Zabawne, jak to najwięcej krytyki płynie pod adresem Pławskiego, a w konsekwencji Czarnego Bloku i jego haseł z pozycji pijarowych i zupełnie pozamerytorycznych. Komentarze wypełnione są histerykami bredzącymi coś o polskiej tolerancji, przywołującymi z lubością I i II Rzeczpospolitą. Histerycy są z historią na bakier i zapomnieli, jak skończyła się ta tolerancja i o tym, jak II Rzeczpospolita została właściwie rozerwana przez mniejszości wespół z wojskami okupacyjnymi. O chwiejnej lojalności Tatarów, Żydów i Kozaków też można sporo napisać.
Co zamach cały polski internet zanosi się śmiechem, gdy mówi się o „francuskim” czy „belgijskim” zamachowcu imieniem Ahmed i jego beżowej karnacji. Zapewne ktoś skontruje, że to nieudana asymilacja. Problem w tym, że taka Francja nie proponuje modelu multikulti, a asymilacjonistyczny i także nie wychodzi na tym najlepiej. Jest to proces trudny, a w przypadku większych grup niemal niemożliwy. Niezależnie właściwie od rasy, ale asymilacja jest tym łatwiejsza im bliżej do kodu kulturowego państwa są zbliżeni imigranci. A częścią tego kodu i kategorii społecznych jest identyfikacja rasowa (nawet jeśli sprowadzimy ją jedynie do „społecznego konstruktu” i zignorujemy aspekt biologiczny). Lewica również zdaje sobie z tego sprawę i dlatego jesteśmy zalewani nagłówkami z Zachodu o walce z „cis white male” (ale i kolorowe feministki żrą się już z białymi, gdyż te ostatnie opływają w przywilej bycia częścią „większości populacji”). Choćby Wietnamczycy mówili najczystszą polszczyzną, to w potencjalnej wietnamskiej dzielnicy przestajesz czuć się jak we własnym kraju (mit spokojnej mniejszości wietnamskiej też często się pojawia, a przeżarta jest przestępczością na wylot, więc dla „nacjonalisty obywatelskiego” wystarczy nie robić hałasu, aby być „dobrym Polakiem”). W USA i Wielkiej Brytanii możemy obserwować jak kraje te prują się na szwach, które przebiegają w dużej mierze po liniach tożsamości rasowej. Pierwszy kraj to czysty asymilacjonizm, zaś drugi próbował wdrażać multikulti. Dodatkowo nigdy w historii nie było takiej równości i braku przyzwolenia na dyskryminację, a społeczeństwa wciąż jakoś nie mogą tego zrozumieć i preferują, świadomie czy nie, orientowanie interesów swoich grup wokół rasy. Tworząc zresztą blok „kolorowych” występujących przeciwko białym. Oczywiście, że jednostki będą w stanie współżyć bez oglądania się na podobne kwestie, ale w skali całych społeczności tak łatwo nie będzie nigdy.
Ten nędzny nacjonalizm obywatelski, to część tego samego konserwatyzmu, który na Zachodzie przegrał wszystko, co tylko do przegrania było. Większość z tych wszystkich narzekaczy nie chciałaby mieszkać w „rasowo ubogaconym” społeczeństwie, bo podskórnie zdaje sobie sprawę, że im większa jego homogeniczność, tym większa stabilność i spoistość. Przestańcie być hipokrytami, a co najważniejsze przestańcie dreptać przetartym szlakiem swoich zachodnich poprzedników, którzy przejebali swoje kultury, kraje i społeczeństwa do tego stopnia, że nie wiadomo, czy za 100 lat jeszcze będą istniały.
Zermatia [A]
http://zermatia1920.tumblr.com/
15 listopada 2017 o 00:14
Cała ta ich pisanina o przewagach nacjonalizmu obywatelskiego nadaje się tylko na to by w razie braku srajtaśmy podetrzeć nią sobie obesrany zadek, wrzucić do klopa i energicznie nacisnąć spłuczkę.
15 listopada 2017 o 00:25
I jeszcze jedno: cała ta wiara w asymilację to żart. Im kto dalszy etnicznie czy rasowo i kulturowo tym trudniej z asymilacją. Dlatego Polak asymiluje się w Niemczech, UK czy US błyskawicznie… a kolorowy, zwłaszcza muzułmanin nie asymiluje się wcale. I żadne postępowe zaklęcia tego nie zmienią. Jeden przykład wystarczy by zniszczyć całą Gutmensch’owską wiarę w asymilację: Żydzi. Ile wieków żyli sobie rozproszeni. I co? Zasymilowali się?