imigracja byłaby jeszcze większa.
6 października 2020 o 13:39
ja pierdziele, gdzie niby napisałem o „tęsknocie za rządami PO”?! po prostu OGÓLNIE tęsknię za tamtymi czasami.
dobra koniec tematu, bez odbioru ;p
6 października 2020 o 13:55
No właśnie ja nie widzę powodu, żeby tęsknić za tamtymi czasami xd
Tęsknić można za dobrymi czasami, owe czasy zdecydowanie nie można zaklasyfikować jako „dobre”. Sorry, ale brak imigracji nie jest wystarczającym powodem do tęsknoty.
8 października 2020 o 21:09
Mosbacher raus. Simpel or not???? Moron
8 października 2020 o 21:12
Bla, Bla Mozbharer raus, jetzt