W Twoich listach prywatnych, moja droga Anielo, które przechowuję, zgodnie z powieściowymi kanonami, w sekretarzyku z drzewa różanego, często zdarzało Ci się kpić z krytyki pewnych form sztuki, którą uważasz za nowoczesną. Temu, komu nie jest pisany podziw dla wysiłków p. Edouarda Bourdeta w Komedii Francuskiej, mówisz: „A zatem wolisz panią Colonna-Romano? Temu, kto wyśmiewa p. Baty, odpowiadasz: „Widać, że uznajesz wyłącznie p. Bernsteina!” Krytycy Picassa są przez Ciebie oskarżani o sentyment do Luc-Oliviera Mersona, a niechętni p. Gide’owi o to, że wolą powieści p. Marcela Prévost. Już od dawna chciałem Ci coś napisać na ten temat, a wakacje wydają mi się okresem szczególnie odpowiednim do tego typu rozważań.
Tym bardziej, że, jak złośliwie mnie o tym informujesz, przeczytałaś w swojej gazecie, iż Niemcy organizują wystawy sztuki nazwanej przez nich „zdegenerowaną”, usuwają z muzeów obrazy powojenne oraz że Hitler, znany krytyk sztuki, potępił impresjonizm, kubizm i wszystkie inne szkoły kończące się na -izm. Pytasz o moją opinię w tej sprawie. Odpowiem Ci bardzo szczerze. Szokuje mnie fakt, ze kanclerz Hitler stroi się w piórka krytyka sztuki, zwłaszcza, że Mussolini raczej by się na to nie zdobył. Fakt, że dla Hitlera impresjonizm oznacza awangardę, świadczy o jego zacofanej, burżuazyjnej i dość prymitywnej mentalności. Niepokoi mnie również bardzo użycie epitetu „zdegenerowany”.
Za zdegenerowanych uchodzili najlepsi malarze ubiegłego stulecia – tak Renoir jak i Cézanne. Za degenerata uważano Baudelaire’a. Ale że, z drugiej strony, w powojennym podziwie dla półproduktów kubizmu i surrealizmu było wiele snobizmu, upadku dobrego smaku i zwykłej głupoty, to dla mnie nie ulega żadnej wątpliwości. Uważałbym za rzecz absolutnie nieznośną, gdyby pod pretekstem moralności lub stanu zdrowia potępiano wielkiego artystę. Ale już chłodnym okiem spoglądałbym na wyśmiewanie, a nawet na palenie obrazów uwielbianych przez rozpaczliwą estetykę okresu powojennego. Malarstwo i pisarstwo nie są godne szacunku same w sobie. To, co zasługuje na szacunek, to sztuka malowania i pisania. Muszę przyznać, że żenuje mnie konieczność przypominania prawd tak podstawowych. I wolałbym, kochana Anielo, żeby państwo się do tych spraw w ogóle nie mieszało. Totalitarne czy nie, ja zawsze obawiam się momentu, w którym aparat biurokratyczny zwraca swe oczy w kierunku Luc-Oliviera Mersona. Uważam, że tylko na architekturze jest on w stanie odcisnąć swoje piętno – dobre, kiedy ma gust, złe, jeżeli go nie ma – a bez państwa, poza wszystkim, architektury nie byłoby w ogóle.
Moja opinia, droga Anielo, nie powinna Cię zatem zaskakiwać. Kiedy mówimy źle o p. Baty, to nie dlatego, że uważamy go za zbyt zuchwałego. Widzimy po prostu, że uprawia on beztroskie wapniactwo i nie chodzi tu o to, że uważamy, iż p. Emile Fabre jest lepszy od p. Baty, bo p. Emile Fabre nie istnieje, a p. Baty owszem.
Atak, nawet gwałtowny, na ten czy inny snobizm wcale nie oznacza, że woli się żyć w konwencji. Po pierwsze dlatego, że jest również coś takiego jak konwencjonalny snobizm, a poza tym trzeba odróżniać rzeczy istniejące od nieistniejących. Żeby posłużyć się nazwiskami – mogę powiedzieć wiele, bardzo wiele złego o p. Gide. Ale doskonale wiem, że p. Gide się liczy, a p. Marcel Prévost nie. Posunę się nawet dalej: mogę się czuć przytłoczony, a nawet załamany tą całą złą literaturą postpirandelistyczną (choć samego Pirandello bardzo podziwiam), ale jednocześnie uznaję, iż ona jest relatywnie żywa, podczas gdy zła literatura „paryska” nie posiada nawet tej cechy. Zdarza się, że ci wszyscy wyznawcy awangardy, wydają nam się w gruncie rzeczy całkiem zacofani. Jeżeli niezbyt lubięStraconych,to nie dlatego, że p. Lenormand wydaje mi się zbyt nowoczesny, ale dlatego że jest przestarzały a jego sztuka to melodramat. Nie mogę powiedzieć, abym darzył od lat wielką sympatią p. Picasso, choć moje kompetencje na tym polu są ograniczone. Lubię Picassa z 1908 roku, tego od szczupłych i szarych nastolatków, od clownów, od smakowitych kompozycji ludzkich. Ale, niezależnie od moich preferencji, wiem, że Picasso jest na tym świecie kimś i nie mam zamiaru go z tego powodu palić na ołtarzu jakiegoś grzecznego malarzyka, ulubieńca Akademii.
Niektóre ataki nie powinny Cię zatem, droga Anielo, wprowadzać w błąd. Zdarza się, że dobrze sytuowani starsi panowie głaskają młodych ludzi po czuprynkach za to, że ci skrytykują swoich trochę starszych kolegów, albo wzruszą ramionami przed modną od kilku lat literaturą czy malarstwem. Ale trzeba, aby ci dobrze sytuowani starsi panowie zrozumieli swoją sytuację: to nie dla nich, to nie przez wzgląd na to, co reprezentują, krytykujemy czasami innych. Bowiem ci inni, pomimo wszystkich swoich wad, przynajmniej posiadają zaletę istnienia. Ich błędy, ekscesy są oznaką życia i młodości, którą jeszcze posiadają. Starsi panowie natomiast są tylko starszymi panami. Jeżeli młodzież atakuje awangardę, to nie po to, aby przyłączyć się do wapniaków, ale dlatego, że uważa tę awangardę za już zainfekowaną wapniactwem, a przede wszystkim dlatego, że sama celuje jeszcze wyżej.
Robert Brasillach
4 lutego 2020 o 13:46
Sylwetka Autora:
https://www.nacjonalista.pl/2011/02/06/robert-brasillach-in-memoriam/
Był jednym z Nas.